Samochody elektryczne stopniowo zdobywają popularność. Nie brak opinii, że elektromobilność to oczywista przyszłość transportu drogowego.
Na szczeblu rządowym, elektryczne motowizje jako pierwszy zaczął prezentować Mateusz Morawiecki, jeszcze jako wicepremier. Za nim poszli inni.
Minister Energii Krzysztof Tchórzewski już od roku mówi o znaczeniu elektromobilności dla polskiego transportu. Przypomina, że nasz kraj chce być liderem tego sektora, zapowiada plany budowy sieci szybkich ładowarek do samochodów elektrycznych, no i wzywa do mobilizacji w tym wielkim dziele. – Aby stanąć do technologicznego wyścigu z innymi państwami w tym obszarze, wszyscy musimy współpracować: zarówno decydenci, naukowcy, jak i biznesmeni – oświadczył minister.
Natomiast sam prezydent Andrzej Duda ogłosił z kolei, iż elektromobilność jest bardzo ważna także i dlatego, że będzie opierać się na rodzimych zasobach energetycznych.
– Jeśli chodzi o energię elektryczną, jesteśmy w stanie wytwarzać ją na miejscu, być samowystarczalni – zauważył, ten dość oczywisty fakt, prezydent. I podkreślił, że polskie firmy już produkują auta elektryczne (np. Ursus czy Solaris), zaś niektóre, jak Melex, czynią to nawet od lat.
Zaczęto w Stalowej Woli
Z tego co powiedział prezydent, może wynikać, że już od dawna bierzemy udział w wyścigu technologicznym dotyczącym produkcji samochodów elektrycznych – i świetnie dajemy sobie w nim radę. Nie jest jednak tak różowo.
Melexy, wytwarzane od czasów Edwarda Gierka, świetnie sprawdzają się w transporcie wewnętrznym i na polach golfowych. Mogą też być autami miejskimi o ograniczonym zasięgu i prędkości maksymalnej wynoszącej 55 km/h – ale nie pojazdami na długie podróże.
Ursus dopiero zaczyna produkować samochody elektryczne (ciężarowe, mogące podobno rozwijać do 100 km/h) więc o tym, czy odniosą sukces rynkowy, przekonamy się w przyszłości.
Elektrobusy Solarisa są w sprzedaży już od kilku lat i trafiły dotychczas do wielu miast. Firma jest jednak przygotowywana do sprzedaży, zapewne już wkrótce przestanie być polska – i trudno przewidzieć, co się z nią stanie.
Jeśliby zaś sięgać w przeszłość, to warto dodać, że pierwsze pojazdy elektryczne w Polsce o nazwie Stal zaczęto wytwarzać już w latach pięćdziesiątych. Były to ciężarówki dostawcze powstające od 1959 r w Hucie Stalowa Wola (ładowność 800 kg, prędkość do 30 km/h), a przede wzystkim słynne wózki towarowe, które jeszcze nie tak dawno moża było zobaczyć na polskich dworcach kolejowych, a i dziś są używane w wielu przedsiębiorstwach.
Po pierwsze, elektrobusy
Elektromobilność nie jest więc obca naszemu przemysłowi. Na pewno jednak nie jesteśmy liderem technologicznym w tej branży, korzystamy z szeregu rozwiązań i podzespołów z importu. Raczej niemożliwe jest więc, by to właśnie w Polsce udało się rozwiązać podstawowe problemy ograniczające użycie aut elektrycznych, czyli ograniczony zasięg i wysoki koszt.
Tam, gdzie cena nie gra jednak większej roli (bo wypłacana jest z pieniędzy podatników, a nie z prywatnych), samochody elektryczne zaczynają już być oczywistością. Chodzi przede wszystkim o komunikację miejską.
Coraz więcej autobusów elektrycznych kursuje w polskich miastach. Ale pojazdy elektryczne są atrakcyjną alternatywą nie tylko w transporcie pasażerskim, lecz – ze względu na zapowiadane dla eliminacji smogu, ograniczenia przy wjeździe dla diesli do centrów miast – także dla firm logistycznych zajmujących się różnymi dostawami. Obecnie testują je wszystkie najważniejsze przedsiębiorstwa tego sektora.
Poczta Polska rozważa zaś nawet wyposażenie w elektryczne skutery listonoszy – choć jeśli do tego w ogóle dojdzie, to na pewno nieprędko.
Coraz większym zainteresowaniem, zwłaszcza młodszego pokolenia, zaczyna się też cieszyć wynajem i wspólne użytkowanie pojazdów elektrycznych (zwłaszcza rowerów), a przykłady firm, które się tym zajmują, pokazują, iż taka działalność może przynosić dochód.
Pojawiły się w Polsce także firmy sprzedające mieszkania, które, w kooperacji z dostawcami energii elektrycznej, proponują potencjalnym lokatorom miejsca ładowania w garażach podziemnych. To ważne, bo właśnie ograniczona dostępność publicznych stacji ładowania jest jedną z barier rozwoju elektromobilności w Polsce.
Ładuj, kto może
Garaże jednak nie wystarczą. Aby elektromobilność w naszym kraju stała się faktem, potrzebna jest sieć szybkich stacji ładowania przy polskich drogach. Inwestują w to państwowe firmy paliwowe. PKN Orlen ogłosił przetarg na zakup ładowarek 50 i 100 kilowatowych i obiecuje, że chce je udostępniać jeszcze w tym roku.
Natomiast druga państwowa firma paliwowa, Lotos, już w ubiegłym roku wytypowała 50 stacji benzynowych, które mają zostać wyposażone w ładowarki samochodów elektrycznych. Pierwsze mają znaleźć się przy autostradach A1 i A2 – choć raczej trudno przypuszczać, aby podróżni robili sobie tam parogodzinne postoje w celu naładowania elektropojazdu. Koszt całego przedsięwzięcia, wynoszący około miliona euro, będzie w części pokryty ze środków unijnych.
Elektromobilność nie jest jednak wyłączną domeną koncernów. Również i mniejsze firmy prywatne rozważają wyposażenie w szybkie ładowarki swoich stacji benzynowych. W tym celu polscy przedsiębiorcy nawiązali kooperację z firmą Wanbang, największym niezależnym operatorem stacji ładowania pojazdów elektrycznych w Chinach.
Na rynku ładowarek szybko rośnie konkurencja. W Polce oczywiście dostępne są w sprzedaży szybkie stacje ładowania wszystkich czołowych producentów światowych, ale i polskie firmy nie pozostają w tyle.
Znaczącą pozycję w branży ładowarek wysokiej mocy dla autobusów elektrycznych zdobyła sobie zielonogórska Ekoenergetyka-Polska. Do tej pory dostarczyła blisko 150 stacji szybkiego ładowania do ponad 20 miast w Europie, a jej urządzenia uczestniczyły w 50 programach testowych.
Oferta związana z elektromobilnością zajmie sporo miejsca na najbliższych targach Stacja Paliw 2018 odbywających się od 8 do 11 maja, organizowanych przez Polską Izbę Paliw Płynnych .
To zrozumiałe, bo jeśli w Polsce kiedykolwiek ma ziścić się perspektywa miliona aut elektrycznych, pomykających po naszych drogach, to paliwa płynne muszą być coraz częściej zastępowane paliwem pod napięciem.