30 listopada 2024
trybunna-logo

Do pracy by się szło

Bezrobocie jest rekordowo małe i będzie spadać, ale z punktu widzenia pracownika, Polska tworzy jeden z najmniej atrakcyjnych rynków zatrudnienia w Unii Europejskiej.

W kwietniu tego roku stopa bezrobocia osiągnęła 7,7 proc., czyli najniższy poziom od połowy roku 1991. Był to kolejny rekord po marcowym odczycie – 8,1 proc.
Znawcy rynku zapowiadają, że to jeszcze nie koniec. Stopa bezrobocia najprawdopodobniej zachowa tendencję spadkową i pod koniec roku może osiągnąć 7 proc. Europejski Urząd Statystyczny, posługując się inną metodą, wyliczył, że stopa bezrobocia w Polsce wynosi 5,3 proc., co przekłada się na miejsce w ścisłej czołówce Unii Europejskiej i oznacza wartość niemal 3 pkt proc. niższą niż średnia dla wszystkich unijnych krajów.

Wciąż za mało nas pracuje

Jednak stopa bezrobocia sama w sobie nie jest dobrym miernikiem kondycji rynku pracy. Ten sam Eurostat klasyfikuje Polskę w ogonie państw UE pod względem o wiele istotniejszego wskaźnika, czyli odsetka ludzi zatrudnionych, który w Polsce dla wieku 20-64 lata wynosi 69,9 proc., przy unijnej średniej – 71,5 proc. i np. 77,8 proc. w Czechach oraz 79,1 proc. w Niemczech.
– Szczególnie jeżeli chodzi o zatrudnienie osób z najniższym wykształceniem, ich odsetek w Polsce jest jednym z najniższych w całej Europie, wynosi niecałe 40 proc. w przedziale wiekowym 20-64 lata, podczas gdy średnia dla Unii jest o blisko 15 pkt. proc. wyższa, a np. dla Niemiec czy Wielkiej Brytanii o połowę wyższa. Dodatkowe słabości polskiego rynku pracy wynikają ze: zbyt niskiego współczynnika wakatów, stosunkowo dużej dysproporcji w wynagrodzeniach oraz różnic w liczbach oferowanych miejsc pracy pomiędzy poszczególnymi regionami – mówi Bartosz Grejner, analityk Cinkciarz.pl.
Wspomniany współczynnik wakatów to wskaźnik, odzwierciedlający niezaspokojony popyt na pracę oraz dysproporcje pomiędzy umiejętnościami osób gotowych do pracy, a profilem osób, jakich aktualnie szukają pracodawcy.
Ponadto, nadal relatywnie niska mobilność polskich pracowników (często jesteśmy przywiązani do mieszkania) może powodować większy poziom bezrobocia w niektórych regionach.
Regiony Polski mocno różnią się także pod względem średnich płac. Cały czas obserwujemy znaczną dysproporcję pomiędzy zachodnimi a wschodnimi województwami, z wyłączeniem Mazowieckiego. Lepiej zarabia się na zachodzie kraju. Jednak dla Warszawy średnia wynosi nieco ponad 5,5 tys. zł, stąd woj. mazowieckie należy do płacowych wyjątków na wschodniej ścianie Polski.

Polak się za tyle nie utrzyma

Rosnące płace i nowe oferty pracy nie zawsze wydają się atrakcyjne Polakom zapatrzonym na zarobki jakie mogą uzyskać w Niemczech, Skandynawii czy we Francji. Natomiast polski rynek pracy staje się coraz bardziej atrakcyjny dla pracowników ze wschodu, gdzie siła nabywcza jest niższa niż w Polsce, a pracownicy, przebywający u nas przeważnie tymczasowo, nie ponoszą tak dużych kosztów życia, jak stali mieszkańcy. Tym samym, stopniowo wypierają Polaków z gorzej płatnych prac, co pozwala naszym pracodawcom na utrzymywanie wciąż niskiego poziomu zarobków.
W ubiegłym roku aż 84,5 proc. wszystkich wydanych w naszym kraju zezwoleń na pracę dla cudzoziemców należało do obywateli Ukrainy, pracuje ich u nas, wedle różnych szacunków, od 800 tys, do 1,3 mln., powstają też biura pośrednictwa dla przybyszów z Ukrainy, którzy starają się o posady w Polsce.
Jak mówi Bartosz Grejner, napływ imigrantów nie zmienia w istotny sposób tego, co dzieje się na naszym rynku pracy. Nie jest ich aż tylu, by zrównoważyć ubytek osób w wieku produkcyjnym, które nie są zainteresowane pracą w Polsce. Wciąż problemem jest emigracja zarobkowa wielu młodych i wykształconych obywateli naszego kraju, którzy wyjechali do krajów oferujących nieporównywalnie wyższe zarobki.

Poprzedni

Po śladach poprzednika

Następny

Polskie dyrdymały konstytucyjne