16 listopada 2024
trybunna-logo

Czarna kredka Putina

Dylemat mam sporych rozmiarów. Z którym, i z Wami się podzielę, licząc na to, że intelektem wspomożecie. Jak tu o kulturze pisać, jak sens konieczności kultury uprawiania wspierać, i jej twórców promować, gdy od dwóch tygodni inna kultura nasz świat opanowała. Kultura wojny. Jest takie pojęcie, choć trudno mi się z nim zgodzić. Bo czy zbrodnicze czyny na jednym narodzie dokonane, przez jednego człowieka z podobnego narodu, jakąkolwiek kulturą nazywać można? Oczywiście, nie można. Zbrodnia to jest pospolita, za którą musi być kara, o czym już inny człowiek kultury z tego narodu napisał. A Fiodor Dostojewski to był.

Frazy felietonu w bólu więc powstają, z bólem osobistym są związane. Kulturę na kilka dni w kąt odstawić musiałem, przesiadając się na TVN 24, gdzie oglądałem, jaki człowiek człowiekowi los może zgotować. Wydawało mi się, że przesłanie Zofii Nałkowskiej z XX wieku, w XXI wieku, wieku cywilizującej się ludzkości – aktualne już być nie powinno. A tu proszę. Putinohitlerek pospolitą rzeź współbratymcom urządzić zapragnął, na jakieś chore prawdy się powołując. Konsekwencje jego zbrodniczych czynów, już do nas dotarły. Przybyło nam, gdy piszę te słowa, prawie 1,5 miliona, nowych obywateli, czego efekty długo jeszcze odczuwać będziemy. Jakże jednak inaczej nasza, chrześcijańska przecież kultura, zareagować inaczej może wobec nieludzkiego bezeceństwa? Wspomagać powinna, dobro czyniąc. Nie odmawiamy więc matkom i dzieciom Ukrainy wszelkiej pomocy, co pięknym jest zachowaniem.
O tym, że ludzie kultury nosa mają do tego, co może złego przynieść ludzkości świat polityki, wiem od dawien dawna. Złą przyszłość wróżył światu Bob Dylan swoimi protest – songami, „Give peace a chance” – apelował John Lennon, wojnę wietnamską potępiali artyści występujący na Woodstocku, wstrząsające filmy antywojenne nakręcili najlepsi twórcy kina, przekonując militarnie nastawionych polityków i dyktatorów różnych kultur religijnych, do rezygnacji z wojen w rozstrzyganiu sporów o miedzę, czy finansowe wpływy. Także w przypadku agresji sowieckiej na Ukrainę, ludzie Kremla mogli konsekwencje swych zbrodniczych planów poznać. Gdyby tylko z porad ludzi kultury zechcieli skorzystać. Mogli choćby agresorzy Putina zobaczyć „Winter on fire: Ukraines Fight for Freedom”, w reżyserii Jewgienija Afiniejewskiego. Ten pełnometrażowy dokument, (koprodukcja amerykańsko – brytyjsko – ukraińska), sięga nie tak dawno wstecz w prowolnościowej historii Ukrainy, czyli do przełomu lat 2013/ 2014. Oglądamy na ekranie, jak pokojowa studencka manifestacja wspierająca chęć przystąpienia Ukrainy do instytucji europejskich doprowadziła do rewolucji. Bardzo mocny to film, pełen scen wstrząsających, krwawych, obrazów jeszcze małej, wewnątrz -ukraińskiej tylko wojny. Jednak jak najbardziej prawdziwych, nie fabularyzowanych. Obrazom z krwią i ofiarami w tle, towarzyszą moralne dylematy i kulturowe przesłania dla ludzkości, często do łez skłaniające. „Zima w ogniu” doczekała się światowego uznania w kinie, czego potwierdzeniem nagroda publiczności na festiwalu w Toronto oraz nominacja do Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny. Jeżeli jeszcze nie widzieliście tego filmu, możecie ten brak nadrobić. Netflix zdecydował się go przypomnieć. Żal tylko, że nie zobaczą go przyzwoici Rosjanie ( jestem przekonany, że tacy stanowią większość), których Netflix objął sankcjami, odcinając od tego streamingowego serwisu filmowego.
Jest powód do dumy, gdy patrzę na świat rodzimej kultury, jak reaguje ona na wojenną Ukrainę. Pomijając nieszczęsny koncert charytatywny, na którym wielu celebrytów się niechlubnie dorobiło, jestem wielce zadowolony. Teatry grają specjalne spektakle, artyści piszą antywojenne songi. Znajdźcie w sieci cudowny wiersz i pieśń Stanisławy Celińskiej . W antywojennych songach wsparli Ukrainę artyści Teatru Groteska w Krakowie, wsparły artystki z prześladowanej w Rosji grupy Pussy Riot. Nagrał nową pieśń Sting, a słynna Rosjanka, Ałła Pugaczowa, jak donoszą media, uciekła nawet z Rosji, dowiadując się co Putin wyprawia. W Rosji już nic, rychło nie nagra.
Pugaczowa może się obawiać konsekwencji własnego protestu. Na pewno nie bali się tego członkowie legendarnych Deep Purple. A to w wielkiej Rosji zespół ponad wszelką miarę uwielbiany. Nie tylko w narodzie, także w jego elitach. Najbliższy współpracownik Putina, przejściowy prezydent i premier Rosji, Dmitrij Miedwiediew jest wielkim fanem tej grupy , aż tak zagorzałym, że w czasie prezydentury ugościł wszystkich członków Deep Purple ( towarzyszył im Elton John) w prywatnych posiadłościach. Oni byli dumni, on też. Wymieniano się autografami. Wstydzić się musi teraz rosyjski dyktatorek, gdy członkowie Deep Purple odesłali mu jego autografy, przeciw zbrodniczym władzom Rosji mocnymi słowami protestują, a w świecie promują nowe logo. Legendarna nazwa Deep Purple ubarwiona jest żółto – niebieskim kolorem.
„Więc chodź, pomaluj mi świat, na żółto i na niebiesko. Niech na niebie stanie tęcza malowana Twoją kredką” – śpiewała polska grupa 2 plus 1 w jednym z najsłynniejszych polskich szlagierów, dziś przez nowe pokolenia przypominanym.
Jestem za. Wolny, kulturalny świat może być pomalowany na żółto i na niebiesko. Pod warunkiem, że nie będzie to czarna, faszystowska kredka Putina.

Poprzedni

Chiny: 5,5 proc. wzrostu PKB w 2022 r.

Następny

Jerzy Limon – zatrzymany w locie