Nadzór finansowy ma otrzymać nowe uprawnienia. To, kto rządzi w Polsce wpływa na funkcjonowanie każdego urzędu państwowego, a więc także i tego.
Obserwatorzy poczynań polskiego rządu mogli zapewne poczuć się nieco zaskoczeni, gdy okazało się, że obecna ekipa postanowiła znacząco rozszerzyć uprawnienia Komisji Nadzoru Finansowego.
KNF, jak sama nazwa wskazuje, jest nadzorcą i to całkiem surowym – sztorcuje banki i inne instytucje finansowe, nakazuje im zwiększać kapitały i rezerwy, utrudnia wypłacanie dywidend, a jeśli uzna, że ktoś sobie nie radzi, to występuje do sądu o jego upadłość. I jeszcze nie zdarzyło się, by sąd odrzucił taki wniosek KNF.
Dlatego w firmach obracających pieniędzmi Komisja Nadzoru Finansowego raczej nie jest specjalnie lubiana, a pomysły zwiększania jej uprawnień nie mogą wywoływać cienia aprobaty.
Z miłości do banków
Antykomisyjne nastroje panują zwłaszcza w Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo Kredytowych, które szczególnie mocno odczuły – i wciąż odczuwają – ciężką rękę szefostwa KNF. Komisja nakazywała bowiem SKOK-om wypełnianie w relatywnie krótkim czasie wymogów finansowych, typowych dla banków, którym to wymogom Kasy, instytucje mniejsze od banków i nie mające takich rezerw, nie były w stanie sprostać.
Niespełnienie warunków (dotyczących właśnie przede wszystkim zwiększania kapitałów własnych) stanowiło zaś dla władz KNF pretekst, by wprowadzać do SKOK-ów zarządców komisarycznych, zawieszać działalność Kas, a potem kierować do sądów wnioski o ich upadłość.
W rezultacie, KNF rozjeżdża SKOK-i z metodycznością buldożera: cztery już upadły, cztery zostały wcielone do banków komercyjnych, a kilka kolejnych czeka w kolejce do egzekucji.
Dlatego nie brak opinii, że Komisja wprawdzie wtrąca się w działalność banków komercyjnych, ale robi to z miłości do nich – i właśnie dlatego wzięła na widelec SKOK-i, które stawały się dla banków coraz większą konkurencją.
Metoda Marka Twaina
Wydaje się jednak, że ów szczególny zapał KNF w zwalczaniu SKOK-ów ma podłoże nie tyle ekonomiczno – uczuciowe co polityczne. Oczywiście, SKOK-i nie były instytucjami funkcjonującymi bez zastrzeżeń. System zarządzania nimi budził zastrzeżenia, tak jak i zawyżone dochody osiągane przez ich administracyjną czapę (czyli Kasę Krajową oraz jej szefów).
Trudno wszakże zaprzeczyć, że osoby które przechowywały w SKOK-ach pieniądze, nie straciły dotychczas ani złotówki (także i wtedy gdy Kasy jeszcze nie były objęte ochroną Bankowego Funduszu Gwarancyjnego). Żaden SKOK nie upadł zanim nie wzięła się za nie KNF.
Różne ekspertyzy, pokazujące jakie to rzekomo złowrogie skutki dla całego polskiego systemu finansowego nastąpią, jeśli SKOK-i nie poprawią swej kondycji finansowe, były zaś konstruowane na podstawie przesłanek wyssanych z palca, na zasadzie „co by było gdyby”.
Sama Komisja Nadzoru Finansowego za najskuteczniejszy sposób poprawiania kondycji SKOK-ów uznała natomiast doprowadzanie do ich likwidacji. Trochę to przypomina działania sędziego Thatchera, który stwierdził, że z ojca Hucka Finna może dałoby się zrobić człowieka za pomocą strzelby, lecz innego sposobu on osobiście nie widzi.
Wiadomo, o co chodzi?
