30 listopada 2024
trybunna-logo

Więźniowie do pracy!

Skazańcy w zbyt małym stopniu przyczyniają się do rozwoju naszego kraju. Rząd PiS chciał to zmienić.

Jednym z większych pracodawców w Polsce jest Służba Więzienna. W naszym kraju około 72 tys ludzi siedzi za kratkami. Odsetek osób pozbawionych wolności, które znalazły zatrudnienie, liczony w stosunku do całej „populacji osadzonych”, jest coraz większy. Wzrósł z 32 proc. w roku 2014 do 34,5 proc. w pierwszym kwartale 2016 r.
Nie wszyscy skazańcy mogą pracować ( na przykład z powodu stanu zdrowia). Rośnie jednak także odsetek zatrudnionych więźniów, liczony tylko w relacji do tych osób pozbawionych wolności, które faktycznie mogły podjąć pracę. Wzrósł on z 55,5 proc. w 2014 roku do blisko 60 proc. w I kwartale 2016 r. Oznacza to, że częstotliwość podejmowania pracy przez osoby pozbawione wolności w Polsce, na tle innych krajów Europy jest stosunkowo wysoka.
Jednym z czynników, które spowodowały wzrost zatrudnienia wśród skazańców, był spadek liczby osadzonych (z 83 tys. w 2010 r. do 72 tys. w 2016 r.). Nastąpiło to między innymi w wyniku częstszego stosowania kar o charakterze „wolnościowym”, w tym kary pozbawienia wolności w warunkach Systemu Dozoru Elektronicznego (obroża na nodze). Tacy skazańcy dużo łatwiej mogli znajdować pracę. Jednak zgodnie z obecną polityką penitencjarną naszego państwa, kary „wolnościowe” często są uważane za zbyt łagodne, więc należy oczekiwać, że w przyszłości nie będą zbyt często stosowane.

Nie ma jak praca społeczna

Służba Więzienna zatrudnia blisko 70 proc. pracujących pozbawionych wolności. Praca odpłatna, a zwłaszcza nieodpłatna, na rzecz jednostek penitencjarnych (przy pracach porządkowych, remontowych, w kuchniach, pralniach itp.) pozwala na ich bieżące, skuteczne funkcjonowanie. Można powiedzieć, że nasze więzienia w dużej mierze darmową pracą więźniów stoją.
Dyrektorzy jednostek Służby Więziennej nawiązują także liczne kontakty z samorządami, urzędami pracy, stowarzyszeniami czy organizacjami charytatywnymi. Dzięki czemu zapewniono wzrost zatrudnienia więźniów – z tym, że tylko zatrudnienia nieodpłatnego. Skazańcy w Polsce są bowiem zwykle traktowani jako darmowa siła robocza. Dorabia się do tego teorie, wedle których walor resocjalizacyjny dla więźniów ma także ich praca za darmo – choć ci,órzy tak uważają, za darmo oczywiście nie pracują.
Praca osadzonych może mieć niemałe znaczenie dla tych, którzy ich zatrudniają. Jeżeli nawet zarabiają, to są oni bardzo tanią, i na ogół zdyscyplinowaną siłą roboczą.
Jak stwierdziła Najwyższa Izba Kontroli, która zbadała system zatrudniania skazańców, ich praca „Pozwala na realizację wielu społecznie użytecznych celów, w tym na określenie lub zachowanie społecznej funkcji więźnia po wyjściu na wolność. Umożliwia zaspokajanie potrzeb ekonomicznych, w tym potrzeb rodziny, jaką osadzony pozostawił na wolności oraz umożliwia mu spłatę zobowiązań alimentacyjnych”.

