19 listopada 2024
trybunna-logo

Australia – ryzykowny gambit prawicy

Niedawne wybory miały być formalnością dla premiera Malcolma Turnbulla. Zamiast tego skończyły się wielodniowym oczekiwaniem na ostateczne wyniki oraz dużo bardziej wątłą niż do tej pory przewagą nad Partią Pracy.

W chwili pisania tego artykułu – mimo upływu niemal tygodnia – nadal niejasne były wyniki 6 ze 150 mandatów w Izbie Reprezentantów oraz 11 z 76 miejsc w Senacie. Komisje wyborcze liczą obecnie m.in. głosy korespondencyjne, które w dotychczasowych wyborach spływały głównie na partie centroprawicowe.

Na ostrzu noża

Prognozy publicznego nadawcy ABC wskazują, że ostatnie 6 mandatów izby niższej najprawdopodobniej po równo podzielą między siebie centrolewica pod wodzą byłego lidera związkowego, Billa Shortena, oraz rządząca, centroprawicowa koalicja Partii Liberalnej oraz Partii Narodowej.
Jeśli się spełni, premier Turnbull mieć będzie zaledwie jednomandatową większość w Izbie Reprezentantów. To o 14 miejsc mniej, niż koalicja (wówczas pod wodzą Tony’ego Abbotta) zdobyła w roku 2013.
W praktyce oznacza to, że prawicy trudno będzie przeforsować najbardziej kontrowersyjne zapisy z programu, z którym szła do wyborów, takie jak utrzymywanie dyscypliny budżetowej przy jednoczesnym obniżaniu opodatkowaniu dla przedsiębiorstw.

(Niepełny) Skręt w lewo

Partii Pracy udało się odzyskać nieco gruntu, utraconego w fatalnych dla ugrupowania wyborach 3 lata temu, przeprowadzając kampanię pod hasłami obrony systemu ochrony zdrowia przed planami jej komercjalizowania. Zamiast 55 mieć będzie prawdopodobnie 69 mandatów.
Niestety, nawet gdyby cała piątka posłów z mniejszych formacji (Zielonych, centrystów z Drużyny Nicka Xenophona oraz Partii Australii) oraz niezależnych wsparła centrolewicę nadal zabrakłoby jej większości parlamentarnej.

Wsparcie planktonu

Wraz z deklaracją lidera Partii Australii, Boba Kattera, a także dwójki posłów niezależnych, którzy zdecydowali się nie głosować przeciwko premierowi Turnballowi, nerwowe oczekiwanie na to, kto ostatecznie obejmie przywództwo w kraju uległo zakończeniu.
Dokładnie tych trzech deklaracji brakowało centroprawicy by – nawet w wypadku, gdyby wszystkie 6 okręgów, w których wyniki nadal pozostają niejasne, przypadło centrolewicy. W zamian rząd będzie musiał być gotowy na ustępstwa takie jak większe środki na infrastrukturę w okręgach posłów, którzy postanowili go wesprzeć.
Nie oznacza to jednak, że premier Turnball może spać spokojnie. Konserwatywny deputowany Bob Katter zażartował, że przez najbliższe miesiące żaden poseł nie będzie mógł wychodzić w trakcie posiedzeń do toalety albo zatracać się w rozmowie przez telefon komórkowy. Sam zamierza pilnować, by rząd nie wpadał na kolejne pomysły, skierowane przeciwko związkom zawodowym.

W Senacie bez zmian?

Turnball liczył na to, że szybkie wybory, w tym do całego (nie zaś – jak zwykle – połowy) Senatu pozwolą mu zdobyć samodzielną większość również w izbie wyższej.
W wybieranej w proporcjonalnym systemie STV, pojedynczego głosu przechodniego, izbie mniejsze partie, takie jak Zieloni, przez długie lata trzymały balans władzy, a brak ich poparcia poważnie utrudniał przeprowadzenie legislacji, na której zależało tej czy innej partii rządzącej.
Wszystko wskazuje na to, że i ten plan prawicowemu politykowi się nie powiódł. Co więcej, tak jak i liderzy przed nim, będzie musiał uważać, by nie utracić władzy na rzecz ambitnego, wewnątrzpartyjnego konkurenta.

Gry o tron na antypodach

Australia miała do czynienia z podobnymi zabiegami do czynienia dość często. Lewicowa premier Julia Gillard została obalona w głosowaniu klubu parlamentarnego przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych, Kevina Rudda, w roku 2013. Sama zresztą stała na czele podobnej intrygi trzy lata wcześniej.
Turnbull też został premierem w podobnych okolicznościach, w roku 2015, gdy konfliktowa polityka Tony’ego Abbotta zaczęła budzić wewnątrz centroprawicowej koalicji niepokój co do tego, czy zdoła ona utrzymać się przy władzy.
Abbott sam wcześniej obalił Turnbulla w roli lidera opozycji w roku 2009 – jego zdaniem był on zbyt ugodowo nastawiony do centrolewicowych pomysłów na opodatkowanie emisji gazów cieplarnianych.
Już to krótkie wyliczenie pokazuje, jak wiele wyzwań stać będzie przed nowym-starym premierem.
Agencje ratingowe już ostrzegają, że polityczna niestabilność może skłonić je do przyjęcia negatywnej perspektywy, co może grozić utratą najwyższej oceny AAA.

Poprzedni

Znów wojna Dinków z Nuerami

Następny

Głosowanie przez domyślanie