Rzetelnie i odpowiednio wcześnie przeprowadzona kontrola Komisji Nadzoru Finansowego pozwoliłaby szybciej na wykrycie nieprawidłowości w działalności GetBack – twierdzi NIK.
Są nadzieje, że afera GetBack, którą PiS-owscy prominenci pragną zamieść pod dywan, znajdzie jednak swój finał w sądzie. Najwyższa Izba Kontroli złożyła bowiem zawiadomienie do prokuratury w sprawie GetBack.
NIK stwierdza, że ustalenia poczynione w wyniku kontroli dały podstawy do stwierdzenia istnienia uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa przez pracowników Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego. Mowa tu o odpowiedzialności z art. 231 § 2 kodeksu karnego, w kontekście nadzoru nad rynkiem kapitałowym oraz rynkiem bankowym.
Artykuł ten mówi: „Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”. Zawiadomienie NIK zostało skierowane do Prokuratury Regionalnej w Warszawie.
Kontrola NIK, zakończona w 2019 r., wykazała, że instytucje państwowe nie zapewniły skutecznej ochrony konsumentów przed niezgodną z prawem działalnością GetBack S.A. oraz podmiotów oferujących jej papiery wartościowe. „Ich działania były nieadekwatne do istoty i skali zagrożeń oraz nie w pełni rzetelne. W szczególności Urząd Komisji Nadzoru Finansowego przez pierwsze pięć lat działalności Spółki nie przeprowadził w niej ani jednej kontroli. Nie zidentyfikował także sygnałów wskazujących na nieprawidłowości na podstawie informacji udostępnianych przez Spółkę, jej audytorów i inne podmioty z nią współpracujące” – stwierdziła Izba.
W rezultacie, prawie 9 tys. nabywców obligacji GetBack S.A nie odzyskało zainwestowanych środków w wysokości ponad 2 miliardów złotych. Przedmiotem działania tej spółki było nabywanie pakietów wierzytelności na własny rachunek lub na rachunek funduszy inwestycyjnych współpracujących z nią – i dochodzenie tych należności od dłużników. Skupowane długi pochodziły głównie z branży finansowej (nieterminowo spłacane kredyty i pożyczki) oraz telekomunikacyjnej i energetycznej (niepłacone rachunki za usługi). Spółka nabywała je najczęściej za środki finansowe pozyskane z zewnątrz, w tym z emisji obligacji.
NIK podkreśliła, że gdy w 2017 r. obligacje GetBack S.A. zostały dopuszczone do obrotu na głównym rynku giełdowym, KNF powinna nadzorować, czy spółka na czas i rzetelnie podaje do wiadomości informacje przewidziane przepisami prawa krajowego i unijnego, w tym informacje finansowe. Nie wykonano jednak tego. Izba oceniła więc, że KNF nie wykryła w porę nieprawidłowości w działalności GetBack S.A. oraz w procesie oferowania i sprzedaży papierów wartościowych – choć urzędnicy Komisji Nadzoru Finansowego mogli i powinni to zrobić. Podejmowane przez nIch działania były jednak ograniczone, mimo posiadania stosownych uprawnień.
Urzędnicy KNF znali niepokojące informacje dotyczące działalności tej spółki. Zdaniem NIK, rzetelnie i odpowiednio wcześnie przeprowadzona kontrola KNF pozwoliłaby szybciej na wykrycie nieprawidłowości w wycenach wierzytelności, prowadzących do zawyżenia ich wartości i sztucznego wykreowania wyniku finansowego GetBack. Pytanie, czy uzależniona od PiS-owskiej władzy prokuratura zechce zająć się tą aferą?