30 listopada 2024
trybunna-logo

Refleksje przy wycinaniu lasu

Z wyjątkiem twórców nowych przepisów, mało kto mógł się domyślić, że nowelizacja ustaw o lasach i o ochronie przyrody spowoduje aż taką rzeź drzew. Brak konieczności uzyskania zezwolenia na wycięcie drzewa nie oznacza przecież, że można ściąć je za darmo. Okazało się jednak, że Polak potrafi doskonale wychwycić i wykorzystać każdą lukę w prawie.

Liderzy PiS mówią dziś o błędzie, który wkrótce zostanie naprawiony. Jacek Sasin twierdzi, że stosowne poprawki do przepisów trafią na posiedzenie Sejmu już w dniu 8 marca. Minister Środowiska Jan Szyszko zapewnia, że niedociągnięcia do ustaw o lasach i o ochronie przyrody będą na pewno usunięte.
Zabrał tez głos sam Jarosław Kaczyński. Na zasadzie dobrego cara, naprawiającego pomyłki swych czynowników, powiedział, że poprawka jest już przygotowana. Uniemożliwi ona wykorzystywanie nowego prawa do omijania ograniczeń i niekontrolowanego wycinania drzew w większych zespołach.
Całe to opowiadanie o błędach w przepisach jest jednak zwykłą lipą dla publiczności.

Jest tak, jak miało być

Z punktu widzenia Prawa i Sprawiedliwości, ugrupowania które przygotowało i przeprowadziło przez parlament nowe prawo o wycince drzew, w tych przepisach wcale nie ma błędów.
Nie bez powodu przecież prezydent Andrzej Duda pośpiesznie podpisał ustawę nowelizującą przepisy o lasach i o ochronie przyrody już 30 grudnia 2016 r., żeby tylko mogła ona wejść w życie od początku bieżącego roku.
Nowe przepisy są dokładnie takie, jakie chcieli mieć działacze PiS – i przynoszą też dokładnie takie skutki, jakich oczekiwali. Miały ułatwiać wycinkę drzew – i ułatwiły ją skutecznie. Cel został osiągnięty, właściciele nieruchomości pozbywają się drzew na potęgę, żeby móc zarabiać na swych gruntach – i o to właśnie chodziło twórcom ustawy.
Dobrze wyraził to zresztą minister Jan Szyszko, który niedawno, gdy nowa ustawa była już powszechnie krytykowana, oświadczył, że każdy ma prawo decydować o drzewach na swojej prywatnej działce, i może je w pewnym momencie wyciąć, gdy mu nie pasują.
Minister rozumuje więc zgodnie z staropolską regułą „szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie”, co można zrozumieć, skoro jest on bogatym posesjonatem (by nie powiedzieć, potężnym obszarnikiem).

Każdemu wolno ścinać

Zresztą, powiedzmy sobie szczerze, nikt kto ma jakikolwiek kawałek ziemi, nie jest w istocie przeciwnikiem nowej ustawy. Ludzie są zadowoleni że u siebie mogą coś wyciąć, bez pielgrzymowania po zezwolenie do gminy, gdzie prawie każdy tylko patrzy, żeby wziąć w łapę za nie utrudnianie sprawy, zaś pozwolenia na wycinkę są przyznawane od ręki jedynie przyjaciołom wójta oraz innym krewnym i znajomym królika.
Większość Polaków nie ma też bałwochwalczego stosunku do drzew bo wiedzą, że wycięty las samoistnie odrośnie po 20 latach – o ile oczywiście czegoś nie postawi się na jego miejscu.
Pytanie więc, dlaczego PiS, skoro ma ustawę o jaką mu chodziło, nie upiera się przy niej i dosyć chętnie godzi się na poprawienie krytykowanych zapisów?
Otóż, dlatego, że dla Jarosława Kaczyńskiego i innych działaczy tego ugrupowania, nie jest to sprawa pierwszoplanowa. Nie widzą więc sensu w tworzeniu kolejnego pola konfliktu – mimo, że PiS rządzi właśnie poprzez umiejętne kreowanie kontrolowanych konfliktów i antagonizowanie społeczeństwa. Jednakże w przypadku wycinania drzew, nowy konflikt do niczego im się nie przyda.
Opozycja i inni krytycy będą bić w obóz władzy jak w bęben – co już zresztą robią – a rząd nie znajdzie rozsądnych, dających się wytłumaczyć publiczności, powodów, dla których nie chce się zgodzić na żadne ustępstwa w oprotestowanych przepisach. Ludzie dojdą więc do wniosku, że PiS się głupio upiera, co może doprowadzić do spadku słupków poparcia tej partii.

