Wiadomo, że aby Polacy systematycznie odkładali pieniądze, muszą mieć co odkładać – i powinno im się to opłacać.
70 proc. Polaków uważa, że warto oszczędzać, ale tylko 13 proc. robi to regularnie. Jak widać, oszczędzanie wciąż jest dla nas wyzwaniem. Częściej sens w oszczędzaniu widzą Polki: 23 proc. wobec 18 proc. Polaków.
Ciekawe, że rodaków, widzących sens w oszczędzaniu jest o wiele mniej niż tych, który uważają, że warto oszczędzać (18 i 23 proc. – oraz 70 proc.). Oznaczałoby to, że większość Polaków uważa, iż warto oszczędzać, choć nie widzą oni w tym sensu.
Te interesujące informacje przynosi IX edycja badania „Postawy Polaków wobec finansów” zorganizowana przez Fundację Kronenberga przy Citi Handlowy i fundację Think. Fundacja niemal od dziesięciu lat bada postawy Polaków wobec finansów. Z perspektywy lat widać pewne zmiany, wciąż jednak zauważalny jest rozdźwięk między deklarowanym podejściem do oszczędzania, a stanem faktycznym.
Coraz mniej z nas oszczędza
Wprawdzie w 2010 r. tylko 58 proc. badanych uważało, że warto oszczędzać, a dziś, jak wspomniano, aż 70 proc., jednak przyrost po stronie regularnie oszczędzających jest minimalny – 10 proc respondentów robiło tak w 2010 r., a 13 proc. w 2016.
Jeśli chodzi o różnice między płciami, to obecnie polskie kobiety są tą częścią społeczeństwa, która bardziej regularnie, oraz w oparciu o profesjonalne źródła informacji korzysta w swych decyzjach z materiałów instytucji finansowych (51 proc wobec 42 proc mężczyzn). Choć nie wiadomo czy panie lepiej na tym wychodzą, bo jak wiadomo doradcy finansowi (którzy zwykle są na są procencie w różnych funduszach i firmach finansowych) nie biorą żadnej odpowiedzialności za swe porady. Materiały instytucji finansowych są zaś na ogół zwykłą reklamą.
W każdym razie, z badania wynika, że niezależnie od tego czy widzimy sens w oszczędzaniu, czy też uważamy, że warto oszczędzać choć to nie ma sensu, zdajemy sobie sprawę z wagi oszczędzania.
– Jeżeli zaś chodzi o działania praktyczne, to wygląda to tak, iż 41 proc. odkłada od czasu do czasu, z czego co czwarty deklaruje, że oszczędzać nie warto. To pokazuje, że odkładnie pieniędzy ma dla nas charakter raczej epizodyczny. Przy tym wszystkim te 13 proc. z nas oszczędzających regularnie, stanowi spadek w stosunku do roku ubiegłego, kiedy deklarowało tak 16 proc. respondentów – mówi Krzysztof Kaczmar, prezes zarządu Fundacji Kronenberga.
Współczynnik osób oszczędzających regularnie kształtował się różnie na przestrzeni lat, od 6 proc. w roku 2009 do 16 proc. w ubiegłym. W 2016 natomiast wyraźnie spadł, do 13 proc.
Gospodarstwa domowe uzasadniają to wciąż zbyt niskimi dochodami i dużymi potrzebami, ale z drugiej strony na pewno ów zauważalny regres spowodowany jest brakiem zysków z odkładania, co jest wynikiem bardzo niskich stóp procentowych.
Taka polityka działających w Polsce banków komercyjnych skutecznie odstręcza nas od oszczędzania.
Ludzie, którzy widzą, że trzymając pieniądze na normalnych kontach bankowych faktycznie na tym tracą, a chcąc wziąć kredyt, muszą płacić wysokie procenty, nie są skłonni do odkładania pieniędzy w bankach. Zwykle mają oni za małe zasoby, by zamrażać je na nieco lepiej oprocentowanych lokatach terminowych. Oprocentowanie kont oszczędnościowych, z których można pobierać pieniądze bez utraty odsetek, jes zaś tak niskie, że przy niewielkich sumach jakimi dysponujemy, nie warto w ogóle zakładać takich kont.
