Gdyby prywatyzacja KGHM doszła do skutku, byłby to największy szwindel w polskiej gospodarce. Ