Hipermarkety na przedmieściach są znacznie mniej atrakcyjnymi miejscami robienia zakupów niż najważniejsze ulice dużych miast
Polska to drugi co do wielkości, po Rosji, rynek centrów handlowych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Wytrzymujemy też próbę porównania z Zachodem. Z wynikiem 241 metrów kwadratowych powierzchni handlowej na tysiąc mieszkańców uplasowaliśmy się w ubiegłym roku powyżej średniej europejskiej (202 m.kw/tys.mieszk.), mocno gonimy też średnią dla krajów Europy Zachodniej (262 m.kw/tys.mieszk.).
Podczas w państwach członkowskich „starej Unii” mamy raczej do czynienia z modernizowaniem istniejącej infrastruktury galerii handlowych, w Polsce wciąż podejmuje się dużo nowych inwestycji z tej branży. W ubiegłym roku do użytku oddano łącznie 650.000 mkw. nowej powierzchni handlowej. To o 33 proc. więcej, niż w 2014.
Jedna jaskółka nie czyni klapy
Na rodzimym rynku nieruchomości komercyjnych rządzą centra handlowe. To tutaj nadal najchętniej otwierają swoje podwoje nowe marki pojawiające się w Polsce, to w nich największy potencjał wzrostu widzą deweloperzy. Czy Polacy nie odczuwają już jednak lekkiego przesytu wielkimi galeriami? Odpowiedzi na to pytanie można szukać, dość dosłownie, na ulicy. W dużych miastach do łask wracają bowiem tradycyjne aleje handlowe. Świadczyć o tym może wizerunek takich miejsc jak Nowy Świat i plac Trzech Krzyży w Warszawie czy Piotrkowska w Łodzi.
Z drugiej strony, w lipcu szerokim echem w branży odbiła się wiadomość o pierwszym w Polsce zamknięciu dużego centrum handlowego. Zdaniem ekspertów, na zakończenie działalności Centrum Sosnowiec (16,7 tys. m. kw.) wpłynęło kilka czynników, wśród których można zwłaszcza wymienić niekorzystną lokalizację, a także rosnącą konkurencję ze strony sklepów internetowych i specjalistycznych. Czy Sosnowiec to wyjątek od reguły?
Jednym z kluczowych czynników przemawiających za obecnym rozwojem powierzchni handlowych w Polsce jest z pewnością rosnący popyt ze strony branży handlowej. Zachętę dla deweloperów bez wątpienia stanowi też rosnąca dynamika sprzedaży detalicznej. Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, od stycznia do końca czerwca 2016 r . wzrosła ona o 5 proc. w porównaniu do takiego samego okresu roku poprzednegom.
Imponująco prezentują się wyniki segmentów typowych dla centrów handlowych: tekstyliów, odzieży i obuwia (największy wzrost – o 18,3 proc.), branży meblarskiej, sprzętu RTV i AGD (wzrost o 6,8 proc.), a także pozostałej sprzedaży w niewyspecjalizowanych sklepach detalicznych (plus 8,2 proc.).
Blisko stanu nasycenia
W ciągu roku na polskim rynku debiutuje od 20 do 30 nowych marek – głównie odzieżowych i gastronomicznych. Nowi gracze najchętniej zaczynają działalność w naszym kraju od centrów handlowych w stolicy, choć zdarzają się odstępstwa od tej reguły.
Podaż powierzchni w ramach nowych centrów handlowych to jedna strona medalu przy ocenie sytuacji rynkowej. Po drugiej stronie jest siła nabywcza mieszkańców oraz bieżące nasycenie powierzchnią handlową. Ta ostatnia wielkość rośnie w szybkim tempie i dla największych polskich aglomeracji wynosi dziś blisko 582 m.kw. na 1000 mieszkańców. Dla porównania – w Londynie, stolicy światowego handlu, owa wartość oscyluje w granicach 230 m.kw./tys mieszk.
Duże obiekty paradoksalnie wyrastają tam, gdzie galerii handlowych jest już pod dostatkiem. Jak wynika z raportu Polskiej Rady Centrów Handlowych, liderem pozostaje aglomeracja wrocławska z 779 m.kw./1000 mieszkańców. Wskaźnik ten wzrośnie do 905 m.kw./tys mieszk. po ukończeniu budowy Wroclavii oraz rozbudowie Alei Bielany.
Niewiele niższe nasycenie (890 m.kw/tys.mieszk.) obserwujemy w aglomeracji poznańskiej. Tu w nieodległej perspektywie wskaźnik ulegnie podwyższeniu za sprawą budowy Posnanii oraz Galerii A2.
