22 listopada 2024
trybunna-logo

Innowacyjność w polskim wydaniu

Trudno zauważyć, aby rząd Prawa i Sprawiedliwości był zainteresowany poprawą innowacyjności gospodarki, toteż zrozumiałe, że nakłady na działalność badawczo-rozwojową w stosunku do produktu krajowego brutto są w Polsce niskie.
Instytuty naukowo-badawcze w Polsce nie robią tego, do czego zostały powołane. Dysponują one niemałym i kosztownym potencjałem naukowym, który powinien być wykorzystywany do podnoszenia innowacyjności i konkurencyjności gospodarki. Model ich funkcjonowania jest jednak pod tym względem mało efektywny i niekiedy wręcz szkodliwy.
Instytuty same stawiają sobie wyzwania, wskazują problemy do rozwiązania i kierunki rozwoju – przeważnie zgodnie z zasadą, żeby zarobić, ale się nie narobić. „Skutek był taki, że celem ich działania stała się maksymalizacja przychodów własnych, a nie wkład w rozwój gospodarki” – stwierdza najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli.
W rezultacie ponad 30 proc. tych instytutów czerpało zyski głównie z wynajmu nieruchomości, a nie z działalności badawczo-rozwojowej. Istotną częścią ich przychodów były też subwencje i dotacje przyznawane głównie przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Narodowe Centrum Nauki oraz Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Środki na finansowanie konkretnych projektów przekazywała również Komisja Europejska, wierząc, że coś pożytecznego jednak wyniknie z funkcjonowania tych instytutów.
Były to jednak płonne nadzieje, bo w 2019 r. w unijnym rankingu innowacyjności (European Innovation Scoreboard) Polska zajęła dopiero 24 miejsce wśród 27 państw. To zresztą nie nowość, wiadomo nie od dziś, że Polacy nie należą do narodów zbytnio pomysłowych i raczej prochu nie wymyślają. Największą pozycję wśród wydatków instytutów stanowią nie koszty prowadzonych prac, ale wynagrodzenia pracowników.
Jeżeli chodzi o wykorzystanie wyników prac naukowo-badawczych do unowocześniania polskiej gospodarki, to jesteśmy wciąż na szarym końcu unijnej klasyfikacji. Twórcy tego zestawienia wskazują na na słabe wyniki aktywności innowacyjnej przedsiębiorstw, małą liczbę polskich zgłoszeń w Europejskim Urzędzie Patentowym oraz bardzo niewielkie przychody ze sprzedaży patentów i licencji za granicę.
O tym wszystkim od dawna wiedzą polscy decydenci, ale nic z tym nie robią. Według diagnozy zawartej w rządowej Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju do roku 2020 (z perspektywą do 2030 r.), uznano, że instytuty badawcze w niewystarczającym stopniu realizują swoją misję przybliżania nauki do biznesu. Z kolei niska skłonność firm do współpracy i z biznesem, i ze światem nauki w dużym stopniu rzutuje na ich kiepską innowacyjność. Badania wskazują, że poszukiwanie partnera do projektu jest postrzegane przez przedsiębiorców raczej, jako wymóg formalny, konieczny do uzyskania wsparcia finansowego, niż jako źródło korzyści gospodarczych. Nikt w obozie władzy nie przejmuje się tymi ustaleniami.
Trudno zauważyć, aby rząd Prawa i Sprawiedliwości był zainteresowany poprawą innowacyjności gospodarki, toteż zrozumiałe, że nakłady na działalność badawczo-rozwojową w stosunku do produktu krajowego brutto są w Polsce niskie. W 2018 r. wynosiły 1,21 proc. PKB i zakładano, że w 2020 wzrosną najwyżej do 1,7 proc., podczas gdy Unia Europejska planowała średni wzrost do 3 proc. Czy w rzeczywistości osiągnięto w Polsce te 1,7 proc. PKB, jeszcze nie wiadomo. Wiadomo jednak, że w 2019 r. wydatki na badania i rozwój stanowiły realnie w Unii Europejskiej 2,19 proc. w relacji do PKB, a w naszym kraju zaledwie 1,32 proc.
Podczas kontroli sprawdzono m.in. nadzór, jaki nad instytutami sprawuje rząd. Jako „nierzetelny” NIK ocenia nadzór Ministra Aktywów Państwowych, który nie sformułował ani celów nadzoru, ani celów, które miałyby osiągnąć same instytuty. Nie zlecił im także żadnych zadań do realizacji.
W rezultacie, działalność jednostek podlegających temu resortowi nie była powiązana z żadnymi rządowymi strategiami i programami dotyczącymi innowacji. Inna sprawa, że nie bardzo wiadomo, jakie są konkretnie te rządowe strategie i programy innowacyjne. „Na pełną weryfikację działań nadzorczych Ministra Aktywów Państwowych i ich rzeczywistych skutków nie pozwoliły istotne braki w dokumentacji” – podkreśla NIK.
W polskich instytutach naukowo-badawczych dochodzi do bezprawnego zawłaszczania publicznych pieniędzy. W efekcie kontroli NIK złożyła zawiadomienie do prokuratury dotyczące podejrzenia popełnienia przestępstwa w Instytucie Energetyki. W 2018 r. pracownikom wchodzącego w jego skład Laboratorium Aparatury Pomiarowej wypłacono niemal 1,5 mln złotych premii motywacyjnej, choć zgodnie z regulaminem wewnętrznym przyznanie takiej premii jest możliwe wyłącznie wtedy, gdy laboratorium odnotuje zysk za dany rok. W tym przypadku wykazano jednak stratę i to w wysokości ponad 263 tys. zł; tymczasem premia przeznaczona tylko dla samego kierownika laboratorium wyniosła ponad 506 tys. zł.
I tak właśnie wygląda innowacyjność po polsku. Jak widać, polega na pomysłowości w wyciąganiu dodatkowej kasy od innych.

Poprzedni

Zdrowie we własnych rękach

Następny

Pomysły na ratowanie ludzi i pracy

Zostaw komentarz