Turbiny wiatrowe są wprawdzie źródłem czystej energii. Ale też niezmiernie głośnej.
Na wiatrakach się nie znam. W Sejmie zawsze głosowałem za OZE czyli odnawialnymi źródłami energii, których wiatraki są najwyższym przedstawicielem.
Wraz z innymi pukałem się w czoło, słysząc tyrady posłów PiS-u o hałaśliwych wiatrakach, zakłócających spokój mieszkańców wsi. A niedawno…
Trudno dziwić się protestom
A niedawno pierwszy raz stanąłem twarzą w twarz z takim stumetrowym kolosem. Na wybrzeżu w pobliżu Kołobrzegu wiało nieźle, więc skrzydła licznych wiatraków ostro cięły powietrze. Gdy przymknąłem oczy, przypomniały mi się dziesiątki godzin spędzane na wrocławskim i warszawskim lotnisku w oczekiwaniu na samoloty. Startowały i lądowały – hałasując podobnie jak ten wiatrak nade mną. Ale za chwilę powracała cisza. A te wiatraki w okolicy kręciły się bez końca.
Ogniwa fotowoltaiczne pracują w absolutnej ciszy. W ciszy rosną też wierzby energetyczne. I chwała im za to. Bo wiatraki, które miałem wokół siebie, produkowały energię na pewno czystą. Ale też niezmiernie głośną.
Dałbym popalić każdemu, który chciałby kilkaset metrów od mojego domu we Wrocławiu na ul. Hiszpańskiej postawić taki wiatrak. We Wrocławiu na szczęście mi to nie grozi. Ale przestałem się dziwić tym, którzy na wieść o budowie farm wiatrowych w pobliżu swoich domów – protestują.
Interes naszym kosztem
Na wiatrakach – powtarzam – się nie znam. Ale kiedyś nie znałem się też na Otwartych Funduszach Emerytalnych. Niewiele wiedziałem o kredytach frankowych.
Dzisiaj wszyscy wiemy, że w obu wypadkach ktoś zrobił wielki biznes naszym kosztem. On swoje zarobił, zostawiając nas z ręką w nocniku, albo z kredytem nie do spłacenia. Nie wiem jak się mieszka w sąsiedztwie wiatraków, ale kiedyś, mieszkając w Łodzi, miałem w piwnicy hydrofor. Na pewno spełniał wszystkie normy hałasu i pracował ledwie słyszalnie. Ale do dzisiaj zapamiętałem jego ciągły i upierdliwy szum. I ulgę – gdy przestał już pompować.
Na pewno wiatraki są dobrą alternatywą dla dymiących kominów elektrowni. Czy są miłym sąsiedztwem dla mieszkańców okolicznych wsi – tego nie wiem? I konia z rzędem temu, kto potrafi to przekonywająco wyjaśnić. Nie będąc lobbystą ani producenta wiatraków, ani producenta węgla. A na dodatek nie będąc nikim z PiS-u, PO, Zielonych, SLD czy byłego Ruchu Palikota. Bo w każdej z tych partii bycie „za” lub „przeciw” wiatrakom jest po prostu obowiązującym „przekazem dnia”.
Dziwny ten kraj
A na koniec, tak sobie myślę: dziwny ten kraj, nasza Polska. Najpierw na potęgę budujemy wokół autostrad gigantyczne ekrany, jak nikt w Europie. Bo musi być ciszej. Potem zaś za tymi ekranami stawiamy wiatraki, hałasujące niemożebnie. Jak ktoś nie wierzy, niech się przejedzie trasą z Wrocławia do Warszawy. Spotka mnóstwo ekranów i wcale niemało wiatraków.