30 listopada 2024
trybunna-logo

Imperium kontratakuje!

RYNEK SUPLEMENTÓW DIETY, CZYLI WOLNA AMERYKANKA. Organizacje zrzeszające producentów i sprzedawców suplementów zgłaszają zarzuty wobec kontroli wskazującej na szkodliwość tych specyfików

Polacy wydają rocznie około 3,5 miliarda złotych na suplementy diety. Kupujemy ich coraz więcej, wykazując ogromną podatność na reklamy tych specyfików. Podchodzimy do nich z łatwowiernością typową dla ludów prymitywnych, bezkrytycznie wierząc we wszystkie bajki o rzekomych zaletach suplementów.
Tym potężnym rynkiem może nieco zachwiać najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli, połączony z badaniami Głównego Inspektora Sanitarnego.
Wyniki są, delikatnie mówiąc, bardzo niepokojące – suplementy diety, sprzedawane u nas jako środki odżywcze, zawierają różne bakterie chorobotwórcze, zakazane substancje psychoaktywne, składniki działające jak narkotyki, podobne do amfetaminy.
Wieloma z nich można się zatruć, a bardzo często nie wykazują one żadnych pozytywnych cech, zapowiadanych przez producentów. O nieszczęście więc nietrudno, zwłaszcza, że suplementy na ogół trafiają na polski rynek beż żadnych kontroli.

W obliczu groźby spadku sprzedaży

Rezultaty badań NIK i GIS nie są całościowe, bo z uwagi na ogromną ilość oferowanych produktów, siłą rzeczy mogły być przeprowadzone tylko wyrywkowo. Aż strach pomyśleć, jaki przyniosłyby obraz, gdyby objęły niemal cały rynek.
W obliczu zagrożenia, branża postanowiła zareagować. Do kontrataku ruszyły, niezależnie od siebie, dwie największe organizacje, skupiające producentów i sprzedawców suplementów w Polsce – Związek Producentów i Dystrybutorów „Suplementy Polska”, a także Polska Federacja
Producentów i Dystrybutorów Suplementów. Zarzucają one, że NIK bezpodstawnie rysuje zbyt czarny obraz tej branży i w sposób nieuprawniony generalizuje jednostkowe przypadki.

Mówcie, że suplementy pomagają!

Federacja Producentów i Dystrybutorów Suplementów stwierdza: „Niepokoi nas sposób, w jaki raport NIK został opracowany. Ocenia on pracę urzędów nadzorujących branżę suplementów pokazując jednostkowe przykłady. Nie zgadzamy się również na retorykę prezentowania wyników raportu, która sugeruje negatywny wpływ suplementów na życie i zdrowie Polaków. Sytuacje, w których suplementacja może być niekorzystna stanowią zaledwie margines całości rynku suplementów, niestety rynek suplementów bywa oceniany przez pryzmat tych marginalnych zdarzeń. Powszechne natomiast są sytuacje, w których suplementacja jest wskazana,
a nawet konieczna, co przyznają dietetycy, a również sami lekarze. Raport NIK jest kolejnym dowodem na to, że suplementy diety wymagają regulacji. Nie pomijając jednostkowych negatywnych zdarzeń, apelujemy jednak o przedstawianie suplementów diety jako produktów o korzystnym działaniu na zdrowie polskich konsumentów”.
Ten końcowy apel uznać trzeba za wręcz zdumiewający. Oto organizacja przedsiębiorców, która w świetle raportu NIK ponosi dużą odpowiedzialność za zagrożenia powodowane przez suplementy, domaga się od instytucji kontrolującej, aby ta przedstawiała „suplementy diety jako produkty o korzystnym działaniu na zdrowie polskich konsumentów”. No, chyba komuś tu się w głowie przewraca!
Zabawne jest zaś, że w swoim oświadczeniu Federacja Producentów i Dystrybutorów Suplementów przedstawia się jako „Przedstawiciele producentów, dla których zdrowie Polaków jest szczególnie ważne”.

Znamy takie, co wcale nie szkodzą

W podobnym tonie jest też utrzymane oświadczenie drugiej organizacji – Związku Producentów i Dystrybutorów „Suplementy Polska”.
Głosi ono: „Nie należy generalizować na cały rynek suplementów diety, wniosków z kontroli wybranych produktów (w większości z wcale lub słabo monitorowanych przez służby kontrolujące sklepów internetowych, z asortymentem dla kulturystów i sportowców, który cieszy się zainteresowaniem specyficznej grupy konsumentów a nie ogółu społeczeństwa). Stwarza to bowiem wrażenie, że wszystkie suplementy diety „szkodzą”, co nie jest prawdą, gdyż produkty wprowadzane przez odpowiedzialnych i dbających o konsumenta oraz swoją markę producentów nie szkodzą”.
Odnosząc się do tego oświadczenia, warto zauważyć, że Polacy kupują suplementy nie dlatego, że tylko „nie szkodzą”. Ich producentom warto przypomnieć, że przecież reklamują je jako specyfiki, które mają ogromnie pomagać! To, że jedynie „nie szkodzą” trudno uznać za powód do ich konsumowania.

Państwo tradycyjnie teoretyczne

Obie organizacje próbują przerzucić odpowiedzialność za zagrożenia powodowane przez suplementy na administrację państwową. Wskazują, że kontrole są niesprawne, monitoring rynku szwankuje, a sklepy internetowe działają poza jakimkolwiek nadzorem – przy braku zainteresowania organów państwa.
Podkreślają też, że nie ma stosownych przepisów ułatwiających zapanowanie nad szarą częścią rynku suplementów, zaś Główny Inspektor Sanitarny, Państwowe Powiatowe Inspekcje Sanitarne oraz Państwowa Inspekcja Handlowa nie dysponują odpowiednim zapleczem kadrowym.
We wszystkich tych zarzutach jest oczywiście sporo racji, bo tradycyjna bierność i opieszałość organów naszego państwa jest widoczna także i w przypadku rynku suplementów. Zarzuty obu organizacji przypominają jednak trochę wywody wilka, który ma pretensje do hodowców, że nie ogradzają pastwisk z owcami – co powoduje ich zjadanie.

Twarda prawda ale prawda

Bardzo charakterystyczne jest to, że obie organizacje nie negują faktów, podanych przez kontrolę NIK. Nie są bowiem w stanie im zaprzeczyć.
Związek „Suplementy Polska” zgadza się więc, że w naszym kraju można bez kłopotu nabyć różne podejrzane specyfiki zwane suplementami, czy diety, które nie spełniają tej definicji.
Federacja Suplementów stwierdza zaś (z ubolewaniem), że od kilku lat zdrowie i życie pacjentów stało się przedmiotem zainteresowania grup, których działalność obejmuje fałszerstwa suplementów diety. „Prawdą jest, że zdarzają się nieuczciwi producenci, a co za tym idzie do obrotu trafiają produkty jakościowo odbiegające od właściwych standardów” – dodaje Federacja.
Pewnie gdyby nie wspomniany raport NIK, Polacy nigdy nie usłyszeliby podobnych słów – i byliby nadal przekonywani, że suplementy diety stanowią niemalże panaceum.
Teraz zaś obie organizacje deklarują, że chcą się włączyć w proces regulowania rynku suplementów i opracowywania standardów etycznych dla branży. Cóż, warto powitać przychylnie tę deklarację, bo lepiej późno niż wcale.

Poprzedni

Przyjaźń Trump-Putin jakby w zawieszeniu

Następny

I tak się trudno rozstać