Mieszkańcy Polski są w coraz większym stopniu narażeni na oddziaływanie promieniowania elektromagnetycznego.
Od kilkunastu lat następuje w naszym kraju dynamiczny rozwój telefonii komórkowej.
Rośnie ruch w sieci, rosną też oczekiwania użytkowników co do jakości i szybkości usług telekomunikacyjnych, wdrażane są coraz bardziej zaawansowane technologie.
Przybędzie punktów G
Najbardziej ekspansywnie rozwija się przesył danych z wykorzystaniem internetu mobilnego. Prognozuje się, że w Polsce ruch ten wzrośnie do 2030 roku aż około 24-krotnie. Takie tempo będzie zbliżone do innych krajów europejskich.
Z rozwojem internetu nierozerwalnie związana jest rozbudowa i zagęszczenie infrastruktury telekomunikacyjnej. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, liczba stacji bazowych telefonii komórkowej wzrosła w Polsce z ponad 13 tys. w 2003 r. do ok. 40 tys. w 2017 r. (nie licząc liczby anten w ramach poszczególnych systemów nadawczych).
Nasza cywilizacja staje przed nowym wyzwaniem. Jeszcze nie korzystamy z wszystkich możliwości, które daje nam sieć o parametrach określanych symbolem 4 G a już mówi się o powstaniu sieci 5 G.
Naukowcy przypuszczają, że w technologii 5 G przesył danych będzie miał prędkość nawet do 100 gigabitów na sekundę. Dziś urządzenia pozwalają na prędkość do 300 megabitów na sekundę.
W moim inteligentnym domu
Do tego wszystkiego, na krajowy rynek wkracza tzw. internet rzeczy. Jest to sieć, w której nie ludzie a rzeczy będą porozumiewały się ze sobą.
Na przykład lodówka w „inteligentnym” (nie mylić z inteligenckim) domu sama uzna, że brakuje jakiegoś produktu i zamówi go w internetowej hurtowni. To zaś może sprawić, że liczba stacji bazowych może wzrosnąć do poziomu w tej chwili niewyobrażalnego.
Ten internetowy postęp technologiczny związany jest z promieniowaniem, na które narażeni są wszyscy, choć w niejednakowym stopniu. Oczywiste jest jednak, że ludzie poddawani są i będą coraz większemu oddziaływaniu sztucznie wytwarzanych pól elektromagnetycznych.
Tymczasem w Polsce, jak stwierdziła Najwyższa Izba Kontroli, brak jest przejrzystych przepisów normujących powstawanie stacji bazowych telefonii komórkowej. Chodzi tu o unormowania, które możliwie wcześnie zapewniałyby miarodajną ocenę narażenia na zwiększone promieniowanie elektromagnetyczne.
Drogo – więc pobieżnie
W dodatku, metody pomiarowe są u nas drogie – i w Polsce nie da się osiągnąć tego, aby zostały zbadane wszystkie anteny, których liczba idzie już w setki tysięcy.
Dlatego też, najważniejsze jest trafne ukierunkowanie pomiarów na te miejsca, w których istnieje potencjalnie najwyższe ryzyko przekroczenia limitu promieniowania.
Ponadto, chodzi o dostosowanie procedur pomiarowych do błyskawicznie rozwijających się technik nadawczych telefonii komórkowej – co oczywiście nie jest proste.
Bez gwarancji pełnej ochrony
Niestety, w wielu sprawozdaniach z przeprowadzania pomiarów brakuje informacji o wynikach odnotowanych wewnątrz mieszkań.
Znajdują się w nich natomiast lakoniczne zdania mówiące, że ”w żadnym punkcie wokół obiektu i w miejscu przebywania ludzi nie zostały przekroczone wartości dopuszczalne” – co zdaniem wielu specjalistów jest niekiedy po prostu poświadczeniem nieprawdy.
Ponadto, w czasie takich kontroli muszą być obecni przedstawiciele operatorów telefonii komórkowej, a to może budzić podejrzenia, że wiarygodność przynajmniej niektórych pomiarów jest ograniczona.
Brak odpowiednich przepisów dotyczących pomiarów, w połączeniu z uproszczonym modelem oceny oddziaływania stacji telefonii komórkowej na środowisko, nie gwarantują niestety, że nowe czy modernizowane instalacje nie spowodują przekroczenia w ich otoczeniu dopuszczalnego limitu promieniowania.
W rezultacie, dochodzić może do narażenia na niebezpieczeństwo zdrowia osób narażonych na oddziaływanie pól elektromagnetycznych – choć, jak uważa dr inż. Jerzy Żurek dyrektor Państwowego Instytutu Badawczego – Instytutu Łączności, takie obawy niejednokrotnie bywają nieco przesadzone.