Jeśli w polskim życiu publicznym nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o politykę. Rzecz w tym, że SKOK– i były uważane, nie bez podstaw, za bazę finansową dla Prawa i Sprawiedliwości (Grzegorz Bierecki, współtwórca SKOK-ów w Polsce jest senatorem PiS). Szefowie Platformy Obywatelskiej pragnęli więc tę bazę osłabić (tym bardziej że zawsze mieli oni dobre relacje z bankami komercyjnymi, dla których rozwój SKOK-ów stanowił konkurencję). A idealnym na to sposobem było rozpoczęcie działań KNF wobec SKOK-ów. Zwłaszcza, że obecny szef KNF rozpoczął urzędowanie w 2011 r., gdy powołał go na to stanowisko premier Donald Tusk, a wcześniej był wiceprezydentem Warszawy u boku Hanny Gronkiewicz-Waltz, wiceprzewodniczącej PO.
Prawo i Sprawiedliwości naturalnie bardzo źle znosiło anty-SKOK-owe wyskoki KNF – tym bardziej, że przecież właśnie to ugrupowanie doprowadziło do utworzenia Komisji Nadzoru Finansowego. Działacze PiS nic nie mogli jednak zrobić, nawet i po objęciu władzy. Szefa KNF chroni bowiem pięcioletnia kadencja, która mija w październiku tego roku.
Do października jednak coraz bliżej – a potem do KNF wejdą już osoby wskazane przez PiS. Obecna ekipa widzi przed sobą daleką perspektywę. Pragnie więc wzmocnienia Komisji Nadzoru Finansowego, zakładając, że urząd ten jeszcze przez wiele lat nie przejdzie we władanie konkurentów politycznych PiS. Przejdzie natomiast do struktury organizacyjnej Narodowego Banku Polskiego (opanowanego już przez PiS), co nie od dziś zapowiada obecny rząd.
Poza wszystkim, rozszerzenie kompetencji władczych KNF wpisuje się w cały system sprawowania władzy przez PiS, zgodnie z którym należy zwiększać uprawnienia organów państwowych. Wydaje się, że w przypadku regulowania rynku finansowego jest to całkiem słuszne, bo w 2007 r zobaczyliśmy, jak złowrogie skutki dla całego świata ma niczym nieskrępowana działalność tak zwanych rynków finansowych.
Więcej i skuteczniej
27 czerwca rząd przyjął projekt nowelizacji prawa bankowego. Nowe przepisy zakładają, że zwiększy się liczba przyczyn, na podstawie których Komisja Nadzoru Finansowego będzie mogła powołać zarząd komisaryczny w banku.
Do tej pory główne powody wprowadzenia takiego zarządu to nieutworzenie programu naprawczego banku oraz nieskuteczność realizacji takiego programu.
Teraz dojdą jeszcze takie przesłanki jak wystąpienie groźby zaprzestania spłacania zobowiązań przez bank oraz rażące lub uporczywe naruszanie przepisów w działalności bankowej. Nietrudno zauważyć, że planowane rozwiązania umożliwią Komisji Nadzoru Finansowego wszczynanie w stosunku do banków tak samo radykalnych działań, jak wobec SKOK-ów – co zapewne nie wzbudzi zachwytu szefów banków komercyjnych funkcjonujących w Polsce.
Zgodnie z nowelizacją, Komisja Nadzoru Finansowego będzie też mogła zlecić ponowne dokonanie wyceny zabezpieczeń wierzytelności we wszystkich firmach zajmujących się działalnością finansową (chodzi oczywiście głownie o banki i SKOK-i). Jeśli zaś ta wycena okaże się niezadowalająca, kontrolowane instytucje będą musiały zwiększyć wartość zabezpieczeń. Może to zmniejszyć ich zyski – ale poprawi poziom bezpieczeństwa działalności finansowej.
Wreszcie, uprawnienia KNF wprawdzie wzrosną, ale na szefa Komisji zostanie też nałożony swoisty kaganiec. Będzie musiał bowiem przekazywać prezesowi Najwyższej Izby Kontroli informacje, których on zażąda – także i te chronione.
Nowe przepisy mogą zacząć obowiązywać jeszcze w tym roku. Oznacza to, że wkrótce rząd będzie mógł podejmować wobec banków komercyjnych skuteczniejsze i dalej idące kroki, niż dotychczas. Zobaczymy, jakie przyniesie to efekty.