16 listopada 2024
trybunna-logo

Gospodarka 48 godzin

Raj dla spekulantów
Cena amerykańskiej waluty zaczęła zbliżać się do wysokości, na którą po raz ostatni wspięła się w połowie 2016 r., kiedy to dolar kosztował 4,28 zł. Sprzyjało temu zaufanie do bezpiecznych aktywów (do których na świecie złoty wciąż nie jest zaliczany) oraz działania amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Trzeba jednak pamiętać, że rozhuśtanie kursu to raj dla spekulantów, którzy zarabiają na wszelkich znaczących wzrostach oraz spadkach. Na wartości dolar zyskiwał ostatnio wraz z innymi mocnymi walutami, choć nie wszystkie zarabiały w jednakowym stopniu. Złoto kosztowało niedawno ok. 1700 dolarów za uncję, a w ostanich dniach marca staniało do niespełna 1500 dol. “Widocznie inwestorzy wolą mieć pod ręką gotówkę niż kruszec” – komentuje Cinkciarz.pl.
Obecny, lokalny szczyt ceny dolara wyniósł 4,27 zł w dniu 22 marca. Wprawdzie nie pobił wyniku sprzed ponad trzech i pół roku, było jednak do przewidzenia, że międzynarodowi spekulanci zechcą wykorzystać ten wzrost i zaczną grać na zniżkę. Jednocześnie więc zaczęły się ukazywać prognozy tzw. niezależnych ekspertów, zapowiadające, że dolar ma przed sobą długi okres dalszych wzrostów cen – i w tym samym momencie spekulanci, w samym szczycie cen dolara, rozpoczęli jego wyprzedaż. Doprowadziło to do szybkiego spadku cen amerykańskiej waluty. Pod koniec ubiegłego tygodnia dolar kosztował już tylko 4,09 zł.

Zarobić na wirusie

Wśród nielicznych dziedzin gospodarki, jakie mogą rozwinąć się dzięki epidemii koronawirusa, pierwsze miejsce zajmują usługi informatyczne, a zwłaszcza handel internetowy. Z nim związany jest zaś rosnący popyt na hale magazynowe, co może pomóc budownictwu w pokonaniu spodziewanego kryzysu spowodowanego epidemią. Eksperci z Prologis zwracają uwagę na trzy powody wzrostu na hale magazynowe: dalsze upowszechnienie handlu elektronicznego, rosnące wielkości zapasów, przenoszenie produkcji do nowych miejsc (gdzie są potrzebne kolejne magazyny). Firmy z sektora e-commerce notują zwiększone zainteresowanie swoimi sklepami internetowymi zwłaszcza jeśli chodzi o zakupy odzieży, obuwia oraz sprzętu elektronicznego. Dlatego firmy handlu internetowego systematycznie zwiększają zatrudnienie. Również w przypadku sieci spożywczych zwiększają się e-zakupy. Ponadto, na obecnej sytuacji zyskują firmy kurierskie.

Gospodarka nie straci?

Zdaniem Polskiego Instytutu Ekonomicznego, nawet gdyby ziścił się najbardziej pesymistyczny scenariusz spowolnienia naszej gospodarki, spowodowany pandemia, to tempo wzrostu polskiego PKB byłoby w bieżącym roku niższe najwyżej o ok. 2 punkty procentowe, a liczba pracujących w Polsce mogłaby się zmniejszyć o ok. 280 tys. osób. Jest to więc i tak w sumie scenariusz optymistyczny, skoro także w wariancie najbardziej negatywnym zakłada on tegoroczny nie kryzys, lecz wzrost gospodarczy wynoszący nie mniej niż 1 proc. Jak na kryzysowe tsunami, spowodowane już epidemią, byłby to bardzo korzystny rezultat. Natomiast w najbardziej korzystnym wariancie rozwoju sytuacji, jak wynika z badań PIE, nastąpiłoby zmniejszenie tempa wzrostu gospodarczego Polski w 2020 r. o ok. 0,5 pkt. proc., a liczba pracujących spadłaby tylko o 70 tys.

Poprzedni

Po drugiej stronie Styksu/Rubikonu

Następny

Zdrowi już byliśmy?

Zostaw komentarz