I tak oto, za sprawą ogólnoeuropejskiej sytuacji finansowo-gospodarczej, oraz w wyniku prymitywnej pazerności banków komercyjnych w naszym kraju, skoncentrowanych tylko na maksymalizacji krótkoterminowych zysków, oszczędzanie w Polsce leży.
Muszą – ale nie chcą
– Polacy muszą więcej oszczędzać, bo to konieczne z punktu widzenia ich własnego bezpieczeństwa finansowego, z punktu widzenia rozwoju rynków finansowych, a także z punktu widzenia potrzeb naszej gospodarki – mówi Małgorzata Zaleska, prezes warszawskiej giełdy. Giełda nie jest przez nas brana pod uwagę jako mechanizm pomnażania oszczędności.
Pani prezes postuluje zatem, aby człowiek, który przynajmniej przez dziesięć lat inwestuje w akcje, był całkowicie zwolniony z podatku od dochodów kapitałowych (podatek Belki).
Te oczekiwania od razu chłodzi wiceminister finansów Jerzy Kwieciński. – Wszyscy zgłaszają dziś różne propozycje zmniejszania podatków, ale w obecnej sytuacji budżetu jest to trudne do przeprowadzenia – mówi.
Przedstawiciele instytucji przygotowujących badania nad naszymi postawami wobec finansów uważają, że być może potrzebujemy szerzej zakrojonych działań edukacyjnych na poziomie krajowym, które zwiększyłyby świadomość finansową Polaków.
Wydaje się jednak, że nic nie pomoże, jeśli nie będziemy w oszczędzaniu widzieć wymiernych korzyści – innych, niż tylko przeświadczenie, że nasze pieniądze są bezpieczniejsze w sejfie bankowym niż pod obrusami na półce w domowej szafie. Warto też pamiętać, że wielu Polaków ma różne długi – zaś pieniądze trzymane w domu są wolne od zajęcia, inaczej niż te które wpływają na rachunek bankowy.
Uciekajmy z ROR-ów
Są jednak także względy pozafinansowe, motywujące nas do odkładania kasy – przynajmniej w sferze deklaracji.
Z pewnością takim ważnym czynnikiem jest posiadanie dzieci. Zdecydowana większość tych, którzy mają własne pociechy (76 proc.) uważa, że warto oszczędzać, a tylko 15 proc nie widzi w tym sensu. Dla porównania, wśród osób nieposiadających dzieci kształtuje się to zdecydowanie inaczej: 65 proc wobec 24 proc.
Jeśli zaś chodzi o faktyczne uprawianie oszczędzania, to ci którzy dysponują własną gromadką niepełnoletnich potomków częściej odkładają pieniądze (65 proc.) niż ci, którzy jej nie mają (48 proc.).
Prawie co czwarty z nas (23 proc.) trzyma środki na koncie osobistym. Wciąż jednak dość dużo Polaków (17 proc.) wybiera „skarpetę” jako sposób przechowywania pieniędzy.
Niewiele mniej (16 proc.) rodaków swoje pieniądze przechowuje na koncie oszczędnościowym i na lokacie terminowej (14 proc.). Nie korzystamy z funduszy inwestycyjnych (robi to tylko 5 proc.) a jeszcze mniej z nas inwestuje w obligacje (1 proc.) lub gra na giełdzie (1 proc).
