16 listopada 2024
trybunna-logo

„Dobra zmiana” niesie śmierć

Zaniechania i błędy rządów obecnej ekipy przyczyniają się do coraz większej liczby zgonów mieszkańców naszego kraju.

Ten tytuł nie jest żadną przenośnią lecz najbardziej dosłownym stwierdzeniem faktu – pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, rządami „dobrej zmiany”, umiera coraz więcej mieszkańców naszego kraju, a co gorsza, zaczyna ich się rodzić mniej. I trudno uznać, że ekipa która od 2015 r. panuje w Polsce nie ponosi za to odpowiedzialności.
Dramatyczny wpływ rządów PiS na stan ludności Polski wciąż jeszcze dobrze pokazują twarde dane Głównego Urzędu Statystycznego. „Wciąż jeszcze” – bo nie można wykluczyć, iż w ramach coraz nachalniejszej propagandy sukcesu, uprawianej przez PiS-owską władzę, GUS zacznie wkrótce publikować jedynie dobre wiadomości.

Złowrogie tendencje

Najnowszy Rocznik Demograficzny, przygotowany przez GUS, zawiera liczby o jednoznacznej wymowie: na koniec 2015 r., pierwszego roku w którym nad Polską zaczęło panować PiS, nasz kraj miał 38 455 tys. mieszkańców.
Na koniec 2017 – 38 422 tys. Po pierwszej połowie ubiegłego roku – już 38 413 tys. To spadek o 9 tys. w porównaniu z pierwszą połową 2017 r.
Statystyka to nie polityka, jednak trudno nie zauważyć, że pod rządami Platformy Obywatelskiej liczba ludności Polski wzrosła: z 38 116 tys w roku 2008 do 38 484 tys w 2014 r. Potem zaczął się ciągły spadek.
Najbardziej bezpośrednią przyczyną kryzysu demograficznego Polski jest rosnąca liczba zgonów. W 2015 r odnotowano ich 394,9 tys. Rok później ta liczba spadła o kilka tysięcy, do 388 tys, by w 2017 r. już wyraźnie wzrosnąć – zmarło wtedy aż 402,9 tys. mieszkańców Polski.
Jest to najgorszy wynik od 1991 r. w którym zmarło 405,7 tys. osób. Ale wtedy przeżywaliśmy apogeum dramatu spowodowanego przez „plan Balcerowicza”. Natomiast obecnie mamy ponoć strategię odpowiedzialnego rozwoju. Jak przekonują rządowi propagandyści, Polska rośnie w siłę, przeżywa dziś swój najwspanialszy okres, a ludzie żyją dostatniej. Jak widać, żyje ich coraz mniej.
Miniony rok przyniósł nasilenie złowrogiej tendencji wymierania Polaków. W pierwszym półroczu ubiegłego roku zmarło 215,1 tys. osób (w pierwszym półroczu 2017 – 210,8 tys.).
Może to oznaczać, że cały ubiegły rok – pełnych danych za 2018 r. jeszcze nie zebrano – zamknie się liczbą prawie 430 tys. zgonów!. Byłby to ponury rekord i liczba tak wielka, jakiej jeszcze nigdy nie zanotowały polskie statystyki.

