30 listopada 2024
trybunna-logo

Żeby było widać, że coś się robi

Organy administracji państwowej biorą się za suplementy diety z podobnym hałasem i zapałem, jak kilka lat temu rząd Platformy Obywatelskiej za dopalacze. Ciekawe, czy i skutek będzie równie znikomy?

Reklamy suplementów diety błędnie sugerują, że te produkty leczą i stanowią remedium na liczne dolegliwości. Producenci, aby zachęcić konsumentów, nie powinni wykorzystywać wizerunku farmaceuty czy pedagoga szkolnego. To tylko niektóre zastrzeżenia, które zgłosił ostatnio Urząd ochrony konkurencji i konsumentów wobec producentów suplementów diety i zachwalających je reklam. Urząd wszczął kolejne postępowania dotyczące tych środków spożywczych.

Cuda cuda ogłaszają

UOKiK podkreśla, że suplementy diety nie leczą ani nie zapobiegają chorobom. Ich celem jest uzupełnienie normalnej diety, dlatego w ich składzie znajdziemy witaminy lub składniki mineralne. W związku z tym przypisywanie im właściwości leczniczych w reklamie jest bezprawne. Na podstawie takiego przekazu, konsument błędnie myśli, że kupuje lek, a nie żywność.
Urząd skoncentrował się na monitorowaniu reklam suplementów diety. Jego zdaniem, największe wątpliwości budzi przede wszystkim przypisywanie tym produktom właściwości, które posiadają leki.
„Reklamy sugerują szybką poprawę zdrowia, zrzucenie wagi, wykorzystują autorytet farmaceuty czy pedagoga szkolnego. Ponadto, wątpliwości urzędu wzbudza to, że konsument nie jest właściwie poinformowany o tym, że reklamowany produkt jest suplementem – np. w reklamach telewizyjnych słowo „suplement” pojawia się przez bardzo krótki czas i jest napisane małą czcionką” – informuje UOKiK w swym najnowszym raporcie.
W wyniku tych obserwacji, urząd wszczął postępowania przeciwko firmom: Aflofarm Farmacja Polska (producent środka Magmisie) oraz Logihub (producent Green Magmy).
UOKiK-owi nie podoba się nachalne wmawianie, iż suplementy diety posiadają właściwości lecznicze – i prezentowanie ich jako panaceum na liczne dolegliwości Polaków.
Nasza bezwzględna skuteczność
Na przykład Aflofarm Farmacja Polska sugeruje bezwzględną skuteczność żelków Magmisie. W ich reklamie padają stwierdzenia, że dzieci, które je stosują, lepiej radzą sobie ze stresem i potrafią się skoncentrować.
Tymczasem przyczyny mogą być różne, tak jak sposoby eliminacji stressu. Ponadto, przekaz reklamowy chce uwiarygodnić się autorytetem rzekomego pedagoga szkolnego, który zaleca stosowanie tego suplementu, mimo że nie należy to do jego kompetencji. W kwestii suplementów diety nawet autentyczny pedagog szkolny nie ma przecież zielonego pojęcia.
Natomiast Green Magma, produkowana przez Logihub, ma jakoby działać „przeciwzapalnie”, pomimo że nie jest lekiem na zapalenia. Jej reklamy sugerują zaś, że z pomocą green magmy „zrzucisz nawet 20 kilogramów”.
To oczywiście zwykła lipa – i w świetle naszego prawa, takie oświadczenia zdrowotne są niedozwolone. Poza tym, reklamy Logihub kłamliwie informowały o promocji ograniczonej w czasie: „taka okazja się więcej nie powtórzy”, „tylko przez 15 minut”. Nie było to oczywiście prawdą, ponieważ oferta obowiązywała cały czas.