Zdaniem dyr. Marcina Rosieckiego z Citi Handlowy, takie podejście do finansów to korelacja dwóch czynników – wiedzy oraz zaufania. Oba występują w niewielkim stopniu. – Niestety, na polu wiedzy o finansach jest zapotrzebowanie na edukację, skoro najpopularniejszym narzędziem do lokowania oszczędności pozostaje nieoprocentowany ROR. Prawie co piąty z oszczędzających rozumie odkładanie pieniędzy jako włożenie ich do szuflady w kopercie, a produkty o charakterze inwestycyjnym łącznie stanowią jedynie 10 proc wskazywanych sposobów oszczędzania. Pozytywne jest, że jeżeli już Polacy decydują się skorzystać z porady w temacie swoich pieniędzy, co respondenci w badaniu deklarują niestety rzadko – to w pierwszej kolejności kierują się po informacje do pracowników czy materiałów instytucji finansowych – mówi.
Niektóre poglądy pana dyrektora wydają się sprzeczne z potocznymi doświadczeniami będącymi udziałem wielu Polaków. To, że produkty o charakterze inwestycyjnym łącznie stanowią jedynie 10 proc wskazywanych sposobów oszczędzania, świadczy tylko o zdrowym rozsądku ogromnej większości z nas. Doskonale rozumiemy, że mając niewielkie środki (a takie na ogół mamy), głupotą byłoby ich powierzanie różnym funduszom inwestycyjnym, bo ryzyko ich utracenia jest w Polsce zbyt duże i zbyt oczywiste.
Bardzo dobrze też, że nie gramy na giełdzie. Na pewno zaś za wielu Polaków trzyma pieniądze na rachunkach oszczędnościowo-rozliczeniowych (ROR). Już lepiej przechowywać je po prostu w domu. Na pewno jednak lepsze dla naszych finansów byłoby częstsze korzystanie z obligacji – choć sporo z tym zachodu, przy obligacjach krótkoterminowych zyski są znikome, a mało kto może sobie pozwolić na zamrożenie środków w obligacjach dziesięcioletnich.
Jaka godzina jest czarna?
Ponieważ nie dysponujemy dużymi zasobami, zrozumiałe, że raczej nie mamy konkretnego celu, na który oszczędzamy. Natomiast prawie co trzeci z Polaków (29 proc.) gromadzi środki na tzw. „czarną godzinę”.
Ta czarna godzina sytuuje się gdzieś w przyszłości, z reguły już w emerytalnej. Co do wysokości emerytur, to wydajmy się być nadmiernymi optymistami: zaledwie co trzeci z nas (29 proc.) uważa, że będzie ona przynajmniej o połowę niższa od obecnie otrzymywanego wynagrodzenia. Trudno pojąć dlaczego takiego przekonania nie wyraża ogromna większość rodaków? Wydaje się jednak, że może to być związane z naszymi, generalnie bardzo niskimi, placami. Zarabiamy bowiem tak mało, iż wydaje się nam, że na emeryturze może być już tylko niewiele gorzej.
Ponad połowa (57 proc.) z nas, jest zdania, że nasze państwo powinno stosować zachęty do oszczędzania na „jesień życia” w postaci ulg podatkowych (49 proc.) i specjalnie dedykowanych programów (20 proc.). A od czego powinny zależeć nasze świadczenia emerytalne?. Tylko niewielka większość Polaków uważa, że od liczby przepracowanych lat i wysokości wynagrodzenia (52 proc.). Wielu z nas uważa, że powinna też zależeć od naszej sytuacji materialnej po zakończeniu aktywności zawodowej, a pojawiają się także i liczne głosy, że dla wszystkich powinna być taka sama (24 proc.). O emeryturze, w kontekście dorabiania na nią, myśli zaś 11 proc. Polaków.
Jak można skomentować wszystkie te wyniki? Otóż, są one dowodem na to, że Polacy wyjątkowo racjonalnie podchodzą do zagadnienia oszczędzania. Wiadomo, że generalnie oszczędzanie jest pożyteczne, więc to zrozumiałe, iż ok. 70 proc Polaków twierdzi, że oszczędzać warto.
Wiadomo jednak, że teoretyczne poparcie dla oszczędzania nie zawsze przekłada się na praktyczne możliwości w tym względzie. I to właśnie tłumaczy, dlaczego spadła liczba rodaków, którzy rzeczywiście oszczędzają.
Ilustracja – Citi Handlowy