21 listopada 2024
trybunna-logo

Pierwsza lampa i odpowiedzialny biznes

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Warto, aby w roku Ignacego Łukasiewicza, polscy przedsiębiorcy przypomnieli sobie, jakie zasady realizował on podczas swojej działalności gospodarczej.

Każdy zna – a przynajmniej powinien znać – postać Ignacego Łukasiewicza, polskiego patrioty i prekursora światowego przemysłu naftowego. Lecz już pewnie mniej osób wie, że nasz wybitny rodak podłożył też fundamenty pod idee społecznej odpowiedzialność biznesu.
Warto to przypomnieć, szczególnie, że w marcu obchodzimy dwusetną rocznicę jego urodzin.
Tak jak Ignacy Krasicki zyskał miano księcia poetów, tak Ignacego Łukasiewicza można nazwać księciem polskiej, na wskroś nowoczesnej przedsiębiorczości i mądrego patriotyzmu. Jego życiorys jest tak bogaty, że wystarczyłby na pasjonujący serial. Zobaczmy więc choć kilka kamieni milowych z jego życia, których symbolem może być zwrot: „pierwszy na świecie”. Urodzony w patriotycznej, lecz zubożałej rodzinie szlacheckiej, jako 22-latek rozpoczął działalność w organizacjach demokratyczno-niepodległościowych, za co trafił do aresztu. Po uwolnieniu kontynuował pracę skromnego pracownika apteki. Dzięki uporowi i pracowitości pogłębiał wykształcenie, zaś zdobywaną wiedzę wykorzystał na opracowanie metody destylacji ropy naftowej.
W 1853 r. skonstruował pierwszą na świecie lampę naftową. Początkowo cieszyła się niewielkim zainteresowaniem, jednak już 31 lipca 1853 r. we lwowskim szpitalu przeprowadzono pierwszą na świecie operację chirurgiczną przy świetle lamp naftowych. Data ta jest symbolicznym początkiem przemysłu naftowego. A w 1854 r. w Gorlicach zapłonęła pierwsza na świecie skonstruowana przez Łukasiewicza naftowa lampa uliczna.
Wydobywcza i przetwórcza działalność rozwijała się znakomicie. Dość powiedzieć, że na początku XX wieku na ziemiach polskich wydobywano najwięcej ropy naftowej po Stanach Zjednoczonych i Rosji. Jednak wejdźmy w krainę działań, które dopiero od dwóch dekad określa się mianem społecznej odpowiedzialności biznesu (CSR), stanowiącej element działalności nowoczesnych firm. Był to CSR jeszcze romantyczny, lecz już wychodzący poza ramy tradycyjnej filantropii, tworzenia jadłodajni dla ubogich, sierocińców albo przytułków.
Zacznijmy od czegoś, co się dziś nazywa kapitałem zaufania społecznego. Przez pewien czas Łukasiewicz rozwijał biznes wspólnie z Tytusem Trzecieskim i Karolem Klobassą. Otóż spółka znakomicie działała na zasadzie gentleman’s agreement, bez spisanej umowy. Jest to trudne do wyobrażenia nie tylko teraz, ale i w XIX wieku – nie bez powodu w „Ziemi Obiecanej” Władysława Reymonta trzej przyjaciele, kiedy dochodzi do rozwijania interesów, spisują umowę. Jest to więc szczególny wkład w ład korporacyjny, będący częścią CSR.
Innym komponentem CSR jest dbałość o pracowników. Robotnicy zatrudnieni przez Łukasiewicza pracowali po 12 godzin, potem jednak mieli 24 – godzinną przerwę, co było wówczas szokującym wyjątkiem. Podobnie jak wspieranie kształcenia dzieci pracowników z których bardziej zdolni trafiali na studia. Jeszcze za życia, Łukasiewicz doczekał się wykształconego dzięki swym staraniom lekarza. Jako pierwszy przedsiębiorca w Europie wprowadził obowiązkową kasę bracką. Jego pracownicy odprowadzali do niej 3 proc. zarobków, w zamian mogli liczyć na pokrycie kosztów leczenia, rentę inwalidzką i rodzinną, a po 20 latach pracy, na godziwą emeryturę.
CSR to również dbałość o lokalną społeczność. Nasz bohater zakładał kasy pożyczkowe ratujące chłopów przed popadnięciem w przysłowiową galicyjską nędzę. Finansował budowę dróg, mostów, szkół i świątyń – w powiecie krośnieńskim mówi się, że tamtejsze drogi są brukowane guldenami Łukasiewicza, a papież Pius IX nagrodził go zaszczytnymi wyróżnieniami. Będąc patriotą, wspierał finansowo Powstanie Styczniowe i pomagał powstańczym uchodźcom. Tak, jak dziś odpowiedzialne społecznie firmy wspierają uchodźców z Ukrainy.
Ta działalność budziła nawet głosy krytyki. Wskazywano, że nie każdy zasługuje na wsparcie. Odpierał krytykę mówiąc, że woli obdarować 99 niepotrzebujących niż opuścić jednego w potrzebie. Był przy tym niezwykle skromnym człowiekiem. Jego żona Honorata musiała uciekać się do forteli aby kupić mu nowy ubiór, a zaszczyty przyjmował z pewnym zażenowaniem. Jedynie rocznicę 25-lecia zapalenia pierwszej lampy naftowej przyjął z radością. Uznał, że był to sukces całej ludzkości.
Ba, kiedy pojawili się u niego przedstawiciele potężnego Standard Oil Company Johna Rockefellera z misją zakupienia dużo doskonalszej niż ich technologii uzyskiwania nafty, Łukasiewicz nie tylko podzielił się wiedzą, ale oddał ją za darmo. Oceniał, że jego wynalazek ma służyć ludzkości, a nie tylko dorabianiu się. Widać, że to szlachetne zachowanie naszego wynalazcy dało do myślenia amerykańskiemu milionerowi. Fundacja jego nazwiska do dziś jest bowiem znana na świecie z działalności charytatywnej.
Aktywny do końca życia, na łożu śmierci kazał zniszczyć wszystkie zobowiązania swych dłużników. Podarto 5 kilogramów zobowiązań – i nie były to małe kwoty. Zmarł 7 stycznia 1882 r., w wieku niespełna 60 lat.
Świat docenia naszego wybitnego rodaka. Dwusetna rocznica urodzin Ignacego Łukasiewicza będzie obchodzona pod auspicjami UNESCO. Trwają też starania o wpisanie XIX-wiecznej kopalni ropy naftowej w Bóbrce na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Dziś fundatorami i sponsorami Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce są PKN ORLEN, PGNiG, ich fundacje oraz branżowe stowarzyszenie techników i inżynierów. Co jest jednym z przejawów społecznej odpowiedzialności biznesu, pod którą fundamenty położył właśnie Ignacy Łukasiewicz.

Poprzedni

Gospodarka 48 godzin

Następny

Odnawialne źródła energii nam nie wystarczą