16 listopada 2024
trybunna-logo

Nie ma Nietzschego

„Polska B” i jej turpizm nie od dziś mają w rodzimej literaturze wielkie branie. Prozy poświęconej „Polsce B” powstały na przestrzeni minionych dziesięcioleci całe piramidy tomów. O „Polsce B” napisał już w latach trzydziestych Jalu Kurek („Grypa szaleje w Naprawie”. Po wojnie o „Polsce B” pisał Marek Hłasko i Leopold Tyrmand („Zły”), choć ich do tego nurtu nie zaliczono, bo ich „Polska B” mieściła się w warszawskim Śródmieściu i na Woli.

W PRL o „Polsce B” pisali Jan Himilsbach, Edward Redliński, Józef Morton, Maria Jarochowska, Hanna Ablewicz, Zyta Rudzka i cały legion innych pisarzy.
Jest też całe multum pośledniejszych rzeczy osnutych wokół tematu „Polski B”. Wokół tego tematu krąży też, a raczej w nim tkwi opowieść Krystiana Janika o nieco „kononowiczowskim” (pamiętacie kandydata wyborczego Kononowicza?) tytule „Tu nie ma nic” Krystiana Janika, przedstawionego jako prozaik, felietonista, dziennikarz, autor kryminału historycznego „Pomsta.
Opowieść z dziejów miasta Tarnowa” (2018), a także „podszytych grozą opowiadań kryminalnych” oraz jako „zwolennik filozofii nietzscheańskiej i myśli Emila Ciorana” (czy „zwolennik” oznacza w tym przypadku „wyznawcę” czy miłośnika tematyki w sensie poznawczym? – można bowiem być n.p. miłośnikiem tematu faszyzmu z perspektywy historyka, nie będąc jego „zwolennikiem”). Od siebie dodam, że autor jest słuchaczem muzyki metalowej
„Dawno, dawno temu, za górami, za lasami… A może jednak niedawno? Może wczoraj, dziś, może jutro? Tuż za rogiem, w twoim bloku, u sąsiada za płotem. Wciąż rozgrywa się ta sama historia. On kocha, ale pije i bije. Ona kocha i wybacza.
Bo co jej pozostało? Rodzina musi trzymać się razem – dla dzieci chociażby. O miłości nikt nie mówi, bo po co? Życie kręci się wokół telewizora, meczów polskiej reprezentacji, papierosów i żołądkowej gorzkiej. Czy istnieje cień szansy, że ten odwieczny krąg zostanie w końcu przerwany? On przestanie pić, ona od niego odejdzie. Co się wtedy stanie z tym światem, który zdawał się nie do ruszenia?
Ci, którym uda się wyrwać, będą wspominać swój pobyt w Odchylicach jak przez mgłę. I wciąż będą tu wracać. Bo takie miejsca działają jak magnes – wiecznie uśpione miasteczka, w których nie ma nic”. „O ile Reymonta nazywa się piewcą wsi polskiej, o tyle Janik zasługuje na miano piewcy Polski B. Zakochacie się w tej powieści, choć jak w przypadku każdej prawdziwej miłości – czasami będzie bolało” – napisał w wydawniczej Kazimierz Kyrcz.
Autor akcję swojej opowieści usytuował w na pół prawdziwych, na pół zmyślonych podtarnowskich Odchylicach, a narracja podana jest z dwóch stron: Jadwigi Gorzałkowej, żony alkoholika oraz młodego mężczyzny.
Losy ich dwóch różnych światów przecinają się w dziwnym spotkaniu. Jest tu dużo wódy i jej chlania. Wóda, ten narodowy polski napój jest tu wszechobecny, jest też jednak wisielczy nieco ale dobrej próby humor rozrzedzający grozę egzystencjalną i ohydę tego świata, jest pijackie „rzyganie do bigosu” konsumowanego ze smakiem przez uczestnika „imprezy” nieświadomego jego zawartości, są sarkastyczne uwagi pod adresem polskiego futbolu, „który można oglądać tylko nachlanym”. Polska „Tortilla flat”? Polskie „Moskwa-Pietuszki”? Można i takie skojarzenie uczynić, ale może to raczej szlachetniejsza odmiana „Kiepskich”.
Przyznam jednak, że wyszedłszy z tych alkoholowych, ponurych oparów, chętnie przeczytałbym w wydaniu Janika, dla odtrutki, wyznania polskiego nietzscheanisty, może obraz Polski dzisiejszej okiem nietzscheanisty widzianej? Bo nie samym chlaniem wódy, ale też czasem Nietzschem człowiek żyje.
Krystian Janik – „Tu nie ma nic”,Wydawnictwo Lira, Warszawa 2022, str. 298, ISBN 978-83-67084-16-1

Poprzedni

Kolejne fundusze poza kontrolą

Następny

Opowieść poniekąd filmowa