Walka z wiatrakami

UOKiK cały czas prowadzi wszczęte w 2016 roku trzy postępowania, w których postawił inne zarzuty wobec firmy Aflofarm Farmacja Polska. Wtedy poszło o środki RenoPuren Zatoki Hot oraz RenoPuren Zatoki Junior.
Postępowaniem objęta jest też firma Walmark (za specyfiki Pneumolan i Pneumolan Plus) oraz Olimp Laboratories (za produkt Chela Mag B6).
Pomysłowość nazewnicza jest tu godna podziwu. Kiedy te postępowania się zakończą, oczywiście nie wiadomo.
Wiadomo jednak, że mogą zakończyć się przyjęciem zobowiązania złożonego przez przedsiębiorców, że zaprzestaną swego procederu, albo stwierdzeniem stosowania praktyki naruszającej zbiorowe interesy konsumentów. Konsekwencją będzie nałożenie kary finansowej, której maksymalny wymiar to 10 proc. obrotu danego przedsiębiorcy – oraz nakaz usunięcia trwających skutków naruszenia prawa. Co jest jednak wątpliwe, bo firmy oczywiście odwołają się do sądu

Bezczynny sąd dyscyplinarny

Nie od dziś mówi się, że istnieje potrzeba stworzenia kodeksu dobrych praktyk przez branżę suplementów diety. Propozycja ta, ostatecznie przyjęta przez producentów, nie spełnia jednak oczekiwań regulatorów rynku.
Przede wszystkim, projekt kodeksu obejmuje praktyki, które można wyeliminować już w oparciu o obowiązujące przepisy – i nie wnosi niczego nowego.
Kodeks zawiera ponadto, zdaniem UOKiK, mało dotkliwe sankcje za naruszenie jego zasad. Wśród tych kar jest między innymi poinformowanie o nagannym zachowaniu – ale wyłącznie sygnatariuszy kodeksu dobrych praktyk. Tymczasem, w opinii UOKiK, sankcją powinno też być między innymi upublicznienie orzeczenia sądu dyscyplinarnego ze wskazaniem nazwy suplementu i producenta.
Co do pomysłu sądu dyscyplinarnego branży, mającego rozpatrywać skargi przeciw producentom, to jest on słuszny. Ważne jednak, aby skierować sprawę do niego mogli też konsumenci i organizacje konsumenckie – a nie wyłącznie producenci, którzy przystąpili do kodeksu dobrych praktyk, jak proponują przedstawiciele branży.
Zastrzeżenia UOKiK dotyczyły również tego, że sąd dyscyplinarny zajmowałby się jedynie sprawami, wobec których organy administracji publicznej czy sądy powszechne nie prowadziłyby działań. Takie ograniczenie jest nieuzasadnione. Mogłoby bowiem w rezultacie dojść do sytuacji, w której sąd dyscyplinarny nie zajmowałby się żadnymi sprawami, a już z pewnością żadnej nie byłby w stanie dokończyć.
W efekcie to administracja rozwiązywałaby problemy dotyczące reklam suplementów diety, a nie sama branża, która teoretycznie się do tego zobowiązała, przyjmując kodeks dobrych praktyk.

Kodeks jako atrapa

Kodeks dobrych praktyk wprowadza aż sześciomiesięczny okres od podpisania jego warunków przez sygnatariusza, na dostosowanie się do zawartych w nim wymogów. Zdaniem urzędu, reklamy sygnatariuszy powinny odpowiadać stawianym w nim wymaganiom już w momencie jego podpisania, a nie dopiero po 6 miesiącach. Inaczej przystąpienie do kodeksu może być wykorzystywane przy działaniach reklamowych i wizerunkowych, sugerujących, że producenci suplementów spełniają jego warunki – co nie będzie prawdą co najmniej przez pół roku. Skutek może więc być odwrotny do zamierzonego.
Projekt kodeksu dobrych praktyk, słusznie zresztą oprotestowany przez UOKiK, pokazuje, że pary w gwizdek dmuchany przeciwko suplentom poszło już dużo. Należy się więc obawiać, że na parze się skończy, bo producenci, tak jak to robili już z dopalaczami, natychmiast wycofają zakwestionowany środek ze sprzedaży, zastępując go innym, o zmienionej nazwie ale bardzo podobnym składzie. I zabawa w ciuciubabkę z urzędami będzie trwać dalej.

Poprzedni

Żyła jeszcze walczy

Następny

Dwanaście meczów bez straty gola