PiS-owscy dygnitarze debatują, jak skłonić Polaków do szczepień na Covid-19, a nie potrafią zapewnić odpowiednich dostaw szczepionek przeciw grypie znanych od wielu lat.
Dotychczas w sezonie grypowym 2020/2021 do Polski trafiło zaledwie niespełna 2 mln dawek szczepionek przeciw grypie. To skandalicznie niskie dostawy, stanowiące kroplę w morzu. Warto przypomnieć, że w sezonie 2019/2020 do naszego kraju dostarczono około 1,6 mln dawek, a zaszczepiło się 1,58 mln mieszkańców Polski, czyli 4,12 proc. populacji.
Tyle, że wtedy nie było jeszcze mowy o pandemii koronawirusa, i o tym jak groźne jest jego połączenie z grypą. O tym wszystkim mówiło się natomiast na okrągło od połowy marca bieżącego roku, fachowcy na całym świecie i w Polsce już od wiosny przekonywali, że warto będzie się zaszczepić przeciw grypie.
Normalne, w miarę rozumne rządy innych państw zakupiły więc dla swych mieszkańców odpowiednie dawki szczepionek antygrypowych. W Wielkiej Brytanii, prawie 30 mln dawek, we Włoszech około 16 mln, w Niemczech około 26 mln.
A w Polsce? Otóż rząd Prawa i Sprawiedliwości informuje, że zorganizował dostawy tylko niespełna 2 mln dawek! To oczywisty skandal, wyglądający jak świadome narażanie Polaków na zwiększone ryzyko śmierci.
Przecież nawet osoba o umysłowości sześciolatka, widząc co się dzieje i obserwując zachowania rządów innych państw (z których doświadczeń PiS podobno umiejętnie czerpie), wiedziałaby że w tym roku zainteresowanie szczepieniami przeciw grypie będzie znacznie wyższe niż rok temu. I oto, w takiej sytuacji, rząd PiS organizuje tylko minimalnie zwiększone dostawy: w ubiegłym sezonie 1,6 mln, a teraz niespełna 2 mln. To karygodne zaniedbanie!.
Członkowie rządu PiS z wicepremierem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo i kierownictwem resortu zdrowia na czele powinni stanąć przed sądem z art. 165 paragraf 1 kodeksu karnego: „Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej /…/ podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.
Natomiast par. 3 wspomnianego artykułu kk dopowiada: „Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12”.
Ten przepis pasuje jak ulał do oceny działalności członków rządu PiS. Ale to nie wszystko. Czegokolwiek by nie mówić o tych ludziach, nie są oni jednak ograniczeni umysłowo i z pewnością doskonale wiedzieli, że w tym roku Polacy będą potrzebować co najmniej parę razy więcej szczepionek na grypę niż rok temu. Tylko, że widocznie te potrzeby ich kompletnie nie obchodziły – a to, że ileś ludzi więcej może umrzeć z powodu braku szczepionek przeciw grypie musiało być dla nich sprawą pozbawioną jakiegokolwiek znaczenia.
Przecież, gdyby członkowie rządu przejmowali się potrzebami zdrowotnymi Polaków, to na pewno postarali by się o zwiększą ilość dawek szczepionek na grypę. Prominenci PiS mieli to jednak w nosie. Niestety, oczekiwanie, by zobaczyć ich na ławie oskarżonych z pewnością się nie spełni. Postara się już o to upartyjniona prokuratura.
Obecnie minister zdrowia opowiada, że w sezonie 2020/2021 być może uda się się jeszcze sprowadzić stopniowo do ok. 0,5 mln dawek. I to już będzie wszystko. Wolne żarty!
Według zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) grupy ryzyka o największym priorytecie szczepień to przede wszystkim pracownicy ochrony zdrowia, seniorzy, dzieci, kobiety w ciąży oraz osoby z chorobami współistniejącymi. U nas te grupy ryzyka mogą sobie najwyżej posłuchać, jakie to ważne, żeby się zaszczepić.
A tymczasem szczepienia przeciw grypie, gdy nie ma na razie szczepionki na Covid-19, są jednym z podstawowych narzędzi walki z pandemią koronawirusa. Potwierdzają to krajowe i międzynarodowe wytyczne medyczne wskazujące na zasadność zwiększenia liczby szczepień przeciw grypie w dobie pandemii
Eksperci Rady Naukowej Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy, od kilku lat prowadzącego działania w celu eliminowania zagrożeń wynikających z tej groźnej choroby, podkreślają, że szczepienie jest najskuteczniejszą metodą walki z wirusem grypy, a na zaszczepienie się nigdy nie jest za późno. Wykonanie szczepień w grudniu i styczniu, w dalszym niosłoby za sobą wymierne korzyści zdrowotne (odporność na zakażenie grypą zyskuje się po około miesiącu od dnia zaszczepienia) i dało możliwość zwiększenia ochrony przed szczytem sezonu grypowego, który przypada na okres styczeń – marzec.
Takie szczepienie nie tylko chroni przed zakażeniem wirusem grypy, zmniejsza także ryzyko wystąpienia groźnych powikłań, które mogą wymagać pilnego skierowania do szpitala. Szczepienia przeciwko grypie byłyby ważne także, w kontekście powrotu dzieci do nauczania stacjonarnego, który jest zapowiadany przez premiera i ministra edukacji na 18 stycznia. – Warto zaszczepić się nawet na początku przyszłego roku, jeżeli tylko będą dostępne szczepionki. Ze względu na to, że objawy COVID-19 i grypy są do siebie bardzo zbliżone, z większym prawdopodobieństwem będzie można wykluczyć zachorowania na grypę u pacjenta, który był zaszczepiony – tłumaczy prof. dr hab. med. Adam Antczak, przewodniczący Rady Naukowej Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy. Niestety, tych szczepionek w Polsce nie ma i nie będzie
Ze względu na pandemię i sezon grypowy, okres jesienno – zimowy stanowi nadzwyczaj duże wyzwanie zarówno dla ochrony zdrowia, jak i samych pacjentów. Partie szczepionek przeciw grypie w tym sezonie w sumie wystarczają na zaszczepienie najwyżej 5 proc. polskiego społeczeństwa.
„Warto już teraz wyciągnąć wnioski na przyszły rok i odpowiednio wcześniej zastanowić się nad zapotrzebowaniem na kolejny sezon” – sugerują eksperci Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy. Święte słowa. Ale przede wszystkim, warto aby polski rząd składał się z ludzi, którym choć w minimalnym stopniu zależy na zdrowiu Polaków.