22 listopada 2024
trybunna-logo

Pandemia sprzyja hossie?

Lipiec był kolejnym, czwartym już miesiącem wzrostu indeksów giełdowych.

Ostatnio oceniałem, że teoretycznie drugi kwartał 2020 r. powinien być dla spółek w USA fatalny, co podczas sezonu publikacji raportów kwartalnych powinno przeceniać akcje – ale uważałem, że jak zwykle prognozy będą słabe, a ich pokonanie będzie dziecinnie proste. Tak się też stało.
Lipiec był więc kolejnym, czwartym, miesiącem wzrostu indeksów. Jak wskazuje Towarzystwo Ekonomistów Polskich, gorzej wyglądało to w Europie, gdzie niemiecki XETRA DAX (najważniejszy niemiecki indeks akcji, na który składa się 30 spółek) zakończył miesiąc neutralnie – ale rozpoczął sierpień znowu zwyżką. Nawet w Polsce WIG 20 wypracował mikroskopijny wzrost.
W USA w końcu lipca wykorzystano marny pretekst, jakim była wypowiedź jednego z kongresmenów mówiących, że istnieje szansa na porozumienie Republikanów z Demokratami w sprawie kolejnego pakietu pomocowego. W ogóle wydaje się, że im dłużej trwa dyskusja o tym pakiecie, tym bardziej pomaga ona „bykom” na rynkach akcji, bo przecież nie ma to jak czekanie na dobrą informację. To nawet nie jest ironia – tak działają rynki.
W oczekiwaniu na tę informację drożały też obligacje (spadała ich rentowność), co wydawało się mało logiczne. Wyjaśnienie da się jednak znaleźć. Akcje drożały, bo na rynkach jest nadpłynność, a obligacje drożały, bo jednak pandemia szerzy kły i dobrze jest swoje pozycje na rynku akcji zabezpieczać. Na rynku walutowym rozpoczęła się nieśmiała korekta. To zahamowało wzrosty cen złota – ciągle nie mogły pokonać poziomu 2 000 USD za uncję.
W Polsce korekta kursu euro wobec dolara zahamowała umocnienie złotego, a WIG 20 wrócił do środka dwumiesięcznego kanału trendu bocznego (1.740 – 1.853 pkt. – pokonanie górnego ograniczenia zapowiadałoby wzrost do 2.020 pkt.) – wskazuje TEP. Jeśli chodzi o złotego, to co prawda jego umocnienie na przełomie miesięcy wyhamowało, ale nadal można powiedzieć, że nasza waluta nie reaguje na (dwa razy już umieszczone w komunikatach Rady Polityki Pieniężnej) słowa pokazujące, że Rada chce słabszego złotego. Nie reaguje też na antyzłotową tyradę Adama Glapińskiego, prezesa NBP.
Złotemu pomagało umocnienie euro, któremu z kolei pomagał wynik ustaleń Rady Europejskiej (budżet 1,074 bln euro i 750 mld euro Funduszu Pomocowego). Trzeba jednak pamiętać, że Parlament Europejski dopiero w grudniu przyjmie lub odrzuci (najpewniej przyjmie) ten budżet, a środki z niego zaczną mieć wpływ na gospodarkę około drugiego kwartału 2021 roku. Nie wiemy też, w jaki sposób środki płynące do Polski będą uzależnione od oceny praworządności.
Cały czas rozwijał się konflikt na linii USA – Chiny. Po tym jak USA zamknęły konsulat chiński w Houston, Chiny poleciły zamknięcie konsulatu USA w Chengdu. Donald Trump nie wykluczył zamknięcia kolejnych placówek dyplomatycznych. Stwierdził też, że układ handlowy USA – Chiny ma dla niego dużo mniejsze znaczenie w epoce pandemii. Komentatorzy i eksperci coraz mocniej ostrzegają, że może dojść do zerwania stosunków USA – Chiny (ja w to nie wierzę) i (bądź lub) do wojny walutowej.
W tle również rozwijała się pandemia. Przytłumiona przez lockdown pierwsza jej fala odżyła i w wielu krajach zaczęły rosnąć liczby zakażeń (również w Polsce). W wielu krajach zaczęto mówić o powrocie kwarantanny i o zamykaniu granic. Pilnie obserwowana była Australia. Tam pogorszenie pogody zaczęło uruchamiać prawdziwą drugą falę pandemii, co bardzo źle wróży temu, co może się wydarzyć jesienią czy zimą na naszej półkuli.
Na razie jednak gracze giełdowi niespecjalnie się tym przejmują. Najpewniej taka sytuacja będzie trwała, o ile rządy nie zaczną zapowiadać kolejnego lockdownu. Zakładam, że może się tak stać jedynie wtedy, kiedy sytuacja ochrony zdrowia będzie naprawdę fatalna.
Jaki z tego wszystkiego można wyciągnąć wniosek? Chyba tylko taki, że korekty na przewartościowanych rynkach akcji zazwyczaj pojawiają się nagle, a na razie obóz byków jest tak silny, że chyba dopiero przed wyborami w USA (listopad) i jednocześnie przed drugą falą pandemii można oczekiwać jakiejś korekty.
Na rynku walutowym dolar pokonał dziesięcioletnią linie trendu wzrostowego, co może zapowiadać koniec dekady dolara – a to byłaby dobra informacja dla złotego. Pamiętać jednak trzeba, że jeśli Rada Polityki Pieniężnej się uprze, chcąc zwiększyć konkurencyjność polskiej gospodarki, to swoimi działaniami może złotego osłabić.

Poprzedni

Budżet w cieniu hańby

Następny

Dał się złapać

Zostaw komentarz