Pierwszy fragment tytułu książki, stylizowany w treści i formie graficznej na średniowiecznych drukach, wydawał się najlepszym dla syntetycznego opisu współczesnej Polski lat 2019 – 2022. Okres średniowiecza, nazywany jest niejednokrotnie wiekami ciemnymi, ale w innych opiniach przeczą temu niektóre fakty. Podobnie ma miejsce ze współczesnymi, bezrozumnymi czasami, w których na szczęście, acz rzadko, odnajdujemy wspaniałe postacie, wielkie idee i ważące dokonania. Niestety dodać jednak należy, że zbyt często jako wspomnienie odchodzących lat.
U zarania III Rzeczpospolitej wydawało się powszechnie i zbyt wielu, że nadszedł ten upragniony, przez jednych wymarzony i wyśniony, a przez innych, nieraz z trudem zaakceptowany, okres normalności, rozumnych i odpowiedzialnych decyzji, równości, rzeczywistej sprawiedliwości i demokracji. Praktyka i doświadczenia ponad trzydziestolecia, pomimo niewątpliwych także wielu sukcesów, zadały temu kłam.
Bezrozumność w jej omnipotencji, w rozlicznych postaciach i odmianach, rozgościła się powszechnie, będąc trwałym piętnem nie tylko w polskim świecie. Obcujemy z nią w decyzjach władz państwowych i innych – również w postawach i poglądach wielu obywateli; ideach politycznych partii i przedziwnych stowarzyszeniach – w rzeszach wyborców często pozbawionych krytycyzmu; w postępowaniu i głoszeniu swoistych prawd przez hierarchów Kościoła – nierzadko szeregowych księży; wśród podobno koryfeuszy wiedzy i nauki – w mediach, także pono wolnych; wszędzie i wkoło. Z wyjątkiem głęboko przemyślanego sektora bankowego i handlowo-komercyjnego oraz kapitalistów wszelkiej rangi, których postepowanie i egzystencję zawsze wyznaczał i opiewał zysk.
Druga część tytułu – „TRYBUNA” – nie tylko określa kto tej bezrozumności, starał się przeciwstawić. Nadto nawiązuje do znanego telegramu Marka Twaina – tym razem wiadomość o realnej możliwości zakończeniu edycji Dziennika-Trybuna nie jest przesadzona. Cytuję fragment maila Piotrka Gadzinowskiego: „Sławku…na szczęście w maju „Trybuna” jeszcze będzie się ukazywać, i w czerwcu 2022 może też, a może i dłużej.”
Powody bezpośrednie związane z takim zagrożeniem wiążą się podobno z ogólnopolskim, ekonomicznym horrorem i mają wyłącznie charakter finansowy. Pomimo oczywistości tej sytuacji warto jednak zadać pytanie dlaczego lewicowe partie przez ponad trzydzieści lat nie dorobiły się trwałych i bezpiecznie osadzonych tytułów prasowych, portali internetowych, a może i stacji radiowej. Pisałem o tym szczegółowo i wielokrotnie na łamach „Trybuny”. Dzisiaj mogę to uogólnić w przekonaniu, że powstałe w III RP kolejne partie, w swym programie i charakterze socjaldemokratyczne, nie nawiązały do tradycji Polskiej Partii Socjalistycznej. Swoją aktywność, rozpoznawalność, prestiż i znaczenie osiągała także poprzez liczne formy szerokiej działalności, jakimi były różne stowarzyszenia jak Towarzystwo Uniwersytetów Robotniczych, Domy Robotnicze z bibliotekami i nawet teatrami, wydawnictwa, a w przedwojennej Polsce miała ważące wpływy w Związku Stowarzyszeń Zawodowych i w ośmiu prasowych tytułach. Tej szerokiej, społecznej obudowy, w odróżnieniu zresztą od partii prawicowych, zabrakło w myśleniu i działaniu wszystkich lewicowych kierownictw, a byli i tacy prominentni, którzy twierdzili, że lewicy zbędne są tytuły prasowe, bo jak przejawia aktywność, to inni będą musieli o niej pisać.
Dziś pozostał tylko doskonały „Przegląd”, niezależny od wsparcia lewicowych partii, ale bohatersko broniący swego istnienia, lewicowe, acz w swojej formule kontrowersyjne, „NIE” oraz krakowskie „Zdanie” docierające do niewielkiej rzeszy inteligencji. I „Trybuna”, ale jak długo ?
