Zakłócenia w dostawach i wymianie handlowej, rosnąca inflacja, spadek wartości złotego – to wszystko hamuje wzrost polskiego PKB.
Wraz z inwazją Rosji na UAkrainę sytuacja gospodarcza Polski się skomplikowała, a jej prognozowanie stało się o wiele trudniejsze. Konflikt ten będzie wpływał negatywnie na wzrost gospodarczy, podwyższając dodatkowo inflację. Wpływ ten zależy jednak od tego, jak długo będzie trwała wojna, jak wpłynie ona na ceny surowców energetycznych oraz na globalne sieci dostaw i jak będą reagować na to rynki finansowe – wskazuje w swoim komentarzu zespół ekspertów, kierowany przez głównego ekonomistę Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Pawła Durjasza.
Najbardziej istotnym wpływem tego konfliktu na wzrost gospodarczy w Polsce jest niepewność oraz kształtowanie się sytuacji na rynku gazu i ropy naftowej. Niepewność – poprzez wzrost niechęci do ryzyka na rynkach finansowych – prowokuje odpływ kapitału, przyczyniając się do osłabienia złotego. Może także wpłynąć negatywnie na inwestycje prywatne. Wzrost cen gazu i ropy podwyższa inflację, ale działa także w kierunku osłabienia tempa wzrostu naszego produktu krajowego brutto – poprzez redukcję realnej wartości dochodów gospodarstw domowych oraz wzrost kosztów firm. Na razie przepływ gazu i ropy naftowej z Rosji nie został odcięty, co pogłębiłoby te problemy – uważa Paweł Durjasz.
Negatywnie na wzrost PKB oddziałują także zakłócenia w dostawach i wymianie handlowej. Choć udział Ukrainy, Rosji i Białorusi w polskiej wymianie handlowej nie jest duży (poza importem surowców energetycznych z Rosji), to jednak te zakłócenia mogą powodować komplikacje w poszczególnych sektorach, na przykład w motoryzacji odczuwającej brak dostaw kabli z ukraińskich fabryk.
Na razie zespół ekspertów z PZU utrzymuje prognozę wzrostu polskiego PKB w 2022 r. na poziomie około 4 proc., choć nie wyklucza rewizji w dół. Wynika to z bardzo dużego impetu gospodarki na przełomie 2021 i 2022 roku.
„Kolejny mocny wzrost produkcji sprzedanej przemysłu w lutym potwierdza, że dynamika PKB w I kwartale może być bliska 7 proc. rok do roku. W naszej dotychczasowej prognozie ostrożnie zakładaliśmy, że wiosenna fala COVID-19 odbije się negatywnie na wzroście konsumpcji i PKB. Tymczasem fala wywołana wariantem Omikron okazała się jak dotąd krótkotrwała i nie skutkowała zaostrzeniem ograniczeń sanitarnych. Gdyby nie wybuch wojny rosyjsko-ukraińskiej, podwyższylibyśmy zapewne prognozę PKB w bieżącym roku do ok. 5 proc. Spodziewamy się, że silny wzrost cen i podwyżki stóp procentowych przyczynią się do osłabienia dynamiki konsumpcji. Jednocześnie konsumpcja będzie w najbliższych kwartałach wzmacniana przez zakupy dokonywane przez uchodźców ukraińskich (o ile nie zostaną one zakwalifikowane jako eksport) i „wygładzana” dzięki nagromadzonym pandemicznym oszczędnościom. Osłabienie dynamiki konsumpcji i PKB stanie się zatem bardziej widoczne w 2023 r. Nieco mniejszy może być wzrost inwestycji, choć perspektywy napływu środków z KPO wydają się ostatnio poprawiać” – przewiduje zespół ekspertów PZU.
