22 listopada 2024
trybunna-logo

Czar moich „ Jaszczurów”

Nie lękajcie się! – papieskim słowem zachęcam Was do lektury. Dobrotliwym miłosierdziem się kieruję, gdyż o potworach będę Wam dziś kazanie prawił. A apel taki wymusił na mnie wyjątkowo nieudany serial Netflixa, „Krakowskie potwory”, którego strach oglądać.

A ja powinienem Wam inne krakowskie potwory, czyli „Jaszczury”, opisywać. Co tam powinienem, ja koniecznie muszę o „Jaszczurach” naklikać, muszę się z nimi felietonowym słowem zmierzyć, pamięć dobrą ujawnić, szacunek dla wyższych lotów kultury i sztuki wykazać, wspaniałe postaci przypomnieć. Tak jest, i być musi, gdyż ja z „Jaszczurami” jestem związany jak najbardziej. „Jaszczury” śnią mi się po nocach. I nie tylko z tego powodu, że jesteśmy równolatkami, choć one, o 3 miesiące starsze jednak są. Urodziliśmy się w tym samym, 1960 roku. Roku wybitnie skromnych, wielkich postaci.
Młodzieży, mniej kulturowo kumatej i historycznej wiedzy pozbawionej, muszę wytłumaczyć, czymże dla mnie i mojego pokolenia, mityczne krakowskie „Jaszczury” były, są, i – wierzę – będą. To mieszczący się samym centrum Krakowa, Rynku Głównym 7/8, klub kultury ongiś określanej studencką. Współczesnym językiem znaczenie „Jaszczurów” opisując, była to miejscówka przez wiele dekad absolutnie obowiązkowa dla wszelkiej maści muzykantów ( jazz, rock, blues, pop), fotografików, poetów, malarzy, pisarzy i kabareciarzy, polityków, grafików, tancerzy, aktorów, dziennikarzy, reżyserów, piwoszy, chórzystów, happenerów, i Bóg wie, kogo jeszcze. Najważniejsze w „Jaszczurach” było to, by młody student ( choć niekoniecznie) miał coś światu do pokazania, powiedzenia. Paradoksalnie, tej artystycznej wolności patronowało, finansowo i organizacyjnie zawsze ją wspierało, Zrzeszenie Studentów Polskich, a nawet przez dekadę Socjalistyczny Związek Studentów Polskich, co dzisiejszym dekomunizatorom palpitacji serca nie raz dostarcza.
Gdy, więc dwa lata wstecz, „Jaszczurom” przyszło świętować chlubny jubileusz 60 – tki, jako równolatek – radowałem się jak dziecko. Radość rychło szlag trafił, przez pana Covida. Niezłomny jest jednak Janusz Madej ( wieloletni prezenter słynnych jaszczurowych dyskotek), jeden z jaszczurowych wujów, który tradycje jaszczurowe kultywuje uparcie w nowoczesnych, także social – mediowych, formach. Doprowadził w końcu, do spóźnionego o dwa lata, jubileuszowego spotkania byłych „jaszczurowców”. Chętnych do spotkania było tylu, że po grupie pierwszych 300 chętnych. , kolejnym, zainteresowanym uczestnictwem – trzeba było odmawiać. Mnie trudno było, gdyż jaszczurowcem jestem z krwi i kości. W pomieszczeniach nad klubem dekadę pracowałem, imprezy współorganizowałem, ba, nawet na własną 40 – tkę i Wieczór Kawalerski – cały klub był mój. Za friko.
Oj, działo się przez 4 dni jubileuszu w „Jaszczurach”. Od czwartku do niedzieli. Zaczęliśmy świętowanie poznając i zaczytując się jubileuszowej książeczce Jarka Janowskiego ( ongiś dyrektor programowy, satyryk i konferansjer). A niej mnóstwo śmiesznych anegdot. Podczas piątkowego Wieczoru Historii doszło do najważniejszego spotkania wszystkich „Jaszczurowców”, których nazwisk Wam wymienić nie zdołam, gdyż nie wiem, kto ważniejszy. Czy Andrzej Sikorowski, czy Jan Poprawa, czy dyrektor Teatru Bagatela, Andrzej Wyrobiec. Wielu podobnych im, „Jaszczurowców” przybyło świętować.
Wiele się działo, podczas tego niezapomnianego wieczoru. Był koncert Krakow Street Band ( warszawianin Wojciech Mann poleca!), był koncert przesławnego Chóru Wujów ( La Scala błaga ich o wolne terminy koncertowe, a oni ich nie mają, gdyż to sami Prezesi czegokolwiek są), były torty, wspomnienia, życzenia następnego spotkania.
Wierzę w to, że Klub „Pod Jaszczurami” przetrwa wszelkie wichry historii. Zapewniał mnie o tym, Janusz Boś, obecny włodarz „Jaszczurów”, reprezentujący studencką fundację. Będzie tam nadal kultura studencka wyższych lotów.
Czyli czar krakowskich „ Jaszczurów” trwa. I trwa mądrze mać. Choćby nie wiem co w głowach młodzieży się działo.

 

Poprzedni

Walka z ubóstwem i rewitalizacja obszarów wiejskich: Ścieżka rozwoju obszarów wiejskich o specyficznej dla Chin charakterystyce

Następny

Mój dziennik politycznie niepoprawny