16 listopada 2024
trybunna-logo

Czas na pokorę

Po okresie królowania przyszedł czas na pokorę. Po dwóch powieściach, „Królu” i „Królestwie”, w których świat kręcił się wokół Jakuba Szapiry zwanego Królem, Szczepan Twardoch opublikował „Pokorę”.

Rynkową premierę tej nowej książki przyćmiła kampania reklamowa poprzedzająca emisję serialu „Król” w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego opartego na głośnej powieści Twardocha (także współautora scenariusza napisanego razem z reżyserem). Mamy już za sobą pierwszy odcinek tego serialu, po którym rośnie apetyt na następne. To bez wątpienia mocny serial, z dobrą robotą warsztatową realizatorów i świetnie dobraną ekipą aktorską. Zrobiwszy sobie samemu konkurencję, autor „Pokory” musi poczekać na poważniejsze oceny jego nowej powieści, skoro uwagę przykuwa teraz król przedwojennej Warszawy, który nie zna strachu ani nie ma żadnych bogów nad sobą. Szapiro to ktoś zupełnie inny niż bohater „Pokory”, chociaż jak się lepiej przyjrzeć, można by dostrzec pewne podobieństwa.
Początkowo, jeszcze przed lekturą tej nowej powieści, przypuszczałem, że pychę bohatera poprzednich jego książek miała zastąpić pokora, że teraz pisarz próbuje zajrzeć w duszę innemu bohaterowi, którego świat będzie przytłaczał. Jednak po uchyleniu okładki okazało się, że to nie o pokorę chodzi, ale o Pokorę, przez duże „P” czyli o Aloisa Pokorę. Wydawca tak przedstawia powieść i jej bohatera:
Pożądanie. Władza. Uległość.
11 listopada 1918 roku kończy się stary świat, Porucznik Alois Pokora tego dnia wychodzi ze szpitala na ulice zrewoltowanego Berlina. Syn górnika z Górnego Ślaska, zrządzeniem losu wyrwany z proletariackiej rodziny, wszędzie spotyka się z pogardą i odrzuceniem. Samotny i prześladowany, wierzy tylko w erotyczną relację z perwersyjną, dominującą Agnes. Czy uda mu się obronić swoją godność? Jaki będzie nowy świat?
Tak wydawca zapowiada tę „powieść o miłości, wojnie i rewolucji”, która sam pisarz określa swoją „najlepszą powieścią”. Pisarzom lepiej nie wierzyć, a przynajmniej zachować ostrożność z przyjmowaniem na wiarę ich deklaracji – dość pamiętać, że Wolter, autor niezrównanych powiastek filozoficznych, uważał, że jest przede wszystkim niedościgłym tragikiem, choć pisał knoty nie tragedie. Ale Twardoch może mieć rację – jego „Pokora” to powieść głęboko sięgająca do doświadczeń pokolenia już trochę zapomnianej wielkiej wojny pozycyjnej, rewolucji berlińskiej i polsko-niemiecko-śląskich dramatów, które wpisują się w losy jej bohatera. Sięga więc po motywy obecne we wcześniejszych jego utworach, zwłaszcza w „Drachu”, tu jednak ukazane w szerokiej perspektywie historycznej i równie szerokiej perspektywie jednostkowej, w psychologicznej penetracji tła czynów i myśli bohatera.
Jednak nie obędzie się też bez pokory przez małe „p”. Alois przechodzi bowiem przez piekło upokorzeń. Począwszy od domu rodzinnego, z którego wyrwany, aby zdobywać wiedzę i pozycję w niemieckim świecie, spotyka się ze wzgardą silniejszych i bogatszych. Owładnięty młodzieńczą namiętnością staje się duchowym niewolnikiem wyniosłej i bogatej Agnes. Wpada w sieć zależności od przełożonych, kolegów, rodziny, wciąż niepewny, kim jest i kim pragnie zostać: „obcy we własnym domu, wyrwany rodzinie, klasie społecznej i wrzucony w inną, do której nigdy nie będę przynależał”. Powieść zagadka, którą można czytać na wiele sposobów. Jako powieść rozwojową, Bildungsroman, historyczną, pikarejską, psychologiczną, społeczną, romans.
Bohater przechodzi przez
siedem kręgów walki o godność.
Te siedem kręgów to siedem części powieści o sugestywnych, czasem prowokujących tytułach:
1 – „Niemcy muszą umrzeć, żebyśmy mogli żyć”. Drastyczny raport z okopów, inkrustowany apostrofami do zimnej i odległej Agnes. Tytułowe słowa wypowiada feldfebel Kiesel, prawdziwy opiekun żołnierzy z zugu/ plutonu porucznika Pokory, kiedy wycieka z niego życia wraz ze strumieniami krwi z pourywanych kikutów nóg.

