22 listopada 2024
trybunna-logo

Program PiS to Drożyzna Plus

Dlaczego dziś prezes Jarosław Kaczyński nie chce skorzystać z własnej recepty na obniżenie cen paliw na stacjach benzynowych?

„Ale drogo” – to częsty komentarz po powrocie ze stacji benzynowej. Ale nie tylko. Poprzez wzrost cen paliw, drożeją wszystkie inne usługi oraz towary.

W 2011 r. Prawo i Sprawiedliwość miało świetną receptę na obniżenie cen paliw. Twierdziło, iż należy obniżyć akcyzę. Jarosław Kaczyński żądając wtedy obniżenia przez rząd ceny paliw mówił, że ówczesnemu gabinetowi po prostu brakuje odwagi i determinacji. – Tę akcyzę można po prostu obniżyć. Jeżeli się ją obniży, to spadnie także cena benzyny – twierdził w 2011 r. prezes PiS. Tej odwagi i determinacji już od sześciu lat  brakuje rządowi PiS. Co prawda akcyza na paliwa została w tym czasie obniżona, ale przy jednoczesnym wprowadzeniu tak zwanej opłaty drogowej. Zrobiono to w ten sposób, że przy dystrybutorze i kasie nikt nie odczuł tej zamiany poprzez niższe ceny paliw.

Dlaczego dziś wicepremier – prezes PiS nie skorzysta z własnej recepty na obniżenie cen paliw na stacjach benzynowych? Czy brakuje mu odwagi albo odpowiedzialności? Lewica mówi: reagujmy, aby zbliżające się święta nie były najdroższymi świętami od 6 lat. Rząd powinien choćby na kilka miesięcy obniżyć akcyzę na paliwa o 50 groszy. Taka obniżka powinna mieć miejsce u progu okresu zimowego, będzie to szansa, aby każdy budżet domowy zaoszczędził kilkaset złotych.

Posłanki i posłowie Lewicy zwracają też uwagę na podwyżki cen prądu i gazu. Jeżeli minister Jacek Sasin nie chce ich dostrzec, to niech sobie przypomni swoje słowa sprzed kilku miesięcy, kiedy mówił, iż w 2021 r. tych podwyżek nie będzie. W tej sprawie również są  możliwości rozwiązań, ale do tego potrzebna jest dobra wola rządu. Lewica zażądała więc  debaty w Sejmie na temat szalejącej drożyzny.

Pos Krzysztof Gawkowski stwierdził: – Sytuacja mikro i makroekonomiczna w Polsce stale się pogarsza. Mikroekonomicznie na podwyżkach i drożyźnie traci każdy Polak i każda Polka. Makroekonomiecznie rząd nie robi nic, aby podwyżkom, które stają się naszą codziennością, przeciwdziałać. Od kilu miesięcy obserwujemy dynamiczny i stały wzrost cen. Ale to nie koniec, prezes Urzędu Regulacji Eenergetyki ogłosił, że przed nami podwyżki zarówno prądu, jak i gazu. Wraz z paliwami, te trzy surowce są kluczowe i dla gospodarki, i dla domowych budżetów. Ceny gazu, prądu oraz paliw napędowych decydują o naszym poziomie życia.

Przez ostatnie miesiące Lewica wskazywała, że PiS-owski program „Drożyzna Plus” konsumuje program 500 Plus i apelowała, aby nie zamykać oczu na rosnące ceny. Rząd niestety je zamknął – i niczemu nie przeciwdziała.

Propozycja Lewicy polegająca na tym, aby na najbliższe kilka miesięcy rząd zmniejszył akcyzę na paliwa o 50 gr, doprowadziłaby do stabilizacji średniej ceny oleju napędowego i benzyny 95 na poziomie ok. 5,50 zł. To przełożyłoby się także i na inne ceny, dając  szansę, aby każdy budżet domowy zaoszczędził w tym czasie wspomniane kilkaset złotych.

Ceny galopują, inflacja rośnie, a rząd PiS mówi, że mamy najlepszy budżet od wielu lat. Dlaczego więc portfel każdego obywatela jest skromniejszy od tego sprzed dwóch lat? Premier Mateusz Morawiecki zapewniał w Sejmie, iż mamy coraz większe zasoby finansowe. Czemu więc portfele Polaków ubożeją?  Tak wygląda sytuacja po 6 latach rządów PiS, a rządzący cały czas wmawiają, że jest coraz lepiej.

Pos. Anita Kucharska-Dziedzic powiedziała: – Jeżeli nawet Polki i Polacy nie interesują się polityką, to polityka zainteresowała się nimi oraz ich portfelami i kieszeniami. Rząd sam się wyżywi. Prezes Obajtek, tłuste koty PiS-u, ministrowie nie odczuwają tych podwyżek. Oni są  wożeni na koszt państwa i spółek Skarbu Państwa, a chleba sami nie kupują. Chcemy zadbać o dobrostan naszych rodaków, aby ta zima nie była ciężką zimą, by Polki i Polacy nie mieli w swoich domach głodu czy zimna, by było ich stać na podstawowe, codzienne zakupy. Przecież każda podwyżka paliwa odbija się na wszystkich cenach usług i towarów.

Inflacja w Polsce osiągnęła już 6 procent, do końca roku będzie to 7 proc. Szykują się bieda – święta. Beneficjentem inflacji jest rząd PiS, do którego trafi więcej pieniędzy. Po co mu więcej inflacyjnych pieniędzy? Ano po to, żeby kupować poparcie rozmaitych grup wyborców, tworzyć kolejne ministerstwa, kupować kolejne głosy w Sejmie. A do Polek i Polaków nie trafiają obiecane dopłaty do kosztów rachunków za prąd, czy do kosztów paliwa.

Poprzedni

Gospodarka 48 godzin

Następny

Glapiński i jego nieprzebrane ilości pieniędzy