29 listopada 2024
trybunna-logo

Chwała bohaterom!

Dziś jest taki dzień, kiedy w kąt idą tabletki na serce, na krążenie, na reumatyzm, zwyrodnienia kręgosłupa i na inne ślady, które na zdrowiu zostawiły lata spędzone na baczność, na poligonach, na strzelaniach, dyżurach, wartach i w stanie „gotowości”.

Dziś, w rocznicę Bitwy pod Lenino, żołnierze Ludowego Wojska Polskiego mają swoje święto, Dziś jest ich Dzień Wojska Polskiego.
15 sierpnia, oficjalny Dzień Wojska Polskiego też szanują, ale w sercach chowają głęboki żal, że dzisiejsza Polska ich czynem żołnierskim pogardza.
III Rzeczpospolita wepchnęła ich w dziwną dwoistość, która sprawia, że dusze nawykłe do ordynku salutują 15 sierpnia, ale wzruszają się i płaczą 12 października.
Płakać nie trzeba towarzysze, a za zdrowie wypijemy razem z wami. Za Wasze zdrowie! Żaden Macierewicz ze swoimi Misiewiczami, żaden Cenckiewicz do pięt wam nie dorastają!…
Były prezydent zaś, który konsekwentnie nie zauważał polskiej flagi nad zdobytym Berlinem, nie obnosił się z pamięcią po swoim ojcu – żołnierzu II Armii Wojska Polskiego, który zakończył wojenny szlag bojowy pod Dreznem, nawet do pięt.
Polska zatacza jakieś diabelskie kręgi, z zapałem zawraca historię. To, co wydawało się dawno minione, wraca z nową siłą, tyle, że w nowych kostiumach.
Polska Ludowa ma na sumieniu ciężkie grzechy popełnione na swej współczesnej historii, niemniej, co przyznają nawet tzw. opozycyjnie niegdyś historycy, od połowy lat 60. to się zaczęło zmieniać, Tama odgradzająca badaczy od źródeł historycznych zaczęła pękać. Pojawiły się pierwsze szczeliny w postaci ujawnionych pojedynczych dokumentów, dostępu do historiografii zachodniej. Odtąd historyczna „nowa fala” przybierała już tylko na sile, zarówno w latach 70., jak i 80., kiedy to nie tylko Orkiestra Reprezentacyjna Wojska Polskiego zaczęła grać „Pierwszą Brygadę”, ale też Wojciech Jaruzelski doprowadził do pierwszych, nieśmiałych jeszcze otwarć archiwów radzieckich, do powstania i działania w latach 1986–1990 mieszanej Komisji Historyków Polski i ZSRR, a nade wszystko do tego, że Michaił Gorbaczow, jako pierwszy przywódca radziecki przeprosił Polskę za Katyń. 13 kwietnia 1990 r., 50 lat po katyńskich egzekucjach, podczas wizyty prezydenta Jaruzelskiego w Moskwie prezydent ZSRR przyznał publicznie, że zbrodnię na polskich oficerach popełniło NKWD, przeprosił Polaków za to morderstwo oraz przekazał Generałowi dwie teczki z nazwiskami blisko 10 tys. zamordowanych oraz inne dokumenty.
Im dalej jednak od roku 1989, roku przełomu, tym z historią znów było tylko gorzej. Właściwie tuż po zwycięstwie ludzie „Solidarności”, wszyscy bez wyjątku, zaczęli odreagowywać swoje polsko-ludowe kompleksy. Nie było i nie ma takiego zła, którego by nie przypisano PRL. Nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zniknęli wszyscy jej beneficjenci – nie tylko przecież członkowie partii, ale „lud” po prostu. Ci wszyscy chłopi i chłopo-robotnicy, urzędnicy, profesorowie, milicjanci, naukowcy, inżynierowie, nauczyciele, lekarze, artyści wszystkich specjalności, klasa robotnicza – wszyscy, którym PRL zapewniła, i którym ułatwiła awans społeczny, uczyniła z nich „obywateli”. Z łatwością przyjęli swą nową historię. To było tak ordynarne, że spowodowało jednak otrzeźwienie pośród historyków zawodowych, ceniących sobie swój status naukowy. W jednolitym froncie pojawiły się wyrwy, pojawiły się nazwiska naukowców, którzy uznali, że jednak nie wypada posuwać się dalej, że rzetelność naukowa wymaga od nich, tak jak kiedyś, znów pójścia pod prąd.
Ale w skali masowej było już za późno. Zdążyła się bowiem wykształcić nowa kasta „historyków IPN”, którzy z powodzeniem i jeszcze większym niż ich poprzednicy – „historycy partyjni” zapałem machali historycznym pędzlem dzielnie multiplikując nowe „białe plamy”.
Co z tego, że najwięksi współcześni historycy nie biorą już udziału w przerabianiu bandyckiej legendy „żołnierzy wyklętych”, na narodowy epos bohaterski, skoro pomogli zbudować fundamenty pod gmach nowego kłamstwa. Jakże solidniejszego niż poprzedni. Przecież odgrywane dziś przez uczniów w szkołach rekonstrukcje rozstrzeliwań bohaterów w piwnicach UB, nie miały pierwowzorów w działaniach pedagogicznych władzy ludowej. Nawet w czasach „drużyn walterowskich”. A to z tamtych czasów jest ton i tenor oświadczenia jednego z najważniejszych dziś „historyków IPN”, który ogłosił, że tradycje I i II Armii Wojska Polskiego nie należą do panteonu chwały Wojska Polskiego. Czyż w tym przypadku, pod zmienionymi słowami nie pobrzmiewa Wam stara piosnka o „zaplutych karłach reakcji”?…
W rocznicę Bitwy pod Lenino przypominamy artykuł, który zamieścił „Dziennik Łódzki”, gdy od Bitwy mijało lat pięć – 12 października 1948 roku. Jest to wspomnienie uczestników walki o 1600 zabitych, rannych i zaginionych bez wieści Polakach, którzy z radzieckich łagrów, z niewoli, często cudem dotarli z najdalszych krańców ZSRR do Sielec nad Oką. Szli wyzwalać Polskę, padli na Białorusi.
Chwała Bohaterom!