Wszystkie karty tej książki podyktowane są poszukiwaniem i odwoływaniem się do prawdy, także historycznej, zarzuconej w niepamięć w dzisiejszej Polsce. Również elementarnym przestrzeganiem praw logiki, o co równie trudno. To one wyznaczały zamieszczone treści, opinie i polemiki, a nie moje lewicowe przekonania, których nigdy nie ukrywałem. Dokonane ideowe wybory i zapewne była publiczna działalność, stanowią na tyle duże obciążenie, że nie tylko żaden mój tekst nigdy nie pojawił się w tzw. wolnych mediach, ale i nawet kontra bądź polemika. W tej materii III RP odwzorowuje w najlepsze niektóre, ciemne czasy PRL. Dobrze i tak, że do tej pory nikt nie nazwał mnie jeszcze agentem wpływu Putina.
Pisałem natomiast do „Przeglądu” – ten tytuł także o moich książkach – i od 2016 roku byłem stałym publicystą w „Trybunie”. To już drugi tom zawierający wybór moich felietonów i innych dziennikarskich gatunków, opublikowanych na jej łamach. W pierwszym „A dzwony dzwonią, dzwonią” pisał dr Grzegorz Wiśniewski: „ Ta książka jest o polskiej historii i polskiej współczesności, o narodowych urojeniach i fobiach, o prawdzie i manipulacji, o wolności i sprawiedliwości w słowach i wolności i sprawiedliwości rzeczywistej. O tym, jak sobie urządziliśmy własny dom. O tym także, jak współżyjemy z innymi, jak i gdzie powinniśmy szukać naszego miejsca w rodzinie państw Europy i świata.”
Obecna praca kontynuuje te rozważania, gdyż nie nastąpiły w omawianych kwestiach i okresie jakieś pozytywne zmiany. Więcej, miało miejsce szereg wydarzeń, zachowań i wypowiedzi, które przedstawioną bezrozumność podniosły na niebotyczny poziom, a co za tym na rosnący niepokój o współczesność i przyszłość naszego przecież wspólnego dobra, jakim powinna być przede wszystkim suwerenna i demokratyczna Polska.
Publikowane w „Trybunie” teksty podejmowały różne tematy, opisywały odmienne wydarzenia, zjawiska i czas ich występowania nie tylko w polskim, politycznym życiu. Stąd próba chronologicznego zapisu ponad pięćdziesięciu wypowiedzi byłaby chybiona i dlatego cały materiał przedstawiony został w ośmiu tematycznych częściach, dopełnionych ilustracjami wybranych pozycji ze stron „Trybuny”. Każdy materiał opatrzony jest datą jego publikacji. Podpisywałem te artykuły swoim nazwiskiem, bądź pseudonimem Zygmunt Tasjer – pierwszym, gdy miały charakter wspomnień z wydarzeń, w których uczestniczyłem; drugim, używanym zresztą od lat 80., gdy byłem tylko ich komentatorem.
Warto jeszcze zadać pytanie o sens ponownej edycji tych materiałów. Nie stanowi to oczywiście jakiegoś ewenementu, gdyż powszechnym jest wydawanie zbiorów różnych prasowych treści. Z uwagi na skromny nakład „Trybuny” i jej ograniczoną, czytelniczą publiczność powyższy krok staje się zasadnym, a jeszcze bardziej z powodu stygmatyzowania lewicową trędowatością tytułu i jego autorów przez tak zwane poprawne, opiniotwórcze kręgi. W obliczu zaprzestania edycji „Trybuny” ten zbiór nabiera jeszcze ważniejszego znaczenia. Książka znajdzie się w polskich i zagranicznych bibliotekach stanowiąc dowód, że pomimo obowiązującej w massmediach politycznej jednostronności nie wszyscy na szczęście zwariowali; dla zainteresowanych badaczy jako jedno ze źródeł, mam nadzieję, że wreszcie minionego, czasu. Natomiast nie jestem optymistą zainteresowania jej treściami w naszych mediach – taką mamy dziś w Polsce szczególną, milczącą w swoisty sposób, cenzurę.
Godzi się koniecznie na zakończenie tych uwag podkreślić, że towarzyszyły temu edytorskiemu zamysłowi nadzwyczaj liczne, przychylne osoby, również Wydawnictwo Naukowe ŚLĄSK z Katowic, które podjęło trud publikacji tej pracę oraz Drukarnia Skleniarz z Krakowa, nadająca jej optymalny, poligraficzny kształt.