30 listopada 2024
trybunna-logo

Lek na całe podatkowe zło

Polak potrafi! Narodził się projekt, który ma zamienić Polskę w kraj mlekiem i miodem płynący, o pędzącej gospodarce, pełen świetnie zarabiających mieszkańców.

Wprowadzenie zupełnie nowego systemu podatkowego, który miałby spowodować poprawę warunków prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce i wpłynąć na wzrost wynagrodzeń pracowników – takie rozwiązanie zachwala i proponuje koalicja „Polacy na rzecz sprawiedliwych podatków”.
Reklamuje ona swój projekt, głosząc iż „proponowany system podatkowy będzie przejrzysty i stabilny”.
Podobne zapowiedzi należy zwykle traktować z przymrużeniem oka, gdyż każda zmiana podatkowa w Polsce uzasadniana jest interesem podatników, zaś w praktyce bywa z tym różnie. Założenia projektu zostały już jednak zaprezentowane członkom parlamentarnego zespołu wspierania przedsiębiorczości oraz patriotyzmu ekonomicznego – i spotkały się z dość przychylnym zainteresowaniem.

Zamienił stryjek

Koncepcja tego „nowego ładu podatkowego” zakłada likwidację podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT) i prawnych CIT, a także składek na Narodowy Fundusz Zdrowia, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Fundusz Pracy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
Aktualnie roczne wpływy budżetowe z tytułu wszystkich tych wymienionych danin wynoszą 334,1 mld zł.
Oznacza to powstanie ubytku, który trzeba uzupełnić. Dlatego, w miejsce likwidowanych podatków i składek autorzy projektu proponują wprowadzenie szeregu innych podatków: od Funduszu Płac, podatku przychodowego od działalności gospodarczej osób fizycznych, podatku przychodowego od przedsiębiorstw i banków, podatku od usług publicznych dla działalności gospodarczej osób fizycznych oraz przedsiębiorstw oraz podatku od dywidend.
Wprowadzona zostanie też jednolita stawka VAT na poziomie 16,25 proc.(dziś wynosi ona od 0 do 23 proc.).
Jak widać, opodatkowany ma zatem być przychód, a nie dochód – jednak najważniejsza zmiana polega na wprowadzeniu podatku od funduszu płac w wysokości 27 proc.

Same zalety

Autorzy projektu obiecują, że nowy system podatkowy będzie przejrzysty, nie wymagający nieustannych nowelizacji, szczelny (bo pole do unikania opodatkowania praktycznie nie istnieje), uniemożliwiający optymalizację podatkową, tani w poborze i w naliczaniu. Słowem – ideał.
Ma on też zlikwidować szarą strefę zatrudnienia, gdyż obniża koszty pracy – oraz podnieść zarobki pracowników. Nie bardzo wiadomo wprawdzie, skąd te podwyżki płac miałyby się wziąć, skoro opodatkowany będzie właśnie fundusz płac; a także jakim cudem przedsiębiorcy staną się bardziej chętni niż dziś do podnoszenia zarobków zatrudnionych – jednakże twórcy nowego systemu zapewniają, że nastąpi „docelowe zwiększenie” dochodu netto dla pracownika aż o 22 proc.
Policzyli oni, że pod rządami nowego systemu podatkowego przychody budżetowe wyniosą 347,6 mld zł. – czyli dużo ponad przewidywany ubytek 334,1 mld zł.
Niestety, nie są to jednak twarde wyliczenia, lecz optymistyczne szacunki, zakładające, że nastąpi wzrost aktywności gospodarczej oraz konsumpcji prywatnej, zwiększający bazę do naliczania podatków.
Wpływy zwiększą się zaś także w wyniku eliminacji patologii w VAT oraz wzrostu funduszu płac.

Kolejna dobra zmiana

– Podatek ma być sprawiedliwy, równy i powszechny. Dziś tylko część przedsiębiorców płaci podatki – są to głównie małe i średnie firmy. Natomiast duże korporacje mają sposoby na to, żeby ich unikać. Dziś do budżetu z tytułu podatku dochodowego od osób prawnych (CIT) wpływa 29 mld zł.
W porównaniu z obrotami tej części gospodarki, są to naprawdę niewielkie pieniądze. Po wprowadzeniu nowych rozwiązań, powszechność podatku spowoduje, że te wpływy będą dużo większe – zapowiada Adam Abramowicz (Prawo i Sprawiedliwość), przewodniczący parlamentarnego zespołu wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego.
Twórcy projektu krytycznie oceniają obecny system podatkowy naszego kraju, uważając, nie bez racji, że jest on skomplikowany (w tzw raporcie Paying Taxes, 86 krajów ma podatki prostsze od Polski) oraz niesprawiedliwy.
Największe podatki nakładane są bowiem na płacę, a różnica między tym co wypłaca pracodawca, a tym co otrzymuje pracownik, wynosi ponad 40 proc.

Będzie Nobel z ekonomii?

Wreszcie, co może najważniejsze, nowy system ma pchnąć Polskę na drogę rozwoju gospodarczego w chińskim tempie.
– Według naszych wyliczeń powinien on doprowadzić do trwałego wzrostu gospodarczego na poziomie średnio 7-8 proc., wzrostu zamożności szerszego kręgu społeczeństwa, poprawy stanu finansów publicznych – uważa Mariusz Pawlak, główny ekonomista Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Czyli, przyśpieszenie gospodarcze Polski będzie gigantyczne i nie mające precedensu w Europie – gdy zważyć, ze dziś wzrost gospodarczy naszego kraju nie przekracza 3 proc. rocznie. Wzrośnie zatem o ponad 100 proc.!
W świetle tych wszystkich zapowiedzi, proponowany system podatkowy jawi się jako projekt wręcz genialny – i tylko wypada się zdziwić, dlaczego do tej pory podobnych rozwiązań jakoś nie zastosowały inne, lepiej rozwinięte kraje Europy?

Poprzedni

Zamieszanie z biletami

Następny

Udana impreza na Narodowym