Prognozy wzrostu PKB w całej Europie są obecnie redukowane, co także będzie miało wpływ na polski wzrost gospodarczy. Podawane obecnie przez różne ośrodki prognozy inflacji, przestają cokolwiek znaczyć bez opatrzenia ich wyjaśnieniami dotyczącymi założeń, na jakich zostały oparte. „Spodziewamy się, że przy utrzymaniu tarcz antyinflacyjnych do końca 2022 r. średnioroczna inflacja wyniesie nieco ponad 9 proc., utrzymując się przez kilka najbliższych miesięcy powyżej 10 proc. rok do roku. Zakładamy tu w miarę stabilną sytuację na rynkach finansowych i surowcowych, z lekkim umacnianiem się złotego i pewnym spadkiem cen paliw w ostatnich miesiącach roku” – oceniają eksperci PZU
Gdy bieżący rok dobiegnie końca, rząd PiS stanie przed poważnym wyborem. Rezygnacja z tarcz z końcem 2022 r. zaowocowałaby bowiem skokowym wzrostem indeksu cen dóbr konsumpcyjnych już w styczniu 2023 r., wypychając inflację na krótko nawet powyżej 11 proc. (jeśli dojdą do tego wyraźne podwyżki cen energii elektrycznej i gazu). W takich warunkach średnioroczna inflacja mogłaby wynieść w 2023 r. ok. 8,5 proc. i dopiero pod koniec 2024 r. wejść w przedział wokół celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego. Nie można wykluczyć, że aby uniknąć skumulowania podwyżek cen, rząd wybierze inny harmonogram wygaszania tarcz.
Zdaniem zespołu ekspertów PZU, przebieg wojny w Ukrainie i decyzje co do związanych z nią sankcji będą miały bardzo istotny wpływ na inflację poprzez wpływ na kurs złotego oraz ceny surowców energetycznych i żywności. Wydaje się jednak, że przy założeniu utrzymania względnej stabilizacji kursu złotego, podstawowa stopa banku centralnego raczej nie przekroczy 5 proc., pomimo „jastrzębiego” tonu ostatniej konferencji prasowej prezesa NBP. Wstrząsy podażowe owocujące mocnym wzrostem cen uderzą bowiem także we wzrost gospodarczy. Wszelkie prognozy są jednak obecnie mocno niepewne – i jak śpiewał Jerzy Połomski, to jedynie pewny fakt.
„Pisałem miesiąc temu, że horyzont gospodarczy wydaje się – przynajmniej częściowo – przejaśniać. Wszystkie badania koniunktury i styczniowe dane o aktywności gospodarczej sygnalizowały wyraźne ożywienie towarzyszące przezwyciężaniu pandemii. Niestety, horyzont ów znów się wyraźnie zachmurzył. Rosyjska inwazja na Ukrainę przyczyniła się do wzmocnienia wstrząsów podażowych windujących ceny surowców energetycznych, ale i żywności. Do tego ekspansja Omikrona w Chinach (także w Korei Południowej) skutkuje wprowadzaniem restrykcyjnych ograniczeń sanitarnych w tym kraju w wielu ważnych ośrodkach przemysłowych i portach” – stwierdza Paweł Durjasz.
Wszystko to grozi ponownym wzmożeniem zakłóceń w globalnych łańcuchach dostaw i ograniczeniem wzrostu PKB – zwłaszcza w krajach europejskich, a także osłabieniem obrotów handlu światowego. Opublikowane na początku marca wyniki badań koniunktury jeszcze tych negatywnych tendencji jednak nie zarejestrowały. Wskaźniki Markit PMI w strefie euro i w USA wyraźnie wzrosły dzięki poprawie sytuacji w usługach. Produkcja przemysłowa w Niemczech (łącznie z zamówieniami) i we Francji mocno się w styczniu powiększyła dzięki poprawie dostaw półprzewodników. Jednocześnie po grudniowym pandemicznym spadku odbiła w górę sprzedaż detaliczna.
