16 listopada 2024
trybunna-logo

Pogorszyły się nastroje w przedsiębiorstwach

Choć pozytywne oceny od czerwca dominują nad negatywnymi, to teraz widać załamanie trendu wzrostowego. Może obniżyć się konkurencyjność polskiej gospodarki, wciąż w dużej mierze bazująca na niskich kosztach pracy.

Miesięczny Indeks Koniunktury przygotowywany przez Polski Instytut Ekonomiczny we współpracy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego spadł w listopadzie o 2,9 pkt. do poziomu 109,0 pkt.

Od połowy tego roku większość przedsiębiorców wprawdzie pozytywnie ocenia koniunkturę w polskiej gospodarce, ale miesięczne poziomy MIK wahają się – i po wzroście nastrojów w październiku, listopadowe wyniki wróciły do poziomu porównywalnego z wrześniowym. O niższym wyniku Miesięcznego Indeksu Koniunktury w największym stopniu zadecydowały: negatywne zmiany w wartości sprzedaży (-12,1 pkt.), liczbie nowych zamówień (-4,8 pkt.) oraz w samoocenie płynności finansowej (-18,8 pkt.).

„Patrząc na poszczególne kategorie wielkości, najbardziej poprawiła się sytuacja mikrofirm.  W stosunku do odczytu z października, obserwujemy spadek nastrojów dużych firm ( o 3,1 pkt.). Podobnie wygląda sytuacja z firmami małymi (spadek o 5 pkt. m/m). Nieznacznie wzrosły nastroje średnich przedsiębiorstw (o 0,5 pkt.). Z kolei ciekawie wygląda sytuacja mikrofirm. Jeszcze w październiku ich nastroje względem września były niższe o ponad 10 pkt. Natomiast w listopadzie to właśnie mikrofirmy, w porównaniu z pozostałymi przedsiębiorstwami, odnotowały największy wzrost nastrojów względem poprzedniego miesiąca (o 7 pkt.)” – stwierdza Polski Instytut Ekonomiczny.

Nie zmienia to jednak faktu, że w listopadowym odczycie trzy komponenty Miesięcznego Indeksu Koniunktury – wartość sprzedaży, nowe zamówienia oraz inwestycje – osiągnęły poziom poniżej odczytu neutralnego. Jeden z nich – inwestycje – utrzymuje się poniżej poziomu neutralnego od początku 2021 r., ale w ostatnim odczycie wzrósł o 2 pkt., do poziomu 99,7, czyli bardzo zbliżonego do neutralnego.

Pozostałe dwa wskaźniki, czyli wartość sprzedaży i nowe zamówienia, które od czerwca do października przyjmowały wartości powyżej odczytu neutralnego, są w listopadzie poniżej poziomu neutralnego. Najwyższe wartości wskaźników dotyczyły płynności finansowej (129,3) oraz wynagrodzeń (120,7). Jednak w przypadku płynności wskaźnik spadł miesiąc do miesiąca aż o 18,8 pkt., zaś w przypadku wynagrodzeń wzrósł o 7,9 pkt. Trzecim co do wielkości wskaźnikiem w ostatnim pomiarze był MIK dla mocy produkcyjnych (111,3), który wzrósł o 5,6 pkt. m/m. Świadczy to o obserwowanym zjawisku „szoku podażowego”, podczas którego obserwujemy rosnący udział firm ze zbyt małymi mocami produkcyjnymi.

PIE jest instytutem powołanym przez rząd PiS w 2018 roku – więc zrozumiałe, że nacisk kładzie przede wszystkim na zjawiska, które można tłumaczyć, jako wyraz racjonalnej i słusznej polityki tegoż rządu. Dlatego Polski Instytutu Ekonomiczny podkreśla, że w listopadzie po raz kolejny obserwuje się przewagę optymistycznych nastrojów wśród przedsiębiorców.  Jednocześnie, nie ukrywa, że choć pozytywne oceny już od czerwca dominują nad negatywnymi, to w obecnym odczycie widać załamanie trendu wzrostowego.

„Co istotne, w większym stopniu pogorszeniu uległy nastroje przedsiębiorców dotyczące przyszłej koniunktury (-5,5 pkt.), a w mniejszym – związane z obecną sytuacją gospodarczą (-2,2 pkt)” – zauważa PIE.

Jak wskazuje Instytut, obecny spadek Indeksu Koniunktury jest związany z doświadczanym przez wiele podmiotów szokiem popytowo-podażowym. Około  20 proc. badanych firm wskazywało na zbyt małe moce produkcyjne, niedostosowane do wartości obecnych i spodziewanych zamówień. Równocześnie, rekordowo dużo, bo aż 22 proc. podmiotów, planuje zwiększenia wynagrodzeń pracowników. Co istotne, problemy te nasiliły się w porównaniu z październikowym odczytem i dotyczą w szczególności średnich i dużych podmiotów.