  1. „Pōdz, Lojziczku, idymy” – i Alois idzie, a raczej odchodzi z domu, aby już nigdy nie wrócić, za sprawą księdza Scholtisa. W gimnazjum znęca się nad nim syn aptekarza, zwany przez niego Chłopaczyskiem, a broni Smilo von Kattwitz i nie wiadomo, co bardziej boli.
  2. „Der Krieg ist vorbei/Wojna się skończyła”. Alois w berlińskim szpitalu, bez grosza przy duszy, a potem nikomu niepotrzebny bohater wojenny, sprzedający cygara. Obiecuje sobie, że nigdy więcej nie tknie broni.
  3. „Nieder mit der Welt/ Precz ze światem”. Ranny w ulicznych zajściach znajdzie się w tyglu rewolucji. Rewolucja berlińska to jego czas – wstaje z kolan i bierze odwet za poniżenia takich jak on. Poznaje Różę Luksemburg i Karola Liebknechta. „Tak naprawdę żywy czułem się tylko w ciągu tych kilku tygodni w Berlinie. Czułem, że pierwszy raz moje życie należy do mnie”. Staje znowu do walki i cudem unika śmierci.
  4. „Może zostaniesz, Alois?” pyta Smilo, który go przygarnia i wciąga w powojenne spiski byłych frontowców. Alois nie zostaje i wraca w rodzinne strony, aby się dowiedzieć, że rodziny też nie ma.
  5. „Żadnych gwałtownych ruchów”. Zamieszkuje w Gleiwitz, zostaje młodszym buchalterem w fabryczce mydła niemieckiego nacjonalisty, Paula Kullrucha. Teraz postanawia stać z boku i nigdy już nie brać broni do ręki. Poznaje przyszłą żonę z ogłoszenia, zostaje ojcem. Jak w bajce – życie dobiega szczęśliwego, mieszczańskiego finału, kiedy na jego drodze znowu staje Agnes.
  6. „Nie masz już nade mną władzy” mówi do Agnes, ale wcześniej zrujnuje więzi dopiero co założonej rodziny. Próbuje się wyplątać z uzależnień od innych, naprawić błędy, chce zapanować nad swoim życiem. Ale o swoje upominają się jego życzliwi opiekunowie. Nie umknie losowi.
    To jest opowieść
    o przegranym życiu
    igraszce, jaką jest człowiek z nizin społecznych, któremu nie pomoże nawet awans społeczny, ukończenie szkół i studia filozoficzne, oficerskie szlify. Wciąż popychany przez silniejszych, idzie za tym, co ofiarowuje mu los. Kiedy sam próbuje wybierać, wciąż wpada w pułapkę sił potężniejszych niż on. Pada ofiarą prześladowań, przemocy, bezradności. Kiedy dojrzewa w nim myśl o ułożeniu sobie życia z dala od wielkich sporów, krwawych konfliktów i ścierania się rozmaitych potęg, nie pojmie, że to niemożliwe. Lekcja, którą daje mu świat, na niewiele się przyda, chyba że na opowieść, której jest zaskakująco bystrym narratorem, Opowiadając bowiem swoją historię staje się przenikliwym obserwatorem historii, która przetacza się obok niego i w nim samym, niwecząc szansę na swobodny wybór drogi.
    Powstaje w ten sposób swego rodzaju saga o wiekami poniżanych „śleparach robiących na gruba”, manipulowanych, traktowanych jak mięso armatnie, tania siła robocza, wykonawcy zleceń tych wszystkich, którzy czują się posiadaczami dusz i ciał maluczkich. Twardoch daje w swej powieści klasową wykładnię sprzeczności i zależności dzielących proletariuszy i posiadaczy, nisko i wysoko urodzonych, zawsze zwycięskich i zawsze skazanych na porażkę. Ktoś taki jak Alois, trochę przypadkiem wypchnięty ze swego środowiska przez chwilę jedynie zazna radości samostanowienia o swoim losie. Okaże się przecież, że wszyscy dobroczyńcy i wspomagający go ludzie, tak naprawdę mieli na widoku korzyści, jakie da się przy jego pomocy osiągnąć. Stawał się w ich rękach narzędziem zadośćuczynienia, odwetu, poniżenia, walki w imię cudzych interesów. Na wojnę pomknął sam, uniesiony patriotycznym uczuciem i mitem ojca-cesarza, którego potem będzie lżyć. Z wojny wraca nie tylko ranny na ciele, ale i na duszy. Na chwilę odzyskuje wiarę w siebie, kiedy staje u boku Spartakusowców, pragnących wprowadzić sprawiedliwy ład na ziemi. Potem wciąż wciągany w szeregi wrogich sobie obozów polskich, niemieckich, śląskich, spętany uzależnieniem od poniżającej go kobiety, kiedy znajduje siłę, aby odmówić im wszystkim współpracy, zostanie sam. Dawne uczynki, nawet te dobre, wystawią mu rachunek.
    Twardoch tę historię opowiada po swojemu, mięsistym językiem, w którym gęsto od fragmentów napisanych po śląsku, wasserpolsku, niemiecku. Ta mieszanina językowa wzmacnia – nie po raz pierwszy w jego prozie – poczucie autentyzmu kulturowego tygla, w którym wciąż wrze jak w wulkanie, z którego gotowa jest wypłynąć lawa niewyrównanych krzywd i rachunków. Opowiada przy tym historię bohatera, który nigdzie nie przynależy, wszędzie pozostaje obcy, nawet jeśli wydaje mu się przez chwilę, że znalazł się na właściwym miejscu Pasjonująca lektura.

POKORA Szczepan Twardoch, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.

Poprzedni

Sadurski na weekend

Następny

Księga Wyjścia (65)

Zostaw komentarz