Zakłócenia dostaw w następstwie wojny w Ukrainie oraz nawrotu pandemii w Chinach z pewnością odbiją się jednak negatywnie na produkcji przemysłowej w kolejnych miesiącach. Dotyczy to zwłaszcza Niemiec, które ponadto są silnie uzależnione od dostaw rosyjskiego gazu i ropy naftowej, a wzrost cen tych surowców staje się problemem dla tamtejszych przedsiębiorstw. USA są w lepszej sytuacji – ich ekspozycja na zakłócenia wymiany handlowej z Rosją i Ukrainą jest zaniedbywalna – zauważa zespół ekspertów PZU.
Rosja dostarcza do USA zaledwie 3 proc. importowanej tam ropy (do Wielkiej Brytanii 6 proc.). W USA dane ze stycznia i lutego potwierdzają jak na razie mocny wzrost konsumpcji i silny wzrost zatrudnienia przy rosnącej dynamice płac. Daje to nadzieję, że wzrost cen ropy naftowej nie wykolei popytu konsumpcyjnego.
Obecna sytuacja – spotęgowanie wstrząsów podażowych skutkujących jednocześnie silnym wzrostem cen i potencjalnym osłabieniem wzrostu gospodarczego – tworzy poważny dylemat dla banków centralnych w obliczu i tak wysokiej już inflacji. Jak wskazuje zespół ekspertów PZU, problem wydaje się mieć zwłaszcza Europejski Bank Centralny, ze względu na potencjalne skutki wojny rosyjsko-ukraińskiej i sankcji z nią związanych, w sytuacji gdy PKB dopiero w IV kwartale 2021 osiągnął tam poziom sprzed pandemii. Mimo to, w marcu EBC zdecydował się kontynuować ograniczanie skupu aktywów, zapowiadając praktycznie zakończenie tego skupu netto w III kwartale 2022 r. – o ile nie będzie groziło osłabienie inflacji w perspektywie średniookresowej po jego zakończeniu. Jednocześnie EBC zapewnił sobie większą elastyczność wyboru momentu zapoczątkowania cyklu podwyżek stóp procentowych, zamieniając kluczowy zwrot „wkrótce po” zakończeniu skupu aktywów, na „jakiś czas po” – która to zamiana jest ponoć nader istotnym sygnałem dla bankierów i innych ludzi obracających walutami.
Eksperci PZU oceniają, że podwyżki stóp należy się spodziewać najwcześniej na przełomie 2022 i 2023 r. Inflacja dla całej strefy euro sięgnęła w lutym 5,9 proc. EBC prognozuje, że spadnie ze średniego poziomu 5,1 proc. w tym roku, do 2,8 proc. w przyszłym. Będzie więc aż trzy razy niższa od inflacji w Polsce. Także prognozy wzrostu PKB – pomimo wspomnianych wcześniej ryzyk – nie wyglądają w strefie euro tak źle. Według EBC wzrost gospodarczy w strefie euro ma wzrosnąć o 3,7 proc. w tym roku i o 2,8 proc. w 2023 r.
Z kolei bank centralny USA w marcu zapoczątkował zdecydowany – jak ocenia główny ekonomista PZU – cykl podwyżek, podnosząc swą główną stopę o 25 pkt. bazowych i sygnalizując sześć kolejnych podwyżek o tej skali jeszcze w tym roku. Inflacja w USA osiągnęła w lutym 7,9 proc. (czyli także jest mniejsza, niż w Polsce). Widać przy tym wzrost presji na wzrost wynagrodzeń i wzrost oczekiwań inflacyjnych. Jak wskazuje Paweł Durjasz, przekonuje to członków Federalnego Komitetu Otwartego Rynku do zdecydowanego zaostrzenia polityki pieniężnej – pomimo niepewności związanej z zakłóceniami dostaw i sytuacją na rynkach surowców energetycznych w związku z inwazją Rosji na Ukrainę. Elementem tego zaostrzenia będzie także redukcja bilansu Rezerwy Federalnej.