29 listopada 2024
trybunna-logo

Lek na całe zło

Czy nowe prawo farmaceutyczne uzdrowi sytuację w polskich aptekach?

W Polsce działa dużo aptek, ale trudno być zadowolonym z ich funkcjonowania. Już niemal nigdy nie zdarza się, by osoba, pragnąca zrealizować receptę mogą od razu otrzymać wszystkie zapisane jej przez lekarza specyfiki. Z reguły trzeba je zamawiać – i ponownie zjawiać się w aptece. Czy tę sytuację poprawi nowe prawo farmaceutyczne ?
Przygotowywane przepisy zakładają, że w aptekach – mamy ich w kraju około 14 tys. – nie będą już sprzedawane kosmetyki, takie jak np kremy czy szampony. Apteki mają się skoncentrować na lekach, wydawanych na receptę.
Aptekom to się oczywiście nie podoba, bo sprzedaż pozamedyczna stanowi dużą część ich zysków. Boją się zwłaszcza małe apteki, którym z samych leków trudno byłoby związać koniec z końcem. Straszą zatem, że obroty aptek spadną średnio nawet o 30 proc., co spowoduje oczywiście konieczność ich zamykania, nastąpi totalna plajta w branży, zaś najbardziej poszkodowani będą pacjenci, którzy nie dadzą rady zrealizować recept.
Przedstawiciele Naczelnej Izby Aptekarskiej podkreślają, że wiele kosmetyków sprzedawanych w aptekach zawiera substancje lecznicze – a zatem, dlaczego nie miałyby być sprzedawane właśnie w aptekach?
Aptekarze podnoszą więc, że ze względu – oczywiście – na dobro pacjentów, pożądane byłoby, aby nie tylko leki mogły być sprzedawane w aptekach.
Jest i druga strona tej nowelizacji – otóż, specyfiki lecznicze miałyby być sprzedawane tylko w aptekach. Rozmaite środki przeciwbólowe czy zwalczające „objawy grypy” musiałyby zatem zniknąć z tysięcy sklepów, w których dziś są oferowane. W tej chwili ponad 350 tys różnych sklepów w Polsce ma u siebie różne farmaceutyki.
Leki miałyby być sprzedawane przede wszystkim w małych opakowaniach, co ma sprzyjać oszczędnościom, bo dzięki temu ich zużycie będzie bardziej racjonalne i zmniejszy się ilość „niedojedzonych” lekarstw – które dziś są po prostu wyrzucane.
Ponadto, nowe prawo farmaceutyczne ma zobowiązać producentów leków, aby dostarczali je na Polski rynek w ustalonych wcześniej wielkościach. Ciosem szczególnie bolesnym dla koncernów farmaceutycznych będzie przepis, że producenci nie mogą sami wybierać hurtowni, które będą w Polsce rozprowadzać ich leki.
Chodzi o to, aby leki trafiały również i do mniejszych hurtowni, które często są pomijane przez wielkie koncerny, co sprawia, że zwłaszcza w małych miejscowościach, zaopatrzenie w leki szwankuje. Zgodnie z projektem, ceny i marże leków refundowanych będą ustalane urzędowo przez ministra zdrowia w porozumieniu z ministrem finansów. Umożliwi to obniżenie i wyeliminowanie znacznych różnic cen w aptekach, z korzyścią dla pacjenta.
Zdaniem resortu zdrowia, na polskim rynku zbyt duży udział mają wielkie sieci apteczne, co oznacza, że apteki rodzinne borykają się – i coraz częściej przegrywają – z morderczą konkurencją zaopatrzeniową i cenową, ze strony „sieciówek”. Żeby poprawić sytuację małych aptek mają być wprowadzone ograniczenia w ich sprzedaży, utrudniające ich przejmowanie przez wielkie sieci apteczne. Ma też zacząć obowiązywać zasada, że aptekę powinien prowadzić wykwalifikowany farmaceuta (co w aptekach sieciowych nie jest regułą). Nastąpi również coś w rodzaju rejonizacji geograficznej, tak aby jedna apteka przypadała na określoną liczbę potencjalnych pacjentów, co miałoby zapobiec nierównomiernemu dostępowi do farmaceutyków.
Celem nowelizacji jest także zahamowanie nielegalnego eksportu leków refundowanych. Polska traci na tym miliardy, bo dopłaca do niskich cen lekarstw, które to lekarstwa są potem sprzedawane za granicę przez nieuczciwych przedsiębiorców po pełnej cenie.
Zgodnie z nowymi przepisami, jeden właściciel nie będzie mógł posiadać jednocześnie i apteki, i hurtowni leków. Na terenie jednego województwa, apteki lub hurtownie należące do jednego właściciela nie będą zaś mogły stanowić więcej niż jednego procenta wszystkich aptek lub hurtowni leków.
Projekt nowego prawa farmaceutycznego naturalnie nie budzi zachwytu przedsiębiorców, którzy obawiają się, że po jego wprowadzeniu w życie stracą część zysków.
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców generalnie ocenia, że proponowana nowelizacja prawa farmaceutycznego przyniesie wiele negatywnych skutków zarówno dla sektora aptecznego jak i dla samych pacjentów. „Będą oni musieli ponosić wyższe koszty zakupy produktów farmaceutycznych przy jednoczesnej ich gorszej dostępności” – ubolewa organizacja.
Jak krytykuje ZPP, podstawowym błędem rządu jest brak analizy skutków finansowych proponowanych zmian prawnych i nie wskazanie źródeł ich finansowania. Podważa to rzetelność prowadzonych prac.
Związek występuje też w obronie spółek, prowadzących wielkie sieci apteczne w Polsce – choć na pozór zależy mu na dobru państwa, które może jakoby być zagrożone roszczeniami odszkodowawczymi, wnoszonymi przez wspomniane sieci apteczne.
„Poważna ingerencja w rynek apteczny, podważająca działanie aptek sieciowych – spółek, których wartość jest liczona w dziesiątkach, a nawet setkach milionów złotych – może spowodować roszczenia ze strony przedsiębiorców. Same tylko szkody sieci aptecznych wynikłe z nowelizacji (i zobowiązania odszkodowawcze Skarbu Państwa) mogą sięgnąć ok. 10 miliardów złotych. Trzeba zaznaczyć, że potencjalna wypłata odszkodowań byłaby prawdopodobnie stopniowa, przeprowadzana w okresie ponad dziesięciu lat” – martwi się związek przedsiębiorców, wykazując wzruszającą wręcz troskę o dobro budżetu państwa.
Zdaniem ZPP, zmiany przepisów zostaną „negatywnie odebrane” przez koncerny farmaceutyczne i wielkie sieci apteczne, a w rezultacie nowelizacja prawa farmaceutycznego może doprowadzić do „zniszczenia rynku przez nieodpowiedzialne działania ustawodawcy”.
Związek zarzuca, że nowelizacja spowoduje ograniczenie konkurencji i stopniową eliminację większych przedsiębiorstw, zmierzającą do pozostawienia na rynku w zasadzie wyłącznie aptek indywidualnych.
Wydawałoby się, że kto jak kto, ale związek przedsiębiorców powinien się troszczyć o interesy drobnych polskich firm, jakimi są apteki rodzinne. Jak widać jednak, dla ZPP bliższe sercu są wielkie sieci apteczne i zagraniczne koncerny farmaceutyczne.
Związek wskazuje, że pozostawienie na rynku aptecznym przede wszystkim niewielkich podmiotów, zahamuje rozwój gospodarczy. Ponadto, będą oni mieli słabszą pozycję w negocjacjach z hurtowniami farmaceutycznymi, co doprowadzi do wzrostu cen leków nierefundowanych.
„Nowelizacja ustawy spowoduje silne ograniczenie konkurencji na rynku obrotu detalicznego produktami leczniczymi, a na tym zawsze traci klient, którym w tym przypadku jest pacjent” – martwi się ZPP o dobro polskich chorych.
W wyniku ograniczenia możliwości zbywania aptek, spadnie ich wartość. Wprowadzenie do nowelizacji ograniczeń demograficznych w zakładaniu aptek, spowoduje zaś, że będą one miały z góry zagwarantowany rynek zbytu. Tu ponownie wydawałoby się, że taki warunki działania powinny zadowalać organizację przedsiębiorców. ZPP jednak, niejako wbrew interesom swych członków, krytykuje jednak, że owa gwarancja rynku zbytu spowoduje blokadę możliwości rozwoju konkurencji, co z kolei doprowadzi do stworzenia monopoli na lokalnych rynkach i obniżenia jakości świadczonych usług.
„Taka pozycja rynkowa przekłada się na brak motywacji do wprowadzania innowacji, czy to w obszarze obsługi klienta czy oferty produktowej” – krytykuje ZPP.
Tradycyjnie zaś, stracić na tym ma przede wszystkim pacjent. Sytuacja, w której na rynku pozostaną, zdaniem organizacji przedsiębiorców, jedynie mikroprzedsiębiorstwa apteczne, umocni pozycję producentów i hurtowni produktów leczniczych, którzy będą mogli narzucać swoje warunki gry rynkowej. Rozdrobnienie rynku doprowadzi zaś do spadku dostępności leków dla pacjentów.
„Przedstawione w projekcie nowelizacji prawa farmaceutycznego pomysły oznaczają odejście od wolnego rynku na rzecz zagwarantowania lokalnych monopoli. Niesprawnie działający rynek farmaceutyczny (wzrost cen leków, ich słaba dostępność) oznacza wzrost liczby niewykupowanych leków, a w konsekwencji wzrost kosztów opieki zdrowotnej i hospitalizacji w wyniku niekompletnego leczenia pacjentów, czego koszty poniesie system opieki zdrowotnej, czyli tak naprawdę podatnicy.” – taki to apokaliptyczny obraz polskiego rynku farmaceutycznego pod rządami przyszłej ustawy rysuje Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.
Oczywiście, jeśli w Polsce zapanują rządy absolutne wielkich hurtowni, sieci aptecznych oraz koncernów farmaceutycznych, to zdaniem przedsiębiorców i pracodawców, wszystkie te fatalne skutki absolutnie nie wystąpią…

Poprzedni

Asy nie lubią podatków

Następny

Chorzowski Ruch na dnie tabeli