„Bitwa jaką stoczyła I Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki 12 października 1943 r. pod niewielkim białoruskim miasteczkiem Lenino była pierwszym bojem odrodzonego Wojska Polskiego.
Ta właśnie walka była krwawym chrztem i punktem zwrotnym w historii stosunków polsko – radzieckich. […]
Są między nami ludzie, którzy sami przeżyli te wielkie dni, którzy brali udział w bitwie pod Lenino.
Oto co opowiadają […]:
ZWIAD
12 o godz. 6 rano wyruszył nasz batalion w celu zbadania siły oporu nieprzyjaciela.
Wydzielona grupa saperów, fizylierów i oddziału rusznic przeciwpancernych miała za zadanie rozminowanie przedpola przed niemieckimi umocnieniami i przecięcia drutów kolczastych, aby utorować drogę piechocie.
Już przy tej akcji przekonaliśmy się, że Niemcy postanowili bronić się do upadłego.
Dotarliśmy do pierwszej niemieckiej linii, skąd zaczął się obstrzał ze wszystkich rodzajów broni.
Zalegliśmy.
Wówczas odezwała się radziecka artyleria.
Przez godzinę i 50 minut działa bez przerwy biły po linii niemieckiej.
W tym czasie nasza piechota posuwała się naprzód, doszła już prawie do linii obstrzału artyleryjskiego i czekała, aż ogień dział przeniesie się w głąb obrony nieprzyjaciela, by rzucić się na niemieckie fortyfikacje.
ROZPOCZĘŁA SIĘ WALKA WRĘCZ
W pierwszym szeregu grupy szturmowej szedł z krzyżem w ręku kapelan dywizji ks. mjr Kubsz.
Było to pierwsze starcie żołnierzy polskich z niemieckimi od czasu tragicznej jesieni 1939 r.
Żołnierze pełni nienawiści do wroga, walczyli jak szatani.
Młodzi chłopcy, którzy z trudem dźwigali karabin, na polu walki dokonywali cudów bohaterstwa. Taki mały 16 – LETNI PLUTONOWY EDEK BARTOSIEWICZ w walce z pięcioma Niemcami trzech zabił, a dwóch pozostałych wziął do niewoli.
Ale i Niemcy walczyli zaciekle.
W zdobytych przez zwiad dywizyjny tajnych dokumentach niemieckich znaleziono specjalny rozkaz Hitlera, nakazujący za wszelką cenę zniszczyć polską dywizję.
Za rozbicie naszych oddziałów Hitler obiecywał żelazne krzyże. Dlatego to pod Lenino Niemcy ściągnęli 1200 SAMOLOTÓW, które bez przerwy bombardowały nasze oddziały.
Ale żołnierze nasi nie ulękli się bomb.
Nie ulękli się też przeważającej siły nieprzyjaciela.
Przetrwali najcięższą chwilę, a gdy zabrakło amunicji, gdy znaleźli się bez dowódców, którzy polegli na polu bitwy.
W tej właśnie krytycznej chwili wśród walczących żołnierzy zjawił się zastępca d – cy dywizji płk. Kiniewicz.
Wyznacza on nowych dowódców, organizuje dostawę amunicji, ewakuację rannych, naprawę zerwanej łączności.
Po ciężkim boju wręcz zajmujemy wyznaczoną pozycję.
