16 listopada 2024
trybunna-logo

Cień wielkiej góry

Wyznam z całą szczerością, że książka ta wciągnęła mnie mechanizmem obcości i zaprzeczenia, egzotyzmem, czymś z gruntu mi obcym. Nie rozumiem tej fascynacji, która każe dorosłym ludziom zadawać sobie ekstremalny trud wspinania się po jakichś górach czy skałach. Nie rozumiem, bo jawi mi się to jako niezmierzone źródło nudy.

Nie jest mi obcy wysiłek fizyczny, ale wolę fascynującą lekturę w fotelu, z filiżanką herbaty lub kawy. „Nie rozumiem” – może to nietrafne w tym przypadku słowo? Może trafniejsze byłoby użycie zwrotu „nie przyswajam”.
Czego ci ludzie szukają w tych górach? Konfrontacji z naturą? Sprawdzenia granic swoich możliwości i swojej odporności? Przekroczenia granic?
Ale przecież to eksperyment w warunkach – jakkolwiek by to paradoksalnie nie zabrzmiało – sztucznych, niczym nie przypominających codzienności życia człowieka w warunkach zwykłej egzystencji. Himalaiści, alpiniści czy taternicy mówią, że nabyta podczas wspinaczek odporność przekłada się na życie. Nie wierzę im.
Wiele faktów wskazuje na to, że ci skalni herosi, w zwykłym życiu radzą sobie średnio, że bez wspinania przeżywają pustkę i nałogowy głód. Niejeden tydzień z życia zwykłego człowieka nie-himalaisty dostarcza bardziej hardkorowych doświadczeń niż pół roku wspinaczki.
Poza tym nie mogę oprzeć się wrażeniu (wrażeniu – podkreślam dobitnie), że u podstaw tej wspinaczkowej pasji leży skrajny egoizm, narcyzm, nakierowanie się na siebie, wsobność. Kazać bliskim, żonom, kochankom, dzieciom etc. znosić to. W imię nasycenia swego widzimisię kazać im żyć całymi miesiącami w samotności, deprywacji, niepewności, lęku. Himalaiści i im podobni powinni być objęci zakazem zawierania małżeństw, ale przede wszystkim sami powinni mieć tyle rozsądku, by wyrzec się stałych rodzinnych związków. Uważam tak bez względu na to, czy ich żony, rodziny to akceptują czy nie. Ich mężowie-himalaiści nie powinni stawiać ich przed takim dylematami.
Takie i nie tylko takie odczucia i myśli towarzyszyły mi podczas lektury książki Katarzyny Zdanowicz, do niedawna prezenterki TVN 24. Zdanowicz przeprowadziła i spisała dziewięć rozmów z „penelopami”, żonami sławnych himalaistów: Ewą Kurtyką, Katarzyną Wielicką, Izabelą Hajzer, Elżbietą Pawlikowską, Elżbietą Dąsal, Anielą Łukaszewską, Anną Solską Mackiewicz, Aleksandrą Leksińską, Agnieszką Korpal. I wciągnęła mnie ta lektura, mimo to wszystko, o czym wyżej napisałem, mimo wspomnianych idiosynkrazji. Mimo? A może właśnie dlatego? Bo tylko inność jest ciekawa? – że sparafrazuję Józefa Mackiewicza.
Ale na pewno także dzięki umiejętnościom dziennikarsko-wywiadowczym Katarzyny Zdanowicz, która potrafiła nakłonić swoje rozmówczynie do intymnych często wyznań i nadać ich narracjom atrakcyjny w lekturze kształt.
„Dziewięć niezwykłych kobiet – czytamy w nocie na okładce książki – Dziewięć opowieści o czekaniu, lękach, dumie, a nierzadko rozpaczy. Kiedy oni zdobywają najwyższe szczyty świata, są bohaterami mediów, one w domach walczą z codziennością. Jak dużo są w stanie poświęcić w związkach, żeby partner mógł realizować swoją ekstremalną pasję? W imię czego żony i partnerki himalaistów żyją w cieniu wielkiej góry?” No właśnie, w imię czego?
Katarzyna Zdanowicz – „Zawsze mówi, że wróci”, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2021, str. 291, ISBN 978-83-66219-4-8

Poprzedni

Galaktyka pamięci

Następny

Niemcy też z inflacją