Produkcja w Polsce rośnie, koniunktura się poprawia, wyniki są lepsze od oczekiwań. Ryzyko związane z koronawirusem może jednak zniweczyć ten optymistyczny scenariusz.
Lepsze od oczekiwań dane o aktywności gospodarczej w maju wskazują na mocne odbicie gospodarcze. Produkcja sprzedana przemysłu (wyrównana sezonowo) wzrosła o 0,8 proc. , kompensując z nawiązką lekki spadek z kwietnia (jedyny w ciągu ostatnich 13 miesięcy). Nic przy tym nie wskazuje, by pogorszyć się miała bardzo dobra koniunktura w przemyśle – zauważa Paweł Durjasz, główny ekonomista PZU.
Czerwcowy wskaźnik koniunktury Markit PMI po raz drugi z rzędu był rekordowo wysoki. W maju po raz trzeci z kolei mocno wzrosła produkcja budowlano – montażowa. Po zimowej zapaści w budownictwie nie ma już śladu.
W nie tak długiej perspektywie powinny zacząć być realizowane inwestycje w ramach „Polskiego Ładu”, a zbliżające się w 2022 roku wybory samorządowe powinny sprzyjać uruchamianiu inwestycji lokalnych – przewiduje Paweł Duriasz. Do tego wyrównana sezonowo sprzedaż detaliczna wzrosła w maju aż o 12,2 proc. w porównaniu z kwietniem, przewyższając wyraźnie skumulowany spadek z poprzednich dwóch miesięcy, związany z „antypandemicznym” zamknięciem części sklepów. To dynamiczne odbicie sprawiło, że sprzedaż detaliczna przewyższyła już o 3 proc. poziom z lutego 2020 roku, a więc sprzed pandemii.
Można oczekiwać, że konsumpcja po „uwolnieniu” usług też mocno wzrosła. Po danych z dwóch miesięcy drugiego kwartału – zakładając brak negatywnych niespodzianek w czerwcu – można oceniać, że dynamika PKB mogła w II kwartale przekroczyć nawet 11 proc. rok do roku, a „odsezonowany” PKB mógł wzrosnąć o ok. 2,5 proc. w porównaniu z I kwartałem – ocenia główny ekonomista PZU.
Zmniejszenie skali zachorowań na Covid-19 i odmrażanie gospodarki sprzyjało także wzrostowi zatrudnienia. W sektorze przedsiębiorstw zwiększyło się ono w maju o 22 tys. etatów (2,7 proc. r/r), przewyższając nieco prognozy rynkowe. Wzrost liczby ofert zatrudnienia świadczy o solidnym popycie na pracę. Na razie zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw utrzymuje się jeszcze wyraźnie poniżej poziomów sprzed pandemii. Tempo wzrostu przeciętnej płacy w maju w przedsiębiorstwach (10,1 proc. r/r) było zgodne z oczekiwaniami, a wpływ na tę wysoką dynamikę miała niska baza z ub.r. W całym 2021 roku tempo wzrostu wynagrodzeń może wynieść średnio ok. 7 proc. – szacuje P. Duriasz.
W czerwcu inflacja obniżyła się do 4,4 proc. wobec 4,7 proc. w maju. Ponowny wzrost światowych cen ropy naftowej i związany z tym wzrost cen paliw nie pozwolą zapewne na dalszy spadek inflacji w najbliższych miesiącach. Skok inflacji w 2021 r. jest na razie wynikiem działania czynników podażowych i podwyżek cen administrowanych. Sprzyjają temu „wąskie gardła” w produkcji w warunkach zsynchronizowanego światowego ożywienia w przemyśle. Dochodzą do tego podwyżki cen usług, towarzyszące otwieraniu się tego sektora po trzeciej fali pandemii. Na razie oczekiwania inflacyjne konsumentów są zaskakująco stabilne, podczas gdy firmy zdecydowanie oczekują dalszego wzrostu cen.
