29 listopada 2024
trybunna-logo

Zdrowy może doczeka

Na leczenie przeznaczamy coraz więcej, a kolejki do lekarzy coraz dłuższe – tak właśnie funkcjonuje polski model opieki medycznej.

67 751 200,67 tys. zł wydał w ubiegłym roku Narodowy Fundusz Zdrowia (czyli praktycznie, my wszyscy) na świadczenia medyczne. Było to aż o o 4 412 779,27 tys. zł więcej niż w 2014 r. (wtedy wydano 63 338 421,40 tys. zł).
Jednocześnie, w porównaniu do 2014 r., w roku ubiegłym wydłużył się średni czas oczekiwania na pomoc lekarzy-specjalistów oraz na łóżko w większości oddziałów szpitalnych.

Coraz drożej, coraz gorzej

Mowa tu o naprawdę wielkich pieniądzach. Dla porównania w 2014 r. wzrost kosztów świadczeń zdrowotnych w stosunku do 2013 r. (62 077 982,88 tys. zł) był znacznie mniejszy i wyniósł „tylko” 1 260 438,52 tys. zł.
Niestety, w ubiegłym roku, pomimo zwiększenia o wspomniane ponad 4 mld zł (w tym 1,5 mld zł z tak zwanego funduszu zapasowego) wartości umów zawartych przez NFZ z zakładami opieki zdrowotnej, oraz wprowadzenia od 1 stycznia 2015 r. „pakietu kolejkowego” (czyli nowych zasad prowadzenia list osób oczekujących, mających na celu skrócenie czasu oczekiwania pacjentów na usługi medyczne), skutek był dokładnie odwrotny.
Dostęp pacjentów do świadczeń zdrowotnych w 2015 r., w większości rodzajów oddziałów szpitalnych i poradni specjalistycznych, pogorszył się. Czas oczekiwania był dłuższy, choć zróżnicowany w zależności od województwa.
Czyli, za ogromne pieniądze, spowodowano, że sytuacja się pogorszyła.

Za cztery lata (jak dobrze pójdzie)

I tak na przykład, w poradniach endokrynologicznych średni czas oczekiwania (mowa o tak zwanych „przypadkach stabilnych”) wzrósł w stosunku do 2014 r. o 21 dni (z 143 do 164 dni, tj. o 14,7 proc.).
W oddziałach laryngologicznych dla dzieci – wzrósł o 40 dni (z 127 do 167 dni, o 31,1 proc.)
W oddziałach rehabilitacyjnych – o 62 dni (z 286 do 348 dni, o 21,7 proc.).
Najdłuższy średni czas oczekiwania odnotowano w poradniach leczenia osteoporozy (średnio trzeba było czekać 296 dni), genetycznych dla dzieci (189 dni), endokrynologicznych dla dzieci (180 dni), endokrynologicznych dla dorosłych (164 dni), immunologicznych dla dzieci (148 dni) oraz chorób tarczycy (148 dni).
Podobnie było i w lecznictwie szpitalnym. Najdłużej na przyjęcie na oddział należało czekać w przypadku oddziałów laryngologicznych dla dzieci (167 dni), audiologiczno-foniatrycznych (165 dni), leczenia oparzeń (162 dni), urologicznych dla dzieci (152 dni), laryngologicznych (131 dni) oraz chirurgii urazowo – ortopedycznej (129).
W skrajnych przypadkach czas oczekiwania był jeszcze o wiele dluższy. Bardzo długo – aż 1234 dni – należało czekać na rehabilitację w oddziałach paraplegii.
Rekordy biło natomiast leczenie stawu biodrowego, stawu kolanowego oraz zaćmy. Średni rzeczywisty czas oczekiwania przekraczał nawet 1400 dni czyli ponad cztery lata.
W zdrowotnym raporcie Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) z 2015 r. dokonano oceny czasu oczekiwania na operacje zaćmy i stawu biodrowego.
Stwierdzono, że w przypadku operacji zaćmy w Polsce czas oczekiwania jest najdłuższy spośród wszystkich badanych przez OECD państw – średnio ponad 400 dni.
Natomiast w przypadku operacji stawu biodrowego czas oczekiwania w Polsce już tylko zalicza się do najdłuższych (gorzej niż u nas jest w Chile) i wynosi średnio ponad 350 dni.

To nie zabije, ale osłabi

Cały czas mowa o „przypadkach stabilnych”, gdzie tak długie czekanie nie groziło utratą życia. Na pewno jednak powodowało pogorszenie stanu zdrowia – i prowadziło w konsekwencji do skrócenia czasu trwania życia.
Tak więc, stwierdzić trzeba, że NFZ nie zapewnił równego dostępu do świadczeń zdrowotnych dla wszystkich ubezpieczonych – a to było złamaniem prawa, bo naruszało ustawową zasadę równości dostępu.
Nie jest to oczywiście winą samego funduszu, lecz sposobu organizacji opieki medycznej w Polsce, o czym decydują politycy.

Szpitale czekają na pacjentów

Wszystko to prowadzi do bardzo smutnych wniosków. Zwiększanie nakładów na świadczenia zdrowotne i tworzenie kolejnych programów nie przynosi oczekiwanych efektów.
Kolejki pacjentów do lekarzy nie maleją, nie skraca się też czas oczekiwania na większość zabiegów.
NIK przeprowadziła właśnie kontrolę dotyczącą realizacji zadań NFZ w ubiegłym roku.
Okazuje się, że wydawane są coraz większe pieniądze, czas oczekiwania się wydłuża – a tymczasem, jak zwraca uwagę NIK, dzieje się coraz gorzej pomimo niepełnego wykorzystania potencjału zakładów opieki zdrowotnej.
Na przykład, blisko 90 proc. szpitali deklaruje, że mogłoby wykonywać więcej zabiegów bez zwiększania zatrudnienia i zakupu dodatkowego sprzętu, a zawarte kontrakty mogłyby być wyższe o ok 18 proc., z korzyścią dla pacjentów.
Te 18 proc. to 3 160 mln zł. Oznacza to, że polski system ochrony zdrowia jest wręcz patologicznie niedopasowany do rzeczywistych potrzeb zdrowotnych ludności.

Recepty od zmarłych dla zmarłych

O patologiach można mówić nie bez powodu. Zdarzają się bowiem takie „kwiatki” jak refundacja przez NFZ 11 302 recept na kwotę 708,35 tys. zł, wystawionych osobom zmarłym.
Natomiast w 74 039 przypadkach, na kwotę 5 613,4 tys. zł, recepty wystawiali zmarli lekarze. Nikomu też nie przeszkadzało, że jeden pacjent realizował 881 recept w ciągu roku, zaś jeden lekarz wystawił 33 990 recept w 2015 r. ( średniopowyżej 90 dziennie). Ot, nasza polska solidność i organizacja pracy.
Nic więc dziwnego, że jeśli mamy taką możliwość, leczymy się za granicą.
Koszty leczenia pacjentów poza Polską w ramach tzw. transgranicznej opieki zdrowotnej wyniosły w 2015 r. 8.442,02 tys. zł, a w I kwartale 2016 r. 3.229,82 tys.
Warto zauważyć, że 90 proc. wniosków z 2015 r. oraz 94 proc. w I kwartale 2016 r. dotyczyło e refundacji kosztów operacji usunięcia zaćmy.
Niemal wszystkie te zabiegi (92 proc.) wykonano na terenie Czech. Nasi południowi sąsiedzi to kraj cywilizowany, gdzie opieka medyczna funkcjonuje w miarę normalnie.

Poprzedni

Wrzenie w Bayernie

Następny

Włodarczyk bez nagrody