Troszczmy się o dzieci narodzone

Szczególnie niepokojący jest wzrost liczby zgonów niemowląt. Przez kilkadziesiąt lat Polska była krajem, w którym wzorowo zorganizowano opiekę nad rodzącymi matkami i ich potomstwem. Teraz to się zmienia – może dlatego, że dzieci nienarodzone stały się ważniejsze od narodzonych. Odwrócona więc została długoletnia tendencja spadkowa liczby zgonów niemowląt. W 2016 r zmarło ich 1,5 tys. W 2017 r – 1,6 tys.
To niewielki przyrost śmiertelności najmłodszych – ale trzeba zauważyć, że ze wzrostem liczby zgonów niemowląt w Polsce ostatni raz mieliśmy do czynienia w 2007 r., czyli ostatnim roku poprzednich rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Podczas gdy rośnie liczba zgonów, zaczyna spadać liczba narodzin. W minionym dziesięcioleciu mieliśmy lokalny szczyt narodzin, spowodowany tym, że rodziły się dzieci wyżu demograficznego z lat osiemdziesiątych (który to wyż składał się z dzieci wyżu demograficznego z lat pięćdziesiątych).
Dlatego też, w latach 2008, 2009 i 2010 odnotowano ponad 400 tys narodzin (odpowiednio: 414,5 tys., 417,6 tys., 413,3). Był to jedyny okres w minionym dwudziestoleciu z roczną liczbą narodzin przekraczającą 400 tys. – aż do 2017 r., w którym, na skutek funkcjonowania programu Rodzina 500 plus, wprowadzonego przez rząd PiS, liczba narodzin znowu przekroczyła 400 tys. (osiągając dokładnie 402 tys.).
Niestety, efekt tego pozytywnego programu okazał się krótkotrwały. W pierwszym półroczu 2017 r. w Polsce urodziło się równo 200 tys. dzieci. W pierwszej połowie ubiegłego – 193,4 tys. Ten regres jest zaskakujący, bo przecież program Rodzina 500 plus funkcjonuje w najlepsze, jest szeroko reklamowany, a zatem dzieci nadal powinno przybywać.
Być może w rzeczywistości społecznej jest tak, że doraźny program, jakim jest Rodzina 500 plus może mieć jedynie skuteczność ograniczoną czasowo. Nie zastąpi on systemowych rozwiązań, poprawiających jakość życia młodych rodzin i zachęcających ich do posiadania dzieci.
Takich rozwiązań w Polsce po prostu nie ma, czego przykładem może być choćby niepowodzenie PiS-owskiego programu budowy tanich mieszkań, trudności z uzyskaniem kredytów hipotecznych o odpowiedniej wysokości czy brak miejsc w przedszkolach publicznych.

Czy poniosą odpowiedzialność?

Jakie są powody nasilającej się umieralności Polaków? Niezbyt łatwo je precyzyjnie sklasyfikować, sam GUS stwierdza, iż często niedokładne i nieścisłe są opisy stanów i chorób, które uniemożliwiają precyzyjne określenie przyczyny zgonu.
To co wiadomo na pewno, to fakt, że według opinii specjalistów, tak szybki wzrost liczby zgonów w Polsce jest tylko w minimalnym, zapewne najwyżej 2-procentowym stopniu, związany ze starzeniem się naszego społeczeństwa.
Wiadomo, że im więcej jest osób w podeszłym wieku, tym większa musi być liczba zgonów. Statystycy przewidywali jednak, że wzrost liczby zgonów spowodowany starzeniem się społeczeństwa nastąpi najwcześniej za 10-12 lat. Tymczasem nadumieralność Polaków pojawiła się już w 2017 r. Przyczyny rosnącej liczby zgonów są więc zdrowotne, a nie demograficzne.
Wiemy od lat, że tym, co najczęściej przedwcześnie wpędza nas do grobu są choroby układu krążenia. Na drugim miejscu, wciąż nadrabiając dystans, plasują się choroby nowotworowe. To plagi nie tylko Polski lecz i całego współczesnego świata – ale to, że w Polsce zbierają one tak obfite żniwo, ma swoje oczywiste źródła w polityce PiS-owskiej ekipy.
Utrzymywanie zbyt niskich nakładów na opiekę zdrowotną, brak refinansowania wielu nowoczesnych leków, wydłużające się kolejki do specjalistów, konsekwentne stawianie na energetykę węglową, pozorowanie działań zwalczających smog, propagandowa tylko walka z dopalaczami, nieskuteczność w ograniczaniu alkoholizmu i narkomanii, malejące szanse godnego życia na emeryturze – tak wymieniać można długo.
Do tego dochodzą przyczyny bardziej złożone, takie jak pogarszająca się, szeroko pojęta jakość życia w państwie rządzonym przez PiS. Polacy znajdują się pod coraz większą kontrolą, a władza zyskuje wciąż nowe możliwości ingerowania w ich codzienne sprawy.
Obecni władcy Polski rządzą poprzez wywoływanie i pogłębianie konfliktów, organizowanie nagonek, skłócanie społeczeństwa, kłamliwą propagandę, demontowanie państwa prawa.
W takim kraju trudno żyć – więc nic dziwnego, że to życie kończy się znacznie częściej niż powinno.
Trudno tu o jakiekolwiek pozytywne zakończenie. Można chyba tylko zacytować słowa Jacka Kaczmarskiego ze słynnej ballady: „O, bracia wilcy! Brońcie się nim wszyscy wyginiecie!”

Poprzedni

Korespondencja z Piekła (10)

Następny

Wciąż na rozdrożu

Zostaw komentarz