29 listopada 2024
trybunna-logo

No i kto nas zapyli?

Dla naszych owoców i warzyw ginięcie rojów pszczelich może oznaczać katastrofę.

Pszczelarze i naukowcy od kilku lat ostrzegają, że pszczoły miodne wymierają w zastraszającym tempie. W samej Polsce co sekundę ginie ich ponad sto.
Owady te wymierają w wyniku zmian klimatycznych, kurczących się siedlisk, chorób, a przede wszystkim chemizacji rolnictwa. Zabijają je pestycydy masowo stosowane przez rolników w okresie kwitnienia roślin.

Brak chętnych do ula

Eksperci obliczają, że przy utrzymaniu obecnych tendencji pszczoły mogą całkowicie zniknąć do 2035 roku. 
Przy tej okazji często przypomina się słowa Alberta Einsteina, który powiedział, że kiedy wyginie pszczoła, rodzajowi ludzkiemu pozostaną już tylko cztery lata.
Dlaczego pszczoły są tak istotne dla świata? Bo poprzez zapylanie przyczyniają się do produkcji jednej trzeciej żywności na ziem, w tym aż 90 proc. owoców. Bez nich ludziom i zwierzętom może zagrozić klęska głodu.
Co roku w Polsce może ginąć ponad 200 tys. pszczelich rodzin. Hodowcy z dużym wysiłkiem uzupełniają straty, ale biją na alarm. Dlatego NIK chce przyjrzeć się programowi wspierania pszczelarstwa w naszym kraju. Izba zorganizowała też debatę ekspertów poświęconą zagrożeniom dla pszczelarstwa w Polsce.
– W trakcie ostatniej zimy zginęło ponad dwieście tysięcy rodzin pszczelich. To są bardzo duże straty, na poziomie około pięćdziesięciu milionów złotych rocznie – szacuje dr. Piotr Semkiw z Zakładu Pszczelnictwa Instytutu Ogrodnictwa w Puławach.

Nie samym miodem

W przetrwaniu owadów, które uważane są za czwarty najważniejszy ekonomicznie gatunek na świecie, pomagają pszczelarze.
Piotr Krawczyk, wiceprezes Polskiego Związku Pszczelarskiego, zwraca uwagę, że mimo powszechnej wiedzy, jak ważne są pszczoły, mało kto przejmuje się na serio ich wymieraniem. I podaje przykład: – W Polsce na odbudowę pasiek nasze środowisko każdego roku przeznacza około 100 milionów zł. Tymczasem z Krajowego Programu Wsparcia Pszczelarstwa otrzymujemy dotację w wysokości 23 mln zł. Ta dysproporcja daje pszczelarzom do myślenia. 
Pszczelarze kojarzeni są ze sprzedażą miodu, jednak coraz częściej podnoszą, by traktować go jako produkt uboczny ich działalności. Prawdziwa wartość pszczół leży w zapyleniu roślin i być może za to jako hodowcy powinni otrzymywać gratyfikację.
– Pszczoły to nie tylko miód, to nie tylko produkty pszczele, ale głównie zapylanie – i to daje największe korzyści gospodarce. W skali Unii Europejskiej wynoszą one około 14,8 miliardów euro. Sam miód w skali Polski to jest około pięćset milionów złotych, czyli jest to niewielki wycinek rynku artykułów spożywczych. Pszczoły dają rolnictwu zdecydowanie więcej – mówi Piotr Krawczyk.
– W przypadku tylko upraw rzepaku to jest około miliarda złotych, w przypadku upraw sadowniczych to już jest trzy miliardy złotych, tak że widzimy, jakie jest znaczenie pszczół dla gospodarki narodowej – dodaje Piotr Semkiw.
Raport „Nie tylko miód”, przygotowany przez organizację Greenpeace, szacuje, że wartość pracy pszczół w rolnictwie w ubiegłym roku przekroczyła 4 mld zł. Bez tych owadów prawie niemożliwa byłaby uprawa jabłek, wiśni czy czereśni, kluczowych owoców w polskim sadownictwie.
Trudno ocenić wiarygodność raportu przygotowanego przez wspomnianą organizację, która wszak nie specjalizuje się w pszczelarstwie.
W każdym razie, autorzy raportu, uwzględniając dane Głównego Urzędu Statystycznego i opierając się o aktualną wiedzę na temat wyceny zapyla­nia szacują, że gdyby niemożliwe było zapyla­nie upraw przez owady zapylające (nie tylko pszczoły), wartość upraw rolnych w Polsce w roku 2015 byłaby niższa o 4,1 mld zł.
Zapylanie przez owady jest zaś niezbędne do prawidłowego rozwoju upraw jabłek, pomidorów, truskawek, wiśni, ogórków, dyni i rzepaku, czyli roślin, których Polska jest ważnym unijnym, a nawet światowym producentem i eksporterem.

