Przybywa jednak sygnałów, mogących świadczyć o tym, że w niedalekiej przyszłości w Polsce powróci niekorzystna sytuacja, gdy to przedsiębiorcy dyktowali warunki potencjalnym zatrudnionym.
Tylko co piąta firma z sektora przemysłowego planuje zwiększenie liczby pracowników w pierwszym kwartale bieżącego roku.
To na pozór jest nienajlepsza informacja dla pracowników i dla całej naszej gospodarki. Może ona stanowić ostrzeżenie, że powoli kończy się dobry dla zatrudnionych czas na polskim rynku pracy.
Powstaje też pytanie: dlaczego ogromna większość firm działających w naszym kraju nie chce zwiększać zatrudnienia? Czy ich menadżerowie nie widzą szans na rozwój?
Niestety, tak właśnie może się wydawać na podstawie wskaźników optymizmu i wyprzedzającej koniunktury w polskiej gospodarce, które systematycznie spadają, a także i na podstawie informacji o rosnącej liczbie niewypłacalnych przedsiębiorstw.
Przemysł wciąż szuka ludzi
Z drugiej jednak strony – chyba nie jest jeszcze aż tak źle.
To prawda, że tylko 22 proc. firm przemysłowych chce w pierwszych trzech miesiącach tego roku zwiększyć liczbę pracowników. Jednakże, jak podaje raport „Barometr perspektyw zatrudnienia” przygotowany przez ManpowerGroup, w ogromnej większości, bo aż w 65 proc. firm wielkosć zatrudnienia będzie stabilna, a tylko 6 proc. będzie redukować etaty w pierwszym kwartale 2019 r.
Czyli, duża przewaga wciaż jest po stronie tych, którzy zamierzają zatrudniać.
Wprawdzie w stosunku do ubiegłego kwartału prognoza zatrudnienia pogorszyła się o 4 punkty procentowe, co bez wątpienia jest niekorzystnym sygnałem. Jednak wobec pierwszego kwartału w roku ubiegłym pozostaje bez zmian, co oznacza, iż pogorszenie koniunktury gospodarczej nie będzie gwałtowne.
Warto też zauważyć, że prognoza zatrudnienia, czyli wyrażona w procentach różnica pomiędzy firmami, które przewidują wzrost a tymi, które planują redukcję liczby zatrudnionych, wynosi w produkcji przemysłowej 21 proc.
Jest to najwyższy wynik, jaki odnotowano wśród 10 najważniejszych sektorów polskiej gospodarki. A to właśnie przemysł decyduje o rozwoju kraju i wzroście dochodu narodowego.
Dwa skuteczne sposoby
Przemysł jest jednocześnie tym sektorem, który w Polsce zgłosił największe zapotrzebowanie na ręce do pracy, na okres od stycznia do marca 2019 roku.
Początek nowego roku będzie zatem wciąż jeszcze dosyć dobrym czasem dla osób poszukujących pracy w branżach produkcyjnych.
Dla pracodawców to będzie zaś kolejny – ale kto wie, czy nie ostatni – kwartał, który upłynie im pod znakiem poszukiwania sposobów na przyciąganie i zatrzymywanie pracowników. Nie muszą zresztą daleko szukać, bo najskuteczniejsze są dwa sposoby: normalna umowa o pracę (a nie śmieciówka) i wyższe wynagrodzenie.
– Planowane nowe zatrudnienia to ze strony polskich przedsiębiorców nie tylko efekt wciąż dobrych wskaźników gospodarczych, lecz także zabezpieczenie przed potencjalną rotacją, która zdecydowanie wzrosła. Pracownicy produkcyjni w większości regionów Polski mają znacząco większe niż przed laty możliwości. Chętniej też decydują się na zmianę pracodawcy, wybierając nie tylko tego, który płaci lepiej, lecz także zwyczajnie bardziej o nich dba – mówi ekspert rynku pracy Tomasz Walenczak.
Może Azjaci będą za drodzy?
Walka o pracownika trwa już nie tylko w sferze samych wynagrodzeń czy różnych benefitów. Jak potwierdzają rozmowy z pracownikami, istotną rolę odgrywają takie aspekty jak atmosfera w pracy i kultura, nie tylko organizacyjna. Zyskują one na znaczeniu, w myśl zasady: traktuj swojego pracownika, tak jak chciałbyś, by on traktował klienta.
