16 listopada 2024
trybunna-logo

Prominenci PiS się wyleczą

Załamanie systemu ochrony zdrowia przekłada się na wysokie wskaźniki umieralności Polaków. Rządzący się tym jednak nie przejmują.
Zapaść systemu ochrony zdrowia w Polsce stała się złowrogim i śmiercionośnym faktem. Trwająca od blisko dwóch lat pandemia koronawirusa tylko pogłębiła i przyspieszyła kryzys systemu, niszczonego przez rząd PiS. To, że ochrona zdrowia jeszcze jakoś po części funkcjonuje, jest przede wszystkim zasługą odpowiedzialności personelu medycznego i samorządów.
Polska od lat notuje jeden z najniższych poziomów wydatków (publicznych i prywatnych) na ochronę zdrowia – 830 euro na 1 mieszkańca według danych Eurostatu. To daje Polsce trzecie miejsce od końca w Unii Europejskiej, tylko przed Bułgarią i Rumunią. W relacji do PKB rząd mówi o 5,3 proc. wydatków na zdrowie, ale ten wynik jest zawyżony przez sztuczkę w obliczaniu poziomu tych wydatków – zwraca uwagę Lewica. Bez wyraźnego wzrostu nakładów na ochronę zdrowia i głębokich zmian systemowych nie ma możliwości, aby standard ochrony zdrowia zbliżył się do poziomu państw Europy Zachodniej.
Niewystarczające finansowanie ochrony zdrowia sprawia, że wzrasta zadłużenie szpitali – do 16,7 mld zł po II kwartale 2021 r., z czego zobowiązania wymagalne wynoszą ponad 2 mld zł. Bardzo istotnym problemem systemowym jest pogłębiający się deficyt personelu lekarskiego i pielęgniarskiego. Obecnie szacuje się liczbę wakatów na blisko 70 tysięcy. Ponadto wielu lekarzy jest w wieku emerytalnym, a obecna średnia wieku lekarza to ponad 50 lat, zaś 18 proc. z nich przekroczyło 65 rok życia. Podobnie trudna sytuacja panuje w przypadku personelu pielęgniarskiego, którego braki szacowane są na 70 tysięcy etatów.
Głęboki kryzys systemu ochrony zdrowia przekłada się na wysokie wskaźniki umieralności. Najczęstszą przyczyną zgonów w Polsce są choroby układu krążenia i nowotwory. Umieralność z powodu nowotworów złośliwych jest w Polsce wyższa niż średnia dla krajów Unii Europejskiej o około 20 proc. u mężczyzn i ok. 10 proc. u kobiet. Głównym powodem takiego stanu jest niski poziom profilaktyki onkologicznej. Nadal brakuje skoordynowanego podejścia systemowego – począwszy od diagnostyki, przez cały proces leczenia, po rehabilitację. W najtrudniejszej sytuacji są pacjentki i pacjenci spoza dużych ośrodków miejskich. Wielu z nich nie stać na wyjazdy na terapię do miejsc oddalonych nie tylko o dziesiątki, ale i niekiedy o setki kilometrów.
Lewica podkreśla, że pacjenci w Polsce nie mają dostępu do wielu nowoczesnych leków i terapii leczniczych. Niedostępne dla pacjentów pozostaje 50 ze 114 terapii lekowych wymienionych w standardach Europejskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej (ESMO). Jak wynika z danych Oncoindexu, w Polsce jest pełny dostęp tylko do 27 proc. terapii w najbardziej śmiertelnych grupach chorób nowotworowych. Wiele leków nie może być wykorzystanych przez lekarzy onkologów, pomimo że ich stosowanie jest wskazane na bazie aktualnej wiedzy medycznej. Ze względu na utrudniony dostęp do diagnostyki i leczenia onkologicznego w czasie epidemii Covid-19, w ciągu najbliższych lat należy spodziewać się znacznego wzrostu śmiertelności w następstwie chorób onkologicznych.
Szczególnie trudna sytuacja panuje w obszarze chorób rzadkich. Rosnąca liczba zbiórek publicznych na leczenie dorosłych, młodzieży – i co szczególnie poruszające – dzieci ukazuje dramatyczny obraz cierpień chorujących na te choroby.
Jednym z istotnych wskaźników informujących o stanie systemu opieki zdrowotnej są dane dotyczące transplantacji. Liczba przeszczepów w Polsce stale spada, a potencjał donacyjny jest 3 razy niższy niż w państwach Europy Zachodniej.
