Szef KRRiT ośmieszył się, wzywając by nazwiska Julii Przyłębskiej nie łączono z Trybunałem Konstytucyjnym. Mimowolnie, w ten sposob przypomniał jednak, kto w istocie stoi za wyrokami obecnego TK.
Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Witold Kołodziejski wezwał, by media (chodzi mu zwłaszcza o TVN) przestały używać sformułowania „Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej”. Pan przewodniczący wprawdzie nie raczy zauważyć szczucia i nachalnej jednostronnej propagandy uprawianej w PiS-owskiej telewizji „publicznej”, ale jego uczucia rani tak bolesny problem, jak dodawanie do TK nazwiska pani Przyłębskiej przez niektóre media.
Wzruszająca jest ta troska pana przewodniczącego o stosowanie właściwego nazewnictwa instytucji, która według niego jest po prostu Trybunałem Konstytucyjnym. Można też oczywiście zrozumieć, że łączenie nazwiska pani Przyłębskiej z nazwą „Trybunał Konstytucyjny” uznaje on za uwłaczające dla samego Trybunału. To jednak odważna ocena, panie przewodniczący!.
Rzowijając swą myśl, pan przewodniczący Kołodziejski oświadczył, iż używanie terminologii „Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej” jest niewłaściwe, gdyż „tego rodzaju, niezgodne z prawdą informacje, wprowadzają odbiorców w błąd i utrwalają nie tylko nieprawdziwe przekonanie o indywidualnej, spersonifikowanej decyzji prezes Trybunału Julii Przyłębskiej, lecz przede wszystkim krytykę wyroku Trybunału Konstytucyjnego, dokonywaną przez część społeczeństwa kierując ją, w sposób zindywidualizowany, do konkretnej osoby uczestniczącej w podejmowaniu rozstrzygnięcia”.
Przekładając te słowa na ludzki język, wydaje się, iż panu przewodniczącemu Kołodziejskiemu chodzi o to, że „część społeczeństwa” może uważać, że to pani Przyłębska jest w jakiś sposób odpowiedzialna za orzeczenia wydawane przez Trybunał Konstytucyjny – a przecież, jego zdaniem, na pewno tak nie jest. Co więcej, pan przewodniczący Kołodziejski stwierdził, iż uznawanie odpowiedzialności pani Przyłębskiej za orzeczenia TK „może stanowić element nękania, zastraszenia, a nawet mowy nienawiści”. Tu również wypada się zgodzić z panem przewodniczącym Kołodziejskim: w istocie, orzeczenia obecnego Trybunału Konstytucyjnego mogą skłaniać do nękania i zastraszania oraz dobrze służą wywoływaniu uczuć nienawiści.
Pan przewodniczący Kołodziejski uważa, że poprzez używanie terminologii „”Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej”, odbiorcy otrzymują „nieprawdziwe informacje” dotyczące konstytucyjnego organu państwa jakim jest TK.
A przecież rozdział VIII Konstytucji RP wskazuje, że Trybunał Konstytucyjny jest władzą odrębną i niezależną od innych władz, zaś wszyscy sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji – mówi, całkiem serio, pan przewodniczący Kołodziejski. I dodaje, że nagminne używanie nazwiska, kieruje uwagę odbiorców na osobę prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, dając tym samym nieprawdziwe wskazanie, iż to nie konstytucyjny organ rozpatrywał sprawę i wydawał orzeczenie.
Szef KRRiT wezwał zatem zaprzestania używania określenia „Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej”. Na jego wezwanie odpowiedział Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który poradził przewodniczącemu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, żeby wycofał się z tego wezwania. Bodnar podkreślił też, że „z niedowierzaniem” przyjął informację o wezwaniu ze strony przewodniczącego Kołodziejskiego.
Rzecznik Praw Obywatelskich przypomniał przewodniczącemu KRRiT, że zgodnie z art. 213 ust. 1 Konstytucji RP Krajowa Rada stoi m.in. na straży wolności słowa, zaś według ustawy o radiofonii i telewizji, KRRiT stoi na straży wolności słowa w radiu i telewizji, samodzielności dostawców usług medialnych i interesów odbiorców oraz zapewnia otwarty i pluralistyczny charakter radiofonii i telewizji.
– Przypomnienie to jest konieczne, ponieważ komunikat Rady zaprzecza podstawowym zadaniom, które powinna pełnić. Problem jest istotny z uwagi na naruszenie podstawowych wartości ustroju RP, tj. art. 14 Konstytucji, który zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu, oraz art. 54 Konstytucji, gwarantującego każdemu wolność wypowiedzi oraz rozpowszechniania informacji – oświadczył rzecznik Adam Bodnar.
Według RPO, nazwa Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej „niezależnie od pejoratywnych konotacji i ewentualnego krytycznego ładunku” (dodajmy – czego RPO delikatnie już nie powiedział – że całkowicie uzasadnionych), nie tylko mieści się w pełni w granicach swobody informacyjnej środków masowego przekazu, ale również jest stwierdzeniem zgodnym z prawdą.
Sędzia TK Julia Przyłębska uważa się przecież za Prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Poza tym, w sprawie ustawy aborcyjnej (a w tym kontekście media najczęściej używały ostatnio kwestionowanego określenia) była przewodniczącą składu, który wydał rozstrzygnięcie o niekonstytucyjności jednej z trzech przesłanek dopuszczających aborcję – zauważył RPO. Z tego też względu odżegnywanie się od imienia i nazwiska pani Julii Przyłębskiej byłoby niezgodne z faktami. Co więcej, mogłoby zostać odebrane jako niezgodna z faktami próba publicznego pozbawienia wpływu sędzi na treść wydanego rozstrzygnięcia – ocenił Adam Bodnar.
Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich, w tej sytuacji wezwanie skierowane przez przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji „nie tylko narusza podstawowe zadania tego organu, lecz może stanowić próbę wywołania tzw. efektu mrożącego, to jest niedopuszczalnego wpływania na sposób formułowania przekazu przez media”. – A to co jest sprzeczne nie tylko z Konstytucją, lecz również z art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – zaznaczył RPO.
Adama Bodnar dodał także, że wezwanie ze strony przewodniczącego Witolda Kołodziejskiego „może też być odczytywane jako aspiracja do dokonywania prewencyjnej kontroli środków społecznego przekazu, czego wyraźnie zabrania art. 54 ust. 2 Konstytucji”. Ten przepis stanowi, że „cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane”, przy czym „ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej”.
Bodnar przypomniał też, że nikomu jakoś nie przeszkadza używanie sformułowań „rząd Mateusza Morawieckiego” – co jest powszechnie stosowanym stwierdzeniem, całkowicie zgodnym z prawdą i w żadnym stopniu nie umniejszającym roli i funkcji konstytucyjnych organów państwa”.
Jak widać, między przewodniczącym KRRiT Witoldem Kołodziejskim, a RPO Adamem Bodnarem istnieje różnica zdań nie do pogodzenia. W tej sytuacji wydaje się, że najlepiej używać określenia: „Trybunał Konstytucyjny Jarosława Kaczyńskiego”. Ma ono tę zaletę, że jest chyba najbardziej zbliżone do coraz bardziej otaczającej nas rzeczywistości.