Szansa dla Planu Morawieckiego

Dziś w największym stopniu z pracy więźniów korzysta więziennictwo, czyli budżet państwa. Dzięki zatrudnianiu skazańców można zmniejszyć koszty polskiego systemu penitencjarnego. W więzieniach łatwiej zaś o zachowanie porządku.
Miało być nieco inaczej. Rząd PiS w ubiegłym roku zaplanował bowiem, że praca więzienna w niemałym stopniu wpłynie na wzrost produkcji i przyczyni się do rozwoju gospodarczego Polski. Miało się to stać za sprawą decyzji Rady Ministrów z września ubiegłego roku.
Wtedy to bowiem Rada Ministrów przyjęła rozwiązania, mające zwiększyć zatrudnienie osób skazanych i pozwolić na dynamiczny rozwój produkcji więziennej. Jak zapewniał wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, szef programu pracy więziennej, osadzeni powinni pracować, by  regulować swoje zobowiązania. Powstał więc „Program Pracy Więźniów”, który miał zapoczątkować dynamiczny rozwój  infrastruktury produkcyjnej na terenie jednostek penitencjarnych. „Chodzi o budowę na terenach więzień hal produkcyjnych o lekkiej konstrukcji, które można by wydzierżawić przedsiębiorcom – w celu wyposażenia ich w maszyny i urządzenia produkcyjne, a następnie zatrudnienia osób pozbawionych wolności” – obiecywała wówczas Rada Ministrów.
Dotychczas więźniowie przeważnie zajmowali się rozmaitymi pracami porządkowymi. Rządowy program miał to zmienić, bo fachowców z różnych dziedzin produkcji jest bowiem w polskich więzieniach pod dostatkiem, a ich kwalifikacje można by z powodzeniem wykorzystać.
„Doświadczenia związane z wykonywaniem nieodpłatnych prac przez osoby osadzone w więzieniach, wskazują na ich przydatność nie tylko w codziennych pracach porządkowych na potrzeby zakładu karnego czy samorządu terytorialnego” – podkreślała wówczas Rada Ministrów.
Rząd zaproponował więc w ubiegłym roku zwiększenie liczby podmiotów, dla których pracowaliby więźniowie – oczywiście nieodpłatnie. Pod wpływem wyzwań rozwojowych stojących przed Polską, Rada Ministrów uznała, że z społecznej pracy skazańców powinny bez ograniczeń korzystać spółki Skarbu Państwa, samorządy terytorialne, spółki komunalne, różne instytucje państwowe i  samorządowe. A także i  placówki oświatowo-wychowawcze (szkoły), podmioty lecznicze (szpitale i przychodnie), oraz fundacje, stowarzyszenia i inne organizacje użyteczności publicznej, niosące pomoc charytatywną. Słowem – praktycznie wszyscy. I nie powinna to być praca dorywcza, lecz systematyczna, wynosząca nie mniej niż 90 godzin w miesiącu. Darmowa praca skazanych miała przyczynić się też do realizacji innowacyjnego programu wicepremiera Morawieckiego ( „Planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju”).

Sprawdzone wzory

Gotowe wzory do naśladownictwa, rząd PIS znalazł w przeszłości naszego wielkiego sąsiada. Na przykład, do sukcesu programu kosmicznego w Związku Radzieckim i umocnienia pozycji ZSRR jako światowego mocarstwa, w dużym stopniu przyczyniła się praca więźniów w Gułagach (radzieckich obozach pracy). Ojciec radzieckiej kosmonautyki Siegiej Koroliow był uwięziony przez sześć lat w syberyjskim łagrze. Pracował tam w specjalnym oddziale dla specjalistów. Zapewne podobne placówki mogły powstawać i ramach przygotowanego przez nasz rząd „Programu Pracy Więźniów”. Z tych zapowiedzi Rady Ministrów na razie niewiele jednak wyszło.
Na osłodę, NIK stwierdziła,że zatrudnianie osób pozbawionych wolności poza murami jednostek penitencjarnych odbywało się w sposób zapewniający bezpieczeństwo dla współwięźniów, jak i społeczności lokalnych. Przypadki samowolnego oddalenia się osadzonych w czasie pracy (najczęściej bez zamiaru ucieczki) miały charakter krótkotrwały. Służba Więzienna podejmowała zaś stosowne działania celem zapobiegania takim sytuacjom w przyszłości (np. wzmożenie nadzoru i wycofywanie osadzonych z zatrudnienia).

Poprzedni

Popis Lewandowskiego

Następny

W Vive Tauronie nic się nie stało?