Zetknąłem się ze wspomnieniami Jolanty Czartoryskiej dzięki reakcji na nią ze strony redaktora Andrzeja Dryszela i jego wrażeniom po lekturze wyrażonym w artykule własnym.
Czartoryska (rocznik 1954) napisała bardzo interesujące wspomnienia z czasów dzieciństwa i młodości „dziecka PRL”. Okazało się, że generacyjna bliskość nie sprawiła, by ich doświadczenia z tych czasów były podobne.
Wręcz przeciwnie – będąc bez mała rówieśnikami, przeżyli dziecięcy i młodzieńczy czas PRL zupełnie odmiennie, nie tylko z racji odmienności płci i miejsc życia, ale także z racji ekonomicznych. Bo PRL wbrew mitowi równości i urawniłowki charakteryzował się całkiem sporym zróżnicowaniem klasowo-społecznym. Lektura wspomnień Czartoryskiej dodatkowo utwierdziła mnie w przekonaniu co do trafności tytułu jej książki. Bo i ja, porównując swoje doświadczenia, wspomnienia i oceny z ich doświadczeniami, wspomnieniami i ocenami uznałem, że rzeczywiście „każdy miał swój PRL”, jako że mój punkt widzenia inny jest i od tego – Czartoryskiej, i od tego – Dryszela. Prowadzi mnie to do wniosku, że gdyby rozpisany został konkurs na wspomnienia z czasów PRL, to wizja tych czasów byłaby bardzo wielobarwna, jako że ocenę determinuje wiele czynników, jak n.p. ekonomiczno-kulturowy status środowiska pochodzenia, miejsce życia (miasto, duże miasto, miasteczko, wieść), płeć (modus życia dziewcząt i chłopców był w tamtych czasach jeszcze bardziej odmienny i wzajemnie izolowany niż dziś, a bardziej odmienne także ich role w środowisku), ale także czynniki indywidualne, psychologiczne, temperamentalne, sposób wychowania, zainteresowania własne, rodzaj szkoły, etc. w tym także n.p. stosunek do kościoła czy do władzy politycznej, w przypadku osób młodych będący na ogół odbiciem opinii zasłyszanych w środowisku rodzinnym (osobiście znałem zarówno dziesięcioletnich „antykomunistów”, jak i „apologetów” panującego ustroju).
Jolanta Czartoryska przeżyła swój PRL w kilku miejscach, m.in. w Jarosławiu, żyła w konkretnym środowisku, które umownie i bez wdawania się detale można określić jako inteligenckie, Andrzej Dryszel (jak wynika z jego nawiązań) wychował się na warszawskiej Woli w niezamożnej rodzinie robotniczej, a piszący te słowa – w rodzinie (także bez wdawania się w szczegóły) inteligenckiej w Lublinie. Nietrudno sobie jednak wyobrazić zupełnie innego obrazu pamięciowego wyniesionego z czasów peerelowskiego dzieciństwa i młodości w PRL w wykonaniu niegdysiejszego dziecka tzw. inicjatywy prywatnej, czyli środowiska, jak na tamte czasy bardzo bogatego i prowadzącego tryb życia, materialnie i kulturowo, dalece odróżniający się od „szarego tłumu”, kogoś pochodzącego ze środowiska partyjnej nomenklatury, artystycznego, naukowego, a na przeciwległym krańcu – wiejskiego, małomiasteczkowego, ale także choćby od sposobu życia tzw. marginesu społecznego, bardzo naówczas zauważalnego (chyba na ogół znacznie intensywniej niż dziś), na ogół bardzo dokuczliwie, w życiu społecznym.
Wspomnienia Jolanty Czartoryskiej przeczytałem z ogromnym zainteresowaniem, śledząc podobieństwa (relatywnie niewiele) i różnice (tych znacznie więcej) z obrazem mojego życia, z przyjemnością konstatowałem fakt oglądania przez autorkę tych samych „programów” telewizyjnych, czytania niektórych tych samych książek, doznawania podobnych spostrzeżeń „ulicznych” (żyliśmy przecież w tym samym świecie kultury materialnej). Jednak obok satysfakcji z lektury stale towarzyszyła mi myśl: więcej takich wspomnień, więcej takich kawałków tworzących mozaikowy obraz czasów naszego dzieciństwa i młodości w epoce PRL. Tylko skąd wziąć owe kawałki do mozaiki, skoro za „pióro” chwyta garstka przedstawicieli tego pokolenia? A przecież czasy były, z rożnych powodów, fascynujące, unikalne, jedyne w swoim rodzaju.
Jolanta Czartoryska – „Każdy miał swój PRL. Opowiadania nostalgiczne”, Fundacja Wspierania Edukacji, rozpisani.pl, 2021, str. 132, ISBN 978-83-958570-0-3