Odpieramy raz po raz powtarzające się kontrataki Niemców wspieranych przez czołgi.
Kontrataki niemieckie trwają przez cały dzień.
Nieprzyjaciel stara się za wszelką cenę odbić stracone pozycje.
Pułki nasze (w międzyczasie wszedł do boju znajdujący się w odwodzie 3 pułk) nie ustępują i posuwają się coraz dalej w głąb nieprzyjacielskiego terenu.
ROZKAZ ZOSTAŁ WYKONANY
Gdy Czerwona Armia nas zluzowała, ziemia zdobyta na wrogu pokryta była trupami żołnierzy niemieckich.
W bitwie tej Niemcy stracili 1.200 oficerów i żołnierzy, ponad 300 zostało wziętych do niewoli.
Oddziały nasze zniszczyły lub zdobyły 5 samolotów, około 100 dział i moździerzy i wiele broni maszynowej i ręcznej.
Wieś Połzuchy zdobył 2 pp., a Trygubowo – 1 pp.
Rozkaz został wykonany.
Bitwa została wygrana dzięki dzielnej postawie polskiego żołnierza.
Bohaterów w tej walce było wielu.
Wspomnimy o paru zaledwie szarych żołnierzach:
Szeregowiec Bielecki był przykładem bohaterskiego i wzorowego żołnierza.
Otrzymał on rozkaz naprawienia przerwanej linii telefonicznej. Czołgając się w kierunku linii, ujrzał, że bomba lotnicza uderzyła obok miejsca, w którym znajdował się jego brat Wojciech. Tragiczny dylemat. Zwyciężyło poczucie obowiązku.
Najpierw pod gradem kul naprawił linię telefoniczną, po tym dopiero udał się na pomoc bratu.
Strzelec Adolf Skotnicki szedł w pierwszej linii.
Obok niego wybuchła mina, odłamek ranił go w nogę i w brzuch.
Skotnicki zrobił sobie prowizoryczne opatrunki i podążył dalej za drużyną.
W parę chwil po tym kula ciężkiego karabinu maszynowego raniła go w ramię.
I tym razem dzielny strzelec nie pozostał na polu bitwy, lecz po zrobieniu przez kolegę opatrunku do końca boju nie odstąpił ani na krok od swojej drużyny.
W tej walce niepoślednią rolę odegrali również sanitariusze.
Spisali się dzielnie.
W największym wirze walki byli na miejscu.
Opatrywali, wynosili rannych z pola bitwy.
Sanitariusz Jakubowicz i Janeczko, bez odpoczynku czołgali się pod obstrzałem karabinów maszynowych, aby nieść pomoc kolegom.
Docierali do miejsc, gdzie każdy metr kwadratowy ziemi był pod obstrzałem moździerzy.
Sanitariusz Jakubowicz poległ na polu chwały.
Janeczko padł trafiony odłamkiem w chwili, gdy pomagał rannemu.
Ale uratowali oni życie dziesiątkom żołnierzy”.
Bitwa pod Lenino miała ogromne znaczenie polityczne.
Tam, pod Lenino, po raz pierwszy po klęsce wrześniowej ukazał się na arenie wojennej żołnierz polski, ukazał się obok żołnierza radzieckiego.
I to był zwrotny moment w historii Polski”.

Tekst otrzymaliśmy od naszego stałego korespondenta Ryszarda Rauby.

Poprzedni

Popis Lewandowskiego

Następny

Wyróżnienia dla kielczan