Dobry władca wysłucha ludu

Przede wszystkim zaś, to co miało zostać zrobione, w dużej mierze zostało zrobione. Wielu z tych, którzy chcieli coś wyciąć, już swoje wycięli – co dotyczy zwłaszcza przyjaciół rządzącej ekipy. Oni przecież doskonale wiedzieli, jakie zmiany w przepisach są szykowane i zdążyli się odpowiednio przygotować, aby od razu od początku tego roku przystąpić do rżnięcia.
Z punktu widzenia władzy nie ma więc sensu otwierać kolejnego frontu, z góry skazanego na przełamanie. Przeciwnie, władza ma teraz okazję, aby pokazać że jest rozsądna, reformowalna, słucha uwag innych, przyznaje się do błędów, można ją przekonać itp itd. Słowem, same pozytywy.
Jarosław Kaczyński wystąpi w roli mądrego rozjemcy i światłego lidera, a nie żadnego doktrynera.
Przeciwnicy obecnej ustawy będą zaś mieć miłe przeświadczenie, że ich głos ma jakiekolwiek znaczenie i swoimi protestami mogą na cokolwiek wpłynąć.

Wolno, ale nie za darmo

Teoretycznie, nowe prawo obowiązujące od początku tego roku, nie powinno spowodować tak wzmożonej wycinki drzew. W nowelizacji nie było na pozór zapisów, pozwalających na radosne, niekontrolowane rżnięcie. To, że nie trzeba już uzyskiwać zezwolenia na wycięcie drzewa na swojej działce, nie oznacza przecież, że za wycięte drzewo nie trzeba płacić.
Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Po pierwsze więc, jeśli nie trzeba mieć z gminy zezwolenia na ścięcie drzewa, to można ściąć je „na gapę”, nic nikomu nie mówiąc.
Nawet jeśli ktoś się zorientuje i doniesie gdzie trzeba, nie będzie łatwo poniewczasie ustalić, czy ścięte drzewo miało już na tyle duży obwód, że kwalifikowało się do uzyskania zezwolenia.
Po drugie zaś, nowelizacja znacznie rozszerzyła katalog sytuacji, w których drzewa można ścinać już bezpłatnie. Tak więc, zwiększona została liczba przypadków, w których opłaty za usunięcie drzew i krzewów nie trzeba uiszczać.
Zgodnie z nowymi regulacjami, nie trzeba płacić za usunięcie drzew, których obwód pnia mierzony na wysokości 130 cm nie przekracza 120 cm. To naprawdę są już pokaźne drzewa. Te minimum 120 cm w pasie dotyczy topoli, wierzb, kasztanowca, klonu, akacji – czyli kilku popularnych gatunków. Jeśli chodzi o wszystkie pozostałe gatunki, łącznie z dębami czy sosnami, obwód musi mieć minimum 80 cm, co także nie jest mało.
Warto przypomnieć, że wcześniejsze przepisy pozwalały na darmowe usunięcie drzew o dużo mniejszych obwodach – odpowiednio 75 cm i 50 cm.

Pogoda dla pił

Prawdziwą, już nie furtką, ale bramą dla dowolnego ścinania drzew, stał się jednak zapis, mówiący, iż nie trzeba płacić za wycinkę, jeśli usunięcie drzewa dokonywane jest w celu przywrócenia gruntów nieużytkowanych do użytkowania innego niż rolnicze. Nie musi to być określone w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, wystarczy sama decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu.
Czyli, w praktyce, jeśli ktoś ma działkę (o charakterze nie rolnym i nie leśnym lecz np rekreacyjną) na której rosną drzewa, a chce je wyciąć nie po to, żeby na tej działce cokolwiek uprawiać, lecz dlatego, że mu się tak podoba – to może to zrobić za darmo.
No a poza tym, rady gmin uzyskały prawo dowolnego ustalania przypadków, innych niż ustawowe, w których opłata za wycinanie drzew nie będzie pobierana. I oczywiście nasze samorządy w całej rozciągłości korzystają z tego uprawnienia, zezwalając na darmową wycinkę swoim członkom, ich rodzinom i przyjaciołom. No i piły w całej Polsce poszły w ruch.
Na jak długo? Wydaje się, że nieprędko zostaną odłożone. Władza wprawdzie pokaże, że gotowa jest do pewnych ustępstw, ale bez przesady. Liderzy PiS nie zamierzają przecież zrezygnować z pokazywania, kto tu rządzi.
Może więc wprowadzony będzie obowiązek informowania gminy o zamiarze wycinki drzew (będzie mogła zakazać, jeśli znajdzie odpowiedni paragraf) albo częściowo zostaną przywrócone opłaty za rżnięcie.
Wiadomo jednak, że na pewno nie będzie powrotu do takich regulacji ścinania drzew, jakie obowiązywały przed 1 stycznia 2017 r.

Poprzedni

Zrezygnował, bo nie miał wyboru

Następny

Smutny finał balangi