30 listopada 2024
trybunna-logo

Fikcja ubezpieczeń szkolnych

Składki, jakie płacą rodzice, aby mieć pewność, że ich dziecko dostanie odszkodowanie, gdy dojdzie do wypadku w szkole, są niskie. Ale też bardzo niewiele gwarantują.

Niskie sumy ubezpieczenia i niskie świadczenia z szkolnego ubezpieczenia od nieszczęśliwych wypadków – na to przede wszystkim skarżą się rodzice dzieci, którym przytrafił się wypadek w szkole. Na podstawie napływających skarg, Rzecznik Finansowy doszedł jednak do wniosku, że część rodziców nie ma nawet podstawowej wiedzy na temat działania takich ubezpieczeń.

Płonne nadzieje rodziców

Jak mówi dyr. Krystyna Krawczyk z Biura Rzecznika Finansowego, przy zawieraniu umowy rodzice dostają informację, że suma ubezpieczenia wynosi  przykładowo 10 tys. zł. Po złamaniu przez dziecko ręki oczekują wypłaty właśnie takiej kwoty. Nie mają świadomości, że świadczenia za podobne urazy najczęściej sięgają 5 proc podstawowej sumy ubezpieczenia, co przekłada się na wypłatę rzędu 500 zł.
Rodzice ubezpieczonych dzieci, zdaniem Rzecznika Finansowego, nie pojmują też, że nie każde zdarzenie w którym dziecko odniosło obrażenia jest uznawane za nieszczęśliwy wypadek (np. na skutek omdlenia). Ponadto, niewielkie obrażenia nie przynoszą zwykle trwałego uszczerbku na zdrowiu, a to często podstawowy warunek wypłaty z ubezpieczenia szkolnego.
Czy biuro Rzecznika Finansowego widzi zaś jakiekolwiek nieprawidłowości po stronie towarzystw ubezpieczeniowych?.
– Trudno tu podnosić wobec ubezpieczycieli jakieś zarzuty prawne. Jednak postulujemy, żeby rodziców jasno i czytelnie informować o zakresie umowy, łącznie z istotnymi ograniczeniami. Przygotowywane dziś materiały marketingowe obiecują często zbyt wiele w stosunku do rzeczywistego zakresu – wskazuje Krystyna Krawczyk.
Według niej, zakłady ubezpieczeń powinny oferować większe możliwości różnicowania zakresu ochrony i wysokości sum ubezpieczenia – a co za tym idzie, również składek.

Zapomnijcie o odszkodowaniu

Szczegółowa lektura ogólnych warunków ubezpieczenia pozwala wychwycić kontrowersyjne ograniczenia zakresu ochrony w ubezpieczeniach szkolnych.
Tak więc, ubezpieczyciele nadużywają swobody kształtowania umowy i wprowadzają zapisy naruszające interesy ubezpieczonych dzieci.
Uznają oni na przykład, że są zobowiązani do wypłaty świadczeń tylko w okresie trwania umowy ubezpieczenia. Tymczasem ich materiały marketingowe obiecują, że dzienne świadczenie szpitalne może być wypłacane nawet do 180 dni pobytu w szpitalu – co w brzmi atrakcyjnie.
Problem  w tym, że jeśli dziecko trafi na skutek wypadku do szpitala np. na 10 dni przed końcem umowy, to świadczenie będzie wypłacane tylko za te 10 dni. Nawet jeśli uraz był na tyle poważny, że spędzi w nim pół roku.
Niektóre zakłady obiecują też wypłatę świadczenia z tytułu niezdolności do nauki. Jeśli jednak dziecku zdarzy się wypadek w wakacje czy ferie i nie będzie mogło przedstawić zaświadczenia ze szkoły o nieobecności w lekcjach – wypłaty nie będzie.

Nie dostaną nawet guzika

Ponadto, ubezpieczyciele coraz chętniej oferują umowy, w których wypłacają świadczenia tylko za uszczerbki jasno zdefiniowane w tabeli i tylko na podstawie dokumentacji medycznej. W innych przypadkach – ubezpieczeni nic nie dostają.
– Zakłady ubezpieczeń przyznają sobie wyłączną kompetencję do uznawania, kiedy konieczne jest przeprowadzenie badania przez lekarza-orzecznika. Przy czym umowy nie wskazują żadnych obiektywnych kryteriów do podjęcia takiej decyzji. Naszym zdaniem, klient w razie wątpliwości co do wysokości wypłaty, powinien mieć prawo do badania – mówi Krystyna Krawczyk.
Innym problemem jest też praktyka polegająca na odrzucaniu roszczeń w oparciu o informacje o przebiegu wypadku z dokumentacji medycznej. Ubezpieczyciele ignorują natomiast wszelkie oświadczenia klienta na ten temat.
– Lekarz koncentruje się na udzieleniu pomocy dziecku, a nie na analizie przyczyn wypadku. Stąd jego wpisy są skrótowe, często oparte o pobieżny wywiad. Tymczasem ubezpieczyciele traktują lapidarny opis przyczyny obrażeń, jako jedyne i niepodważalne źródło informacji – dodaje Krystyna Krawczyk.

Poprzedni

Problemem wakacyjne rozleniwienie

Następny

Górnik Zabrze dołączył do Sandecji