Przed nami kolejny okres, kiedy pracodawcy wciąż jeszcze będą musieli walczyć o pracownika – bo jeśli tego zaniedbają, będziemy częściej słyszeć o sytuacjach, gdzie firmy nie będą w stanie realizować swoich zamówień z powodu braków kadrowych.
Dobrym sygnałem dla polskiego rynku pracy może być potencjalny odpływ części pracowników z Ukrainy – o ile wreszcie dla nich otworzy się perspektywa pracy u naszych sąsiadów zza Odry. Zapewne będzie to dotyczyć grupy osób z określonymi kwalifikacjami, ale nasz rynek pracy to odczuje.
Naturalną konsekwencją takiej sytuacji powinny być coraz lepsze warunki zatrudnienia, oferowane pracownikom w Polsce.
Niestety, wiele firm, chcąc zaoszczędzić na pensjach, już zaczyna sięgać po pracowników, ściąganych z kierunków azjatyckich. Niewykluczone jednak, że – z pożytkiem dla rodzimych pracowników – okaże się, iż potrzebny będzie znacznie dłuższy czas na pozyskanie Azjaty, a także i koszty okażą się jednak wyższe od przewidywanych, ze względu na konieczność opłacenia dalekiej podróży oraz zakwaterowania w naszym kraju.
– Kluczowe będzie zadbanie o pracownika, którego już mamy. Szanujmy swoich pracowników, bo rynek niekoniecznie obfituje dziś nie tylko w lepszych, ale w ogóle, w innych – podsumowuje Tomasz Walenczak.
U sąsiadów prognozy są gorsze
Jak wynika z prognozy dla przemysłu, wskazanej przez pracodawców z 26 krajów Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki, polscy pracownicy jeszcze nie powinni mieć większych powodów do narzekań.
Zestawienie krajów, gdzie w pierwszym kwartale 2019 roku najwięcej firm chce zatrudniać nowych pracowników otwierają Rumunia i Słowenia z jednakowym wynikiem plus 26 proc.
Polska produkcja przemysłowa plasuje się na wysokim trzecim miejscu, z wspomnianym wynikiem plus 21 proc., ex aequo ze Słowacją. U naszych czeskich i niemieckich sąsiadów jest już sporo gorzej. W Niemczech prognoza zatrudnienia w przemyśle wynosi plus 12 proc., a w Czechach tylko 6 proc.
Nasza produkcja jest w dużym stopniu zależna od obu tych partnerów, będących ważnymi odbiorcami rozmaitych półproduktów i podzespołów wytwarzanych w Polsce. Zauważalne spowolnienie gospodarcze na zachodzie Europy, które dotarło do znacznie lepiej od nas rozwiniętych Niemiec i Czech, swoje żniwa zbierze nad Wisłą z pewnym opóźnieniem. W przyszłym roku należy więc spodziewać się wyzwań z tym związanych.
Konsumpcja wewnętrzna, która tak wzrosła w 2018 r., na dłuższą metę nie utrzyma obecnego trendu rozwoju gospodarczego.
Zasobniejsze portfele sprawiły, że wzrosła siła nabywcza Polaków, trudno jednak spodziewać się abyśmy na przykład decydowali się dalej na tak masowe zakupy sprzętu RTV i AGD, skoro ten świeżo zakupiony sprzęt będzie dobrze służył jeszcze przez kilka lat.
Nas to nie ominie
Na zachodzie Europy plany pracodawców są jeszcze mniej korzystne dla pracowników niż w naszej części kontynentu.
W Wielkiej Brytanii prognoza zatrudnienia wynosi tylko plus 2 proc., w Austrii plus 3 proc., we Francji i Irlandii po plus 5 proc. Natomiast w Holandii regres – aż minus 6 proc., co zapowiada znaczne redukcje etatów.
Dużo lepiej sytuacja przedstawia się w Skandynawii: w Finlandii prognoza zatrudnienia wynosi plus 16 proc., w Norwegii plus 10 proc., w Szwecji plus 7.
Ważna jest też jednak tendencja. Dla większości zachodnioeuropejskich rynków pracy prognozy zatrudnienia znacznie się pogorszyły, zarówno w ujęciu rocznym, jak i kwartalnym. Tak stanie się niestety w przyszłości również i w Polsce.