Niewykorzystane zasoby siły roboczej powinny jeszcze przez jakiś czas przeciwdziałać rozkręceniu się spirali wzrostu cen i płac. Postpandemiczny wzrost produkcji pozwala zaś zwiększyć produktywność i tym samym przyczynia się krótkookresowo do obniżenia dynamiki kosztów pracy. Powinno to łagodzić presję na wzrost cen. Kierując się tymi przesłankami, Rada Polityki Pieniężnej zapewne poczeka do wiosny 2022 r., kiedy wpływ wstrząsów podażowych z 2021 r. powinien wygasać. Jednak najpóźniej w 2022 roku – po ograniczeniu skupu aktywów – konieczne będzie rozpoczęcie cyklu podwyżek stóp (choć zważywszy na ich bardzo niski poziom, lepiej pasuje tu słowo „normalizacja”) – wskazuje P. Duriasz. Projekcje samego NBP wskazują na dynamiczny wzrost PKB w perspektywie 2023 r. i utrzymywanie się inflacji w pobliżu górnej granicy odchyleń od celu inflacyjnego.
Czwarta fala Covid-19, wywołana przez wariant Delta, wzbiera już szeroko w Europie, ale fala zgonów podąża za nią na razie tylko tam, gdzie odsetek zaszczepionych jest stosunkowo niski. Widać ją w Rosji, nie widać w Wielkiej Brytanii czy na Cyprze, w Portugalii, Hiszpanii i innych krajach strefy euro. Dzięki szczepieniom ścisły związek pomiędzy wzrostem zakażeń a przeciążeniem służby zdrowia i wzrostem zgonów wydaje się przerwany. Daje to nadzieję na uniknięcie poważniejszych skutków gospodarczych nowej fali zakażeń w kluczowych gospodarkach świata.
W niektórych krajach przywrócono różne środki ostrożności, ale te mniej uciążliwe dla gospodarki. W tych warunkach prognozy wzrostu gospodarczego pozostają bardzo optymistyczne. Zdaniem głównego ekonomisty PZU, odblokowanie odłożonego popytu da silny globalny impuls do wzrostu PKB. Sprzyja temu powszechny wzrost mobilności i odbudowa wskaźników ufności konsumenckiej. Wskaźniki koniunktury gospodarczej pozostają od kilku miesięcy blisko rekordowo wysokich poziomów. Ryzyko związane z nowymi wariantami koronawirusa ciągle jest jednak największym zagrożeniem dla tego optymistycznego scenariusza.
Bieżące dane o aktywności gospodarczej mogą przy tym kreować fałszywy obraz sytuacji – ostrzega P. Duriasz. W strefie euro majowa produkcja przemysłu przetwórczego obniżyła się o 1 proc. (zaważył tu spadek produkcji samochodów), a nowe zamówienia w Niemczech spadły o 3,7 proc. m/m. Nie jest to jednak objaw zamierania ożywienia w przemyśle. Winne są „wąskie gardła” w produkcji, powstające w warunkach mocnego, zsynchronizowanego ożywienia – braki surowców, półproduktów, zakłócenia dostaw, problemy z dostępnością środków transportu itd. Przy dużej skali zakumulowanych już przez firmy zamówień, prawdziwym problemem jest obecnie redukcja zaległości produkcyjnych, a nie pozyskiwanie nowych zleceń. Problemy z „wąskimi gardłami” będą z czasem rozwiązywane, a produkcja w przetwórstwie przemysłowym pozostanie w tej sytuacji wsparciem dla ożywienia gospodarczego w dalszej części tego roku.
Wychodzeniu z wiosennej fali pandemii towarzyszy silny wzrost cen, wywołany właśnie przez „wąskie gardła” w produkcji i transporcie oraz podwyżki cen w usługach. Inflacja bazowa sięgnęła najwyższego poziomu od 1991 r. (4,5 proc. r/r), ale w strefie euro czerwcowy wskaźnik inflacji wyniósł zaledwie 0,9 proc. r/r. Jak wskazuje P. Duriasz, w strefie euro problemem jest zatem zbyt niska inflacja. Osiągnięcia celu inflacyjnego Europejskiego Banku Centralnego (zmodyfikowanego w czerwcu do 2 proc.) nie oczekuje się przed 2024 r. EBC prognozuje w 2023 r. inflację na poziomie 1,4 proc. Trudno zatem spodziewać się podwyżek stóp procentowych w strefie euro w najbliższych latach, ale ograniczenia skupu aktywów, już tak.