Obserwowana presja płacowa może mieć istotne konsekwencje gospodarcze. W obecnej sytuacji zasadniczym problemem, który odróżnia nas od wielu gospodarek europejskich, pozostaje jednak niewielka dostępność pracowników – na co zwraca uwagę także oeganizacja przedsiębiorców Business Centre Club.

W Polsce wolne zasoby kadrowe należą do najmniejszych w Europie, a wskaźniki bezrobocia i zatrudnienia już osiągnęły poziomy przedpandemiczne. Perspektywy wzrostu podaży pracy są więc pesymistyczne. Dodatkowo, wobec raportowanej przez przedsiębiorstwa dobrej sytuacji finansowej i wysokiego poziomu płynności finansowej, możemy spodziewać się dalszego wzrostu wynagrodzeń w gospodarce narodowej. Taki scenariusz wskazuje nie tylko na ryzyko pojawienia się spirali płacowo-cenowej, ale także obniżenia konkurencyjności polskiej gospodarki, która wciąż w dużej mierze opiera się na niskich kosztach pracy.

Trudno jednak cały czas opierać rozwój ekonomiczny tylko na tym, że ludziom się mało płaci. Potrzebne jest wreszcie unowocześnienie naszej gospodarki, a w tym celu konieczne są inwestycje modernizacyjne, których wciąż brakuje. Tak więc, naturalną konsekwencją, która powinna towarzyszyć wzrostowi wynagrodzeń, są wyższe wydatki inwestycyjne firm.

– Takie oczekiwanie dotyczy zwłaszcza inwestycji w technologie, co pozwoliłoby zwiększyć produktywność i zmniejszyć koszty osobowe prowadzonej działalności. Kolejne odczyty MIK, pokazujące wzrost wydatków inwestycyjnych firm, wskazują na zasadność takiego oczekiwania – mówi Paula Kukołowicz z zespołu strategii Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Listopadowe wyniki MIK wskazują na wciąż dobrą, choć nieco pogarszającą się ocenę sytuacji gospodarczej przez przedsiębiorców. Pogorszenie wskaźników dotyczących wartości sprzedaży i zamówień może wynikać zarówno z czynników sezonowych, jak też z coraz silniej rysujących się ograniczeń podażowych, których skutkiem jest wymuszone ograniczanie produkcji. Istotne mogą być również powracające z coraz większą mocą obawy dotyczące rozwoju sytuacji epidemicznej.

Za istotną rolą czynników sezonowych przemawia między innymi wyraźniejsze niż przeciętne pogorszenie nastrojów w branży budowlanej. Ograniczenia podażowe mogą natomiast w większym stopniu wpływać na znaczące spadki w branżach transportu, spedycji i logistyki. Warto z uwagą śledzić dalszy rozwój sytuacji w tych branżach, gdyż może ona relatywnie szybko znaleźć odzwierciedlenie także w położeniu przedsiębiorstw przemysłowych. Szczególnie może to dotyczyć firm będących częścią, wydłużonych w ostatnim czasie, łańcuchów dostaw korporacji ponadnarodowych – a takich firm jest w Polsce wiele.

Rosnące obawy dotyczące COVID-19 mogą mieć natomiast przełożenie na gorsze niż przeciętne wyniki dotyczące przedsiębiorstw mikro oraz małych, które często działają w branżach usługowych wymagających bezpośredniego kontaktu z klientem.

„W tej sytuacji trudno się dziwić, że wskaźnik inwestycyjny wciąż nie może przebić poziomu neutralnego, mimo iż zbliża się do niego nieprzerwanie od maja. Można mieć obawy, że pierwsze pozytywne odczyty zobaczymy dopiero na wiosnę” – zauważa Polski Instytut Ekonomiczny, co wszakże wydaje się nader optymistyczną prognozą.

„Negatywnie na działania inwestycyjne firm mogą wpływać ostatnie decyzje dotyczące polityki monetarnej, a także oczekiwania na dalsze jej zacieśnianie w sytuacji rosnącej inflacji” – dodaje PIE, wyraźnie krytycznie oceniając tu działania Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej. Tym niemniej, w dłuższym okresie decyzje inwestycyjne będą jednak musiały zostać podjęte, bo od tego zależy przyszłość polskiej gospodarki. Ponadto, istotnym czynnikiem będzie sytuacja na rynku pracy, na którym wciąż silna jest presja płacowa.

– W połączeniu z wcześniejszym spadkiem, a ostatnio stabilizacją wskaźników dotyczących zatrudnienia wydaje się, iż w tej chwili priorytetem firm jest zatrzymanie najlepszych pracowników przez podnoszenie im płac, a nie dodatkowe zwiększanie zatrudnienia. Moce produkcyjne będą w dłuższym okresie zwiększane, tam gdzie będzie to możliwe, przez inwestycje w maszyny i nowe rozwiązania technologiczne – przewiduje, także optymistycznie, Mateusz Walewski, dyrektor departamentu badań i analiz i główny ekonomista państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego. Cóż, oby te przewidywania się ziściły.

Poprzedni

Rolnicy czekają na spełnienie obietnic

Następny

Tańczą jak nam