Niewystarczający jest budżet na refundację leków, który coraz częściej blokuje możliwość stosowania nowoczesnych i skutecznych terapii. Ubożsi pacjenci nie są w stanie kontynuować terapii w warunkach domowych i ostatecznie trafiają do szpitala z dużo gorszym stanem zdrowia po przerwaniu terapii. Szpitalne Oddziały Ratunkowe są niewydolne i coraz częściej nie gwarantują odpowiedniego standardu szybkiej i skutecznej pomocy medycznej.
Pandemia to oblany egzamin z odpowiedzialności rządu PiS. Obnażyła ona brak planowania strategicznego w ochronie zdrowie i styl zarządzania z dnia na dzień. Rząd nie przygotował rezerw personelu, sprzętu oraz bazy szpitalnej na kolejne fale pandemii. Nie podjęto choćby próby poprawy sytuacji osób, które stoją na pierwszej linii frontu: lekarzy rodzinnych czy pracowników oddziałów ratunkowych. Nie zidentyfikowano słabych punktów systemu, który miał pomóc w rozpoznaniu osób zakażonych oraz ich izolacji w domach. Nie sprawdzono czy laboratoria mają odpowiednią liczbę pracowników, odczynników oraz zapasy sprzętu do pracy ciągłej przez wiele tygodni. Sanepid, który miał kierować obywateli na kwarantannę, nie miał środków na wykonanie tego zadania. Szpitale od początku walki z pandemią skarżyły się na braki personelu, sprzętu ochronnego oraz respiratorów. Brakowało szkoleń dla osób, które mogłyby obsługiwać tego typu urządzenia. Wpływ na to miało wieloletnie niedofinansowanie oraz braki kadrowe, za co odpowiedzialny jest rząd PiS.
Straty spowodowane przez koronawirusa zostały pogłębione przez upolitycznienie pandemii w połowie 2020 roku. Rząd PiS zajął się wtedy kampanią prezydencką. Premier Mateusz Morawiecki ogłosił zwycięstwo nad wirusem, prezydent Andrzej Duda swoją postawą zniechęcał do szczepień, a minister Marcin Szumowski mówił o przygotowaniu kompleksowej strategii na jesienną falę pandemii, co jednak nigdy nie nastąpiło. Rząd i prezydent skupili sie na przekazach politycznych zamiast przygotowaniu się do nadchodzącej fali zachorowań oraz kampanii szczepień, co cały czas przynosi negatywne efekty – wskazuje Lewica.
W efekcie w 2020 roku zmarło 76 tys. osób więcej niż rok wcześniej, a liczba tzw. nadmiarowych zgonów należy do najwyższych na całym świecie. Rachityczna promocja szczepień nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Po 10 miesiącach zaszczepiło się dopiero 52,5 proc. społeczeństwa, a w niektórych gminach zaledwie co czwarta osoba jest chroniona przynajmniej przez jedną dawkę szczepionki. Oznacza to, że w Polsce nie ma szans na osiągnięcie odporności populacyjnej, bo nie zostanie osiągnięty wymagany poziom zaszczepienia w społeczeństwie.
Zdrowie powinno być priorytetem każdego rządu. Lewica postuluje zatem, aby jak najszybciej podnieść finansowanie ochrony zdrowia do 7,2 proc. polskiego produktu krajowego brutto. Należy też zwiększyć o 50 proc. liczbę miejsc na kierunku lekarskim i wprowadzić system zachęt dla studentów kierunków medycznych do podejmowania nauki i pracy w Polsce, a także zwiększyć dostępność specjalizacji takich jak geriatria, psychiatria, onkologia, anestezjologia, pediatria. W ramach podniesienia nakładów na ochronę zdrowia konieczne jest zagwarantowanie podstawowego bezpieczeństwa lekowego Polek i Polaków, a w tym celu – zainwestowanie w rozwój polskiego przemysłu farmaceutycznego i uruchomienie linii produkcji szczepionek. Rząd PiS zawsze się jednak wyleczy, więc na to wszystko nie ma szans.

Poprzedni

Gospodarka 48 godzin

Następny

Jak Prawo i Sprawiedliwość „pomaga” rodzinom