Gdy przestaną bzyczeć

Optymiści podkreślają, że o wymieraniu pszczół w Polsce słyszymy już od kilkunastu lat, a jednak zbiory owoców w Polsce nie spadają.
Pesymiści wskazują, że skutek będziemy mogli zobaczyć skokowo, gdy ilość pszczół w Polsce spadnie poniżej pewnej granicy, o istnieniu której dowiemy się dopiero wtedy, gdy zostanie przekroczona. Ale wtedy będzie już za późno.
Wśród czynników, które przyczyniają się do wymierania pszczół w naszym kraju, Piotr Krawczyk wymienia wycinanie drzew akacjowych, traktowanych jako gatunek inwazyjny. Ale to właśnie dzięki akacjom pszczoły mogą odpocząć po permanentnym podtruwaniu, jakiego doświadczają na spryskanych pestycydami uprawach.
– Głównym czynnikiem, który jest przyczyną zatruć pszczół, są środki ochrony roślin. Głównie insektycydy, substancje mające na celu zwalczanie pasożytów i owadów, które niszczą uprawy rolne – podkreśla prof. Andrzej Posyniak z Zakładu Farmakologii i Toksykologii Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.

Brak pieniędzy i ustaw

Pszczelarze domagają się, aby państwo finansowo wspierało i promowało ich współpracę z rolnikami. Pokazują oni przykład Francji, gdzie rolnicy przyjmujący ule obok swoich upraw otrzymują określone bonifikaty. To sprawia, że obu środowiskom zależy na kooperacji, bo widzą że na tym zarabiają.
Inna, oprócz niedostatecznego wsparcia finansowego, pretensja pszczelarzy dotyczy cen leków na najgroźniejszą chorobę pszczół – warrozę. Według pszczelarzy producent podniósł cenę i dostosował ją do poziomu dotacji z Krajowego Programu Wsparcia Pszczelarstwa. Dotychczas zaś była ona niższa, więc po odliczeniu ceny tych leków od dotacji, jeszcze im coś zostawało.
Pszczelarze wskazują także na brak tzw. ustawy pszczelarskiej, która kompleksowo regulowałaby najważniejsze zagadnienia związane z hodowlą tych pożytecznych owadów. Niepokoją ich też przepisy, które dopuszczają możliwość używania przeterminowanych nawozów sztucznych.
Prawo nie radzi sobie także z praktyką łączenia przez rolników kilku różnych środków owadobójczych w spryskiwaczach. Robią to oni dla oszczędności. Ale to właśnie takie mieszanki mogą okazywać się szczególnie zabójcze dla pszczół.
Hodowcy podkreślają wreszcie ciemną stronę upraw GMO. Rośliny są w nich tak modyfikowane, aby emitowały naturalny pestycyd porażający układ nerwowy owadów. W konsekwencji giną jednak zarówno szkodniki, jak i pożyteczne pszczoły. Czy w końcu będą musiały wyginąć wszystkie?

Poprzedni

Inwestycja, która się nie zwróci

Następny

Czuj duch