Ciekawe, że spośród ośmiu polskich aglomeracji, Wrocław i Poznań plasują się na samym końcu, jeśli chodzi o indeks ogólnej siły nabywczej mieszkańców. Oba te ośrodki tracą blisko 40 proc. do średniej.
Ulice wracają do łask
W ubiegłym roku wiele ulic handlowych w Europie mniej lub bardziej znacząco podniosło stawki czynszu. Zmiany odczuli m.in. najemcy w Mediolanie, Rzymie, Madrycie, Barcelonie, Paryżu i Londynie, a także w mniejszych ośrodkach – Lizbonie, Dublinie czy Wenecji. Ulice handlowe są jedynym sektorem nieruchomości komercyjnych w Europie, gdzie czynsze wzrosły. Jak podkreślają eksperci, ten trend ma duże szanse na rynkach rozwijających się. Zachowując odpowiednie proporcje, zmiany widać już także w Polsce.
W miastach zmienia się infrastruktura, co wpływa na powrót mieszkańców do centrów. Handel w centrach miast staje się atrakcyjniejszy zarówno dla klientów, jak i nowych inwestorów. Tradycyjne ulice handlowe mogą dalej zyskiwać na znaczeniu. .
Rosnące zainteresowanie handlu i usług prestiżowymi lokalizacjami w dużych miastach można tłumaczyć dwoma czynnikami. Z jednej strony zmienia się styl życia i oczekiwania kolejnych pokoleń mieszkańców wobec dobrze im znanych przestrzeni. Z drugiej, rozwija się turystyka, a do polskich miast ściąga coraz więcej gości. Jak podaje GUS, w ubiegłym roku na nocleg w Polsce zatrzymało się blisko 27 mln osób. To prawie o 2 mln więcej, niż w 2014 r.
Przybywa turystów zwłaszcza w Warszawie. W stolicy nocowało w zeszłym roku ponad 3 mln gości. Dalej uplasowały się Kraków (2,1 mln), Wrocław (1,04 mln), Poznań (0,82 mln), Gdańsk (0,8 mln) i Łódź (0,56 mln). Turystów do Polski ściąga nie tylko bogata kultura czy piękno przyrody ale i niskie ceny. Rodzime miasta coraz częściej goszczą imprezowiczów i inne osoby wydające u nas pieniądze. Szacuje się, że turyści zagraniczni co roku zostawiają w Polsce ponad 20 mld zł.
Naturalna alternatywa
Postępujące w wielu polskich miastach procesy rewitalizacyjne sprawiają, że ich centra zaczynają tętnić życiem. Przykładem może być Łódź, goszcząca najmniej turystów spośród dużych polskich aglomeracji. Inwestycje w poprawę infrastruktury i wyglądu przestrzeni miejskiej sprawiły, że coraz więcej osób spędza czas w ścisłym centrum.
Funkcjonujący na ul. Piotrkowskiej monitoring wyliczył, że przez weekend 18-19 czerwca reprezentacyjną ulicę miasta odwiedziło 114 tys. ludzi. To absolutny rekord. W dni robocze popularną „Pietrynę” odwiedza od kilku do kilkunastu tysięcy osób. Ożywiony ruch to okazja dla biznesu. Trwa więc rywalizacja o jak najlepsze miejsca.
W najbardziej atrakcyjnej części między ulicami 6 Sierpnia i Struga robi się tłoczno. Trudno tam dostać lokal. Strefa gastronomiczna rozlewa się na początkowy odcinek Piotrkowskiej, bo w jej centrum nie ma już miejsc – tłumaczy Piotr Kurzawa, manager ulicy Piotrkowskiej. „Pietryna” ściąga nowe marki. Pod koniec lipca ruszyć mają tam trzy kawiarnie amerykańskich sieci.
Ulice handlowe pewnie nieprędko przerwą istniejącą od blisko 20 lat dominację galerii handlowych. Rosnący poziom życia i rozwarstwianie się społeczeństwa sprawiają jednak, że coraz zamożniejsza klasa średnia oczekuje nowych sposobów robienia zakupów, czy szerzej: spędzania wolnego czasu w przestrzeniach, które kreują miejskie życie i decydują o wizerunku miast.
Ciekawą tendencją jest lokowanie tam sklepów specjalistycznych i tzw. concept stores, które proponują coś innego, niż tradycyjne sieci handlowe. Wykorzystują to urbaniści i deweloperzy stojący przed możliwością rewitalizacji zabytkowych kamienic, dawnych fabryk czy hal targowych. Tworzy się więc naturalna alternatywa dla dużych galerii handlowych.