Po raz pierwszy w Polsce zapadł wyrok sądowy korzystny dla osoby spłacającej kredyt we frankach szwajcarskich.
Warszawski sąd rejonowy przyznał skarżącemu kredytobiorcy 18 962 zł odszkodowania. Jest to różnica między wysokością faktycznie płaconych rat kredytu waloryzowanego w frankach, a ratami jakie płaciłby on od identycznego kredytu ale złotowego.
Sąd uznał bowiem, że kredyt zaciągnięty przez klienta mBanku powinien być traktowany nie jak frankowy lecz złotowy – czyli tak jakby od od początku został zaciągnięty w polskiej walucie. Raty powinny więc zostać obniżone.
Polityka i orzecznictwo
Podstawą tego wyroku było przeświadczenie sądu, iż sposób liczenia wysokości rat przyjęty przez mBank jest niezgodny z przepisami. Bank nie określił bowiem w umowie kredytowej z klientem sposobu ustalania kursu franka oraz zastrzegł sobie możliwość jednostronnego decydowania o cenie szwajcarskiej waluty. Czyli, innymi słowy, bank uznał, że może określać wysokość rat wedle własnego widzimisię.
Takie podejście mBanku (i wielu innych działających w Polsce banków) do klientów spłacających kredyty we frankach sprawiają wrażenie ewidentnego bezprawia. Wcześniejsze orzeczenia sądowe w podobnych sprawach były jednak odmienne i oddalały roszczenia kredytobiorców.
Teraz mamy jednak odmienną sytuację polityczną gdyż władzę objęło Prawo i Sprawiedliwość, mające, powiedzmy, mniej bezkrytyczny stosunek do banków niż Platforma Obywatelska. A to oczywiście będzie wpływać na orzecznictwo sądów.
Bo wprawdzie sędziowie są w naszym kraju niezawiśli, niezależni i tak dalej, ale zawsze, należy to powtórzyć, zawsze, istotna zmiana układu politycznego w Polsce powodowała też zmianę linii orzekania sądów w różnych ważkich sprawach karnych i cywilnych. I tak też będzie tym razem.
Na to, że dotychczas było inaczej, zwraca też uwagę przegrany mBank, który ustami swego rzecznika stwierdził: „W tej sprawie bank wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku i złoży apelację. W innych sprawach dotyczących klauzuli waloryzacyjnej walutowych kredytów hipotecznych sądy prezentowały dotąd odmienne stanowisko”.
To prawda, wcześniej sądy decydowały inaczej, ale teraz – warto to jeszcze raz powtórzyć aby zapamiętać – rządzi zupełnie inna ekipa, a tak radykalna zmiana polityczna zawsze w naszym kraju wpływała, wpływa i będzie wpływać na linię orzeczniczą choćby najbardziej niezawisłych sądów. Sędziowie nie są bowiem ludźmi bardziej obiektywnymi niż ogół Polaków.
Pułapka zbiorowych pozwów
Klient mBanku który wygrał w sądzie, wziął w 2006 r kredyt frankowy o wartości 130 tys złotych aby kupić mieszkanie. Raty płacił regularnie ale dziś ma jeszcze do zwrotu 160 tys. zł. Bank centralny Szwajcarii w 2015 r uwolnił bowiem kurs swojej waluty, który raptownie poleciał do góry.
Wprawdzie jednocześnie bank szwajcarski maksymalnie obniżył stopy procentowe, ale banki działające w Polsce nie raczyły tego uwzględniać, obliczając dowolnie wysokość oprocentowania rat kredytów waloryzowanych we franku.
Dotychczas frankowicze, uznający że zostali skrzywdzeni przez banki, często występowali przeciw nim z pozwami zbiorowymi. Autor tego artykułu niejednokrotnie pisał, iż to droga donikąd i zachęcał do pozwów indywidualnych. Osoby występujące z pozwami zbiorowymi były bowiem ofiarami cwanych adwokatów, którzy doskonale wiedzieli iż takie pozwy nie mają szans ale zachęcali do ich wnoszenia bo chcieli zainkasować sute honoraria.
I tak też się działo, gdyż sądy, jak należało oczekiwać, oczywiście uznawały, że kredyty, nawet zaciągnięte w jednym banku, różnią się od siebie więc nie ma podstaw do objęcia ich jednym pozwem zbiorowym. Dlatego cieszy to, że pozwy indywidualne mogą wreszcie okazać się drogą do skutecznego ukarania nieuczciwych banków.
Niestety, to jeszcze nie wieczór
Sąd, wydając wyrok w sprawie klienta mBanku, wziął pod uwagę wcześniejsze orzeczenia dotyczące kredytów w innych bankach (na przykład wydane przez Sąd Najwyższy w 2013 r., czy przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w 2010 r.) stwierdzające, że niedozwolone są klauzule w umowach, dające bankom swobodę ustalania wysokości kursu, po jakim przeliczane są kredyty.
Taka typowa, nielegalna już klauzula, mówiła, że „kwota kredytu denominowanego zostanie określona według kursu waluty zgodnego z tabelą kursów obowiązującą w banku”. Czyli, że bank ustali ją sobie tak jak zechce.
Wyrok warszawskiego sądu nie jest prawomocny, strony czekają na jego uzasadnienie. Sąd z pewnością powinien w tym uzasadnieniu dokładnie wytłumaczyć, dlaczego orzekł, że kredyt zaciągnięty w 2006 r należy od początku traktować jak złotowy, skoro dopiero w 2010 r uznano, iż klauzule o dowolnym ustalaniu przez banki kursu obcych walut są nielegalne?