22 listopada 2024
trybunna-logo

Kryzysowy Polski Ład

Jarosław Kaczyński i jego towarzysze postanowili efektownymi przedwyborczymi obietnicami przykryć całą serię przykrych dla nich informacji.
Recesja gospodarcza panująca w Polsce, wraz z szybkim wzrostem cen, to dwa czynniki wpędzające mieszkańców naszego kraju w biedę. Jak podał Główny Urząd Statystyczny, ceny towarów i usług konsumpcyjnych w kwietniu 2021 r. w porównaniu z takim samym miesiącem ubiegłego roku wzrosły o 4,3 proc.
Pod względem drożyzny, nasz kraj pod panowaniem Prawa i Sprawiedliwości pobił już wszelkie unijne rekordy. Od miesięcy inflacja w Polsce jest najwyższa w całej Unii Europejskiej, czym oczywiście nie chwali się PiS-owska propaganda sukcesu, rozwijana przez media „publiczne”. U nas wzrost cen wyniósł wspomniane 4,3 proc., podczas gdy w całej UE w marcu zaledwie 1,7 proc. (i tylko dlatego był tak wysoki, że to Polska zawyżała tę średnią). Czy ktoś mógłby kiedykolwiek przewidzieć, że PiS-owscy prominenci rządzący Polską doprowadzą do tego, że w naszym niezamożnym kraju ceny będą rosnąć ponad dwa razy szybciej, niż w pozostałych państwach UE?.
Bardzo szybki był w Polsce zwłaszcza wzrost cen wszelkich usług, wynoszący średnio 6,8 proc. W tym obszarze, szczególnie drastycznie skoczyły ceny usług transportowych – aż o 16,2 proc. w porównaniu z kwietniem ubiegłego roku. Nieco wolniej wzrosła średnia cena towarów konsumpcyjnych, która zwiększyła się o 3,6 proc.
Ruch cen w górę nabrał już zdecydowanie trwałego charakteru. W stosunku do marca tego roku ceny towarów i usług wzrosły o 0,8 proc. (w tym towarów – o 0,9 proc. oraz usług o 0,3 proc. ). W kwietniu tradycyjnie, największy wpływ na wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem miały wyższe ceny żywności. Ta drożyzna najbardziej uderza w uboższych mieszkańców naszego kraju, którym zakupy żywności pochłaniają dużo większą część zarobków w porównaniu z zamożniejszymi grupami obywateli.
Powszechnej drożyźnie, systematycznie zmniejszającej realne dochody Polaków, towarzyszy też kryzys gospodarczy. Według obliczeń GUS, polski produkt krajowy brutto w pierwszym kwartale 2021 r. zmniejszył się realnie o 1,7 proc. w porównaniu z pierwszym kwartałem ubiegłego roku. Tego regresu nie wyrównuje to, że nasz PKB zwiększył się o 0,9 proc. w stosunku do czwartego kwartału 2020 r. (trudno zresztą porównywać ostatni kwartał jakiegoś roku z pierwszym kwartałem roku następnego).
Wymowa tych danych gospodarczych jest nader mało optymistyczna. W dodatku w tym samym czasie pojawiły się miażdżące zarzuty Najwyższej Izby Kontroli, mówiące o łamaniu prawa przez PiS-owskich prominentów w związku z przygotowywaniem niedoszłych wyborów prezydenckich, oraz o drastycznej niegospodarności, która doprowadziła do bezsensownego zmarnowania prawie 60 mln zł publicznych pieniędzy.
Nic więc dziwnego, że Jarosław Kaczyński postanowił przykryć wszystkie te ponure konkrety jakimiś efektownymi obietnicami. Dlatego właśnie wystąpił z zapowiedziami tzw. Polskiego Ładu. Ten kolejny zestaw obietnic to czysta propaganda, mająca doprowadzić Prawo i Sprawiedliwość do zwycięstwa w najbliższych wyborach. Aż dziw, że ów koncert życzeń nie nosi nazwy Polski Ład plus – ale z drugiej strony można to zrozumieć, bo w dotychczasowych PIS-owskich obietnicach było już tak wiele plusów, które w istocie stawały się minusami (bądź zupełnymi zerami), że wicepremier Kaczyński postanowił zrezygnować z tego, budzącego już uśmiech politowania, plusowego dodatku.
Szef Prawa i Sprawiedliwości sam wystąpił tym razem w roli głównego bajarza (storytellera). Nie ma sensu merytoryczne odnoszenie się do obietnic zawartych w Polskim Ładzie. Są to bowiem albo bajki pozbawione jakiegokolwiek związku z rzeczywistością – albo propozycje, które także są nierealne ale w dodatku, jeżeli (co wątpliwe) kiedykolwiek zostaną skonkretyzowane, to będą wyglądać zupełnie inaczej niż w wersji opowiadanej przez Jarosława Kaczyńskiego oraz premiera Mateusza Morawieckiego, dotychczas etatowego opowiadacza bajek na użytek polskiej publiczności.
Dlatego nie ma co się na przykład zastanawiać, czy i skąd władza zdobędzie te 650 czy ile tam miliardów złotych na zrealizowanie Polskiego Ładu. Równie dobrze tą wymienioną sumą mogłoby być 650 bilionów, a wśród obietnic mogłoby się np. znaleźć polskie auto elektryczne dla każdego emeryta za darmo. To naprawdę nie ma znaczenia, jakie zapisy znalazły się, czy też może dopiero się znajdą w Polskim Ładzie.
Nie ma też sensu zastanawianie się, jakie będą ewentualne skutki Polskiego Ładu. Tu chodzi tylko o jeden skutek – wyborczy. Jeśli więc bajki zawarte w Polskim Ładzie będą na tyle efektowne dla wyborców, że sprawią, iż PiS mimo wszystkich swoich afer, przekrętów i nepotyzmu zachowa jednak władzę i utrzyma się przy żłobie – to program Polski Ład trzeba będzie ocenić bardzo wysoko i z pokorą uznać jego skuteczność.
Bo taki właśnie ma być ten skutek: sukces wyborczy Prawa i Sprawiedliwości oraz dalsze korzystanie przez prominentów tego ugrupowania i ich sojuszników z uroków „dojnej Polski”. To jedno zawsze wychodzi im bardzo dobrze.

Poprzedni

Gospodarka 48 godzin

Następny

Zapanował unijny wiosenny optymizm

Zostaw komentarz