Potrzebne są wszelkie działania, nie tylko na szczeblu całej Unii Europejskiej, które mogą skłonić Rosję do respektowania norm międzynarodowych i wstrzymania agresji przeciw Ukrainie.
W odpowiedzi na inwazję Rosji na Ukrainę, Zachód wykorzystał znane już od starożytnych Aten rozwiązanie w postaci sankcji gospodarczych. Na Rosję nałożono kilka pakietów sankcji, które doprowadziły tam do szybkiego wzrostu cen. Rosyjski bank centralny musiał ratować gospodarkę podnosząc stopy procentowe z 9,5 proc. do 17 proc.
Sankcje muszą skłonić Rosję do respektowania norm międzynarodowych i powstrzymać inne państwa przed podobną agresją. Konieczne jest uderzenie w rosyjski handel (szczególnie surowcami), finanse, transport oraz szeroko idące wykluczenia polityczne i personalne. Restrykcje muszą dotyczyć także Białorusi – drugiego z agresorów – wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego „Sankcje w dobie konfliktów. Narzędzia, doświadczenia i konsekwencje”. Niestety, rząd PiS wyraźnie nie kwapi się do podobnych działań.
Począwszy od 432 r. p.n.e. i embarga handlowego Aten na sąsiadujące miasto Megarę sankcję gospodarcze próbują ograniczać eskalację wojen. Najbardziej znane przykłady z ostatnich lat to sankcje nałożone na: Rosję po aneksji Krymu (2014 r.); Wenezuelę w związku z pogorszeniem demokracji, praworządności i praw człowieka (2014 r.); Iran w związku z budzącym niezadowolenie Izraela rozwojem irańskiego programu nuklearnego (nakładane od 1979 r., wzmocnione w 2012 oraz 2018 r.).
Jak wskazuje PIE, sankcje wprowadzone po aneksji Krymu obniżyły tempo wzrostu rosyjskiego PKB nawet o 2,5 proc.
W przypadku Iranu, rozwijającego program nuklearny wbrew Izraelowi, wpływ sankcji był jeszcze większy, a PKB tego kraju spadło w latach 2011-2015 łącznie o 20 proc. Nałożenie sankcji na Wenezuelę w 2014 r. w wyniku antyamerykańskiej polityki wenezuelskiego rządu i łamania w tym kraju praw człowieka, przyczyniło się do spadku eksportu paliw mineralnych z Wenezueli o 91 proc.
Wspólnota międzynarodowa musi zatrzymać agresorów, którzy dokonują w Ukrainie zbrodni wojennych. Dlatego – to oczywista oczywistość – konieczne są dalsze sankcje. Im większa konsekwencja państw nakładających je tym szybciej można osiągnąć cel w postaci osłabienia gospodarczego państwa łamiącego zasady współpracy międzynarodowej. Państwa Zachodu mają bardzo duże pole manewru, jeżeli chodzi o osłabianie Rosji, ze względu na jej ścisłe powiązanie ze światową gospodarką.
– Unia Europejska jest największym odbiorcą rosyjskiego eksportu. Państwa UE powinny w pierwszej kolejności ograniczać import ropy i gazu – odpowiada on za 36 proc. dochodów rosyjskiego budżetu centralnego i bezpośrednio służy finansowaniu wojny. Równolegle UE i jej sojusznicy powinni sankcjonować eksport usług – aż 45 proc. rosyjskiego eksportu usług trafia do UE, USA i Wielkiej Brytanii. Te ograniczenia bezpośrednio uderzą w 10 proc. rosyjskiego PKB. Trzeba pamiętać, że ze względu na różnicę potencjałów, Rosja w niewielkim stopniu może odpowiadać kontr-sankcjami dla gospodarek UE – podkreśla Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora w Polskim Instytucie Ekonomicznym.
Rosja już ucierpiała w wyniku sankcji, a kryzys będzie się pogłębiał. PIE szacuje, że dotychczasowe działania UE spowodują spadek rosyjskiego PKB w 2022 r. o 15 proc. W ciągu trzech tygodni pełnoskalowej inwazji na Ukrainę ceny w Rosji wzrosły o 8,3 proc., a konsumenci zaczęli masowo szturmować sklepy w obawie przed brakami towarów. Dodatkowo ponad 450 firm europejskich zrezygnowało z działalności w Rosji, a proces wychodzenia z tego kraju będzie trwał.
Państwa Zachodu dysponują zróżnicowanymi możliwościami oddziaływania na Rosję i jej gospodarkę. Sankcje finansowe wywierają natychmiastową presję gospodarczą na Rosję, handlowe uderzają w gospodarkę w dłuższej perspektywie poprzez zmniejszenie zysków rosyjskich eksporterów i odcięcie konsumentów od zachodnich dóbr. Z kolei sankcje polityczne wyłączają Rosję z organizacji międzynarodowych, a personalne są uciążliwe zarówno dla rosyjskiej władzy, jak i oligarchów.
– Trzeba podkreślić, że sankcje handlowe dużo silniej uderzą w Rosję niż w nakładające je państwa Zachodu. UE odpowiada za 10 proc. rosyjskiego PKB, a popyt finalny UE, USA, Japonii i Wielkiej Brytanii na towary i usługi zawierające rosyjską wartość dodaną odpowiada za ok. 14 proc. PKB Rosji. Szczególnie istotne znaczenie mają produkty i usługi, związane z surowcami energetycznymi – stanowią 58 proc. rosyjskiej wartości dodanej dostarczanej z Rosji do UE. Jest to aż 1/5 całej wartości dodanej wyeksportowanej przez Rosję – mówi Jakub Rybacki, zastępca kierownika zespołu makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym.
Osłabianie rosyjskiej gospodarki musi trwać, ale Rosja to nie wszystko. Nie należy zapominać, że restrykcje powinny obejmować także współdziałającą z Rosją przy agresji na Ukrainę, Białoruś. Kraj ten ma duży udział eksportu w swoim produkcie krajowym brutto (62 proc.) i jest w największej mierze zależny od Rosji, która odpowiada za ponad połowę białoruskiego importu towarów i ponad 40 proc. eksportu. Bank Światowy przewiduje, że w 2022 r. spadek białoruskiego PKB wyniesie 6,5 proc.
Bezpośrednie koszty sankcji dla Polski będą niewielkie. Eksport Polski do Rosją i Białorusi stanowi niezbyt znaczącą część polskiej wymiany. W 2021 r. na Rosję i Białoruś przypadało 3,4 proc. polskiego eksportu towarów i 6,4 proc. polskiego importu.
– Naszym zdaniem UE powinna także wzmocnić mechanizm sankcji pośrednich, jak najszybciej odejść od importu rosyjskiego gazu, ropy i węgla, objąć sankcjami wszystkie rosyjskie banki, odciąć Rosję od zachodnich systemów i platform finansowo-transakcyjnych, zaostrzyć sankcje eksportowe i technologiczne oraz zakazać udzielania pomocy finansowej i technicznej dla wszystkich projektów energetycznych w Rosji – podsumowuje Jan Strzelecki, zastępca kierownika zespołu gospodarki światowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym.
Oczywiście, nie ma żadnych przeszkód aby podobne działania podjęła sama Polska, nie czekając na konsensus unijny. Niestety, wyraźnie sprzyjające Władimirowi Putinowi zachowania prominentów PiS, sprawiały, że strona polska niechętnie podchodziła do wprowadzenia jakichchkolwiek antyrosyjskich działań gospodarczych, wykraczających poza to, co już ustaliły wszystkie kraje Unii Europejskiej.
Rządowi propagandyści, udający dziennikarzy w PiS-owskiej telewizji „publicznej”, a także premier Mateusz Morawiecki i czlonkowie jego ekipy, bardzo często krytykują Unię Europejską za rzekome zbyt łagodne traktowanie reżimu Władimira Putina. Ale to tylko odgrywanie teatru na użytek krajowej publiczności. W rzeczywistości, polscy rządzący woleliby nie robić czegokolwiek, co mogło być niechętnie przyjęte przez reżim moskiewski, zaś nasz kraj faktycznie wlókł się w ogonie działań wymierzonych w rosyjską gospodarkę.
Przy takiej „pomocy” rządu PiS dla Ukrainy, naszemu napadniętemu sąsiadowi trudno obronić się przed rosyjską agresją. Ale być może jaskółką zmiany okaże się jest ustawowe wprowadzenie embarga na import węgla do Polski z Rosji i Białorusi, obowiązujące od 15 kwietnia.