16 listopada 2024
trybunna-logo

40 zł wstydu

Lviv, Ukraine – March 6, 2022: Refugees near railway station of Lviv waiting for the train to Poland.

Jeden z portali internetowych doniósł niedawno, że w Polsce zapanował „bardzo ciekawy trend”. Spora część z nas uważa, że Ukraińcy, których z ich ojczyzny wygoniła wojenna zawierucha wywołana przez Putina, nie powinni być tak hojnie obdarowywani przez nasz rząd choćby zapomogą 500 plus. Zaiste, bardzo to ciekawe. Ale dużo bardziej żałosne. 

Według badania wykonanego przez naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego, co siódmy ankietowany jest za tym, aby obywatele Ukrainy otrzymywali świadczenia rodzinne takie jak 500 plus i inne zasiłki socjalne w takiej formie jak Polacy. Znakiem tego, wszyscy pozostali są przeciw. 59 proc. Polek i Polaków akceptuje bezpłatną opiekę zdrowotną, a 51. proc. dodatkowe, jednorazowe świadczenie w wysokości 300 zł. Cała reszta – przeciw. Co na to rząd? Pomidor! A opozycja? Tak samo.

Od 1 lipca rząd przestanie wypłacać specjalną gratyfikację dla tych, którzy przyjęli uchodźców z Ukrainy. Dotąd otrzymywali po 40 zł dziennie na każdą osobę, której zapewnili nocleg i wyżywienie. W specjalnym sondażu większość ankietowanych ocenia decyzję rządu pozytywnie. Łącznie 63,4 proc. z nich twierdzi, że to zdecydowanie dobrze lub raczej dobrze. Inaczej rozumuje zaledwie 11,6 proc. respondentów. 

Co tu kryć – rząd po prostu wsłuchuje się w głos ludu. Lud nie chce się dzielić swoimi ciężko wyrwanymi z gardła rządzącym pieniędzmi z byle Ukraińcem, więc polski premier nie może pozostawać głuchy na takie dictum. Na dodatek nikt z rządzących nie śmie nawet zabrać głosu komentarza wobec wyników badań politologów z UW. Jeszcze by wyszło, że nasza bratnia pomoc wtedy jest dobra, kiedy nie każe nam sięgać głębiej do kieszeni; kiedy się sprowadza do moralnego i wojskowego wsparcia. Ale żeby dzielić się z Ukraińcami na równych zasadach, to już nie do pomyślenia. 

Ciekawie robi się, kiedy przegląda się mapę poparcia dla pomysłów naszego rządu. Za odebraniem 40 zł. twardo obstaje Świętokrzyskie, Podkarpacie i Podlasie. Na Śląsku np. zwolenników tego rozwiązania nazbierało się tylko 40 proc. Czekać tylko, jak ten lub ów od Korwina zakrzyknie, że im bliżej ukraińskiej granicy, tym naród bardziej zaznajomiony z banderowskim żywiołem; dobrze wie, jak cała ta pomoc wygląda i kto wyciąga po nią rękę. A rząd? Dalej nic. Nawet wówczas, gdy spojrzeć na rozbicie polityczne głosujących, okazuje się, że najwięcej zwolenników pozostawienia świadczeń w dotychczasowym wymiarze notuje się wśród wyborców Lewicy i… PiS-u. 

Rząd ma rzecznika. Rzecznik organizuje konferencje prasowe. Na jednej z takich konferencji mógłby wszak zawrócić się zatroskany do współobywateli, prosząc ich o ponowne przemyślenie swojego stanowiska. Opozycja też ma rzeczników. Na jednej z konferencji, które organizuje opozycyjny rzecznik, ta mogłaby przypomnieć Polakom, że na Zachodzie, tam, gdzie mieszkają z progeniturą córy i synowie ankietowanych z Kielc, Białegostoku czy Rzeszowa, nasi krajanie dostają dodatki socjalne i zapomogowe, tak samo, jak rdzenni mieszkańcy tych ziem. Biorą zasiłki na dzieci, mieszkania, szkoły. W euro, we frankach, w funtach szterlingach. 

I że to dość nie po chrześcijańsku, kiedy zamiast moralności humanistycznej prezentuje się moralność Kalego; my bierzemy, bo się nam po ludzku należy; za to, że nas zostawili w 39 za to, że zostawili nas na pastwę komuny i Stalina; i to nic, że ta sama komuna nauczyła ludzi pisać i czytać, a w mieszkaniach zostawionych po niej do dziś mieszka ponad 10 mln Polaków. W Kielcach i w Rzeszowie. Na Śląsku też. Mógłby w końcu głos zabrać Kościół. Nawet powinien, ale czego można się spodziewać po tej instytucji wie każdy, kto choć raz posłuchał Marka Jędraszewskiego. 

Nikt jednak z nich, ani rząd, ani opozycja, ani Kościół, nie wzywa do opamiętania. Nie robi tego, bo się boi. Jeden o elektorat – żeby go nie stracić. Drugi o elektorat – żeby go nie zrazić. Trzeci o wiernych, czyli też o elektorat, żeby go i nie stracić i nie zrazić, o ile się to do tej pory jeszcze w pełni nie powiodło. W sumie jednak, każdy boi się o pieniądze. Bo za każdym słupkiem elektoratu, wyborczego czy kościelnego, idzie żywy grosz. Boją się wszyscy stracić. Zbiednieć. Tak jak Polacy się boją, że jak podzielą się z Ukraińcami, to zabraknie dla nich. Że wyschnie źródełko nicnierobienia i dostawania. Taka jest bowiem nasza wiara. Taka jest wiara Kościoła. Takie są tajemnice polityki i wiary: złoto i dolary. Oczywiście tylko dla wybranych. Znaczy – dla swoich. 

Poprzedni

„Czajka” błędów i wypaczeń

Następny

Zniszczenie, morderstwa i prawica