Coraz częściej w polskim piśmiennictwie pojawia się tematyka historii materialnej. Już nie tylko wielkie kwantyfikatory, wielkie wojny, bitwy, układy, wielkie sprawy polityczne są przedmiotem zainteresowania piszących o historii, ale także ta „mała” rzeczywistość, która otacza ludzi nawet wtedy, „gdy na całym świecie wojna” – przedmioty codziennego użytku, chleb powszedni, ubrania, mieszkania, pojazdy.
Dobrze ją widać, gdy się zagląda do codziennych gazet wydawanych w czasie wojny, okupacji, gdzie na czołówkach pierwszych stron są wielkie nazwiska, wielkie układy, wielkie deklaracje i wielkie fronty wojenne, a na stronach ostatnich można w dziale ogłoszeń przeczytać reklamy mydła, powidła, opon, bielizny, oferty sprzedaży tarcicy i nafty, a także ogłoszenia, drobne, poszukiwanie pracy, oferty wyleczenia pryszczy na twarzy czy informacje o repertuarze scenicznym („Cacko z dziurką”). Dziennikarka Karolina Sulej,choć podjęła patetyczny i tragiczny temat Holocaustu, także pokazała go przez owe okulary praktycyzmu. W tym celu spotkała się na rozmowy-opowieści z kilkunastoma kobietami, Żydówkami (oraz jednym mężczyzną) i opowieści te spisała. A ponieważ głównymi bohaterkami opowieści są głównie kobiety, więc zasadniczym leitmotywem opowieści jest higiena i moda. Pamiętam wiosenny numer krakowskiego „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” z 1941 roku z barwną okładką, na której figurowały eleganckie panie w płaszczach i kapeluszach reklamujące wiosenna modę. Autorka przywołuje przykłady działających w warunkach okupacji salonów mody (n.p. „Magda” przy ulicy Marszałkowskiej 124/128) w Warszawie, odwiedzanych przez liczne panie, które znajdowały tam ucieczkę od straszliwej rzeczywistości okupacyjnej. Moda wojenna była prostą kontynuacją przedwojennej, jako że możliwości wprowadzania nowinek modowych w takich warunkach było bardzo trudne. Wojna sprawiła, że moda tak damska, jak i męska, właściwie nie podlegała zasadniczym (nie licząc detali) zmianom przez ponad dwadzieścia lat ( mniej więcej lata 1935-1957). Jednak ci, którzy żyli w warunkach (choćby ograniczonej obostrzeniami okupacyjnymi) względnej wolności często nawet nie zdawali sobie sprawy, że dla pozbawionych wolności, więźniów niemieckich, gestapowskich więzień czy obozów koncentracyjnych, możliwość zachowania czy zdobycia godziwego przyodziewku i utrzymania higieny osobistej była – nie jest to sformułowanie przesadą – kwestią życia i śmierci. Zachowanie higieny, czystości, schludności w warunkach uwięzienia w obozie koncentracyjnym czy w więzieniu było dla tych kobiet kwestią ocalenia godności, więc poświęcały temu ogromnie wiele wysiłku i czasu. I o tym także opowiadają w tej książce rozmówczynie Karoliny Sulej. Zachowanie „fasonu” to nie była tylko kwestia ubrania się, ale także demonstracja niepokory w stosunku do okupanta i losu, jaki ludziom zgotował. Z tego punktu widzenia nie mniej interesująca ( a może nawet bardziej, bo więcej „mówiła”, była silniejszym komunikatem) była moda męska, n.p. owe słynne oficerki młodych konspiratorów, bryczesy i długie płaszcze, które były znakiem niesubordynacji, buńczuczną deklaracją przeciw okupantowi. Dlatego chętnie bym przeczytał napisaną przez Karolinę Sulej historię mody męskiej czasów wojny i okupacji.
Karolina Sulej – „Historie osobiste. O ludziach i rzeczach w czasie wojny”, Czerwone i Czarne, Warszawa 2021, str. 223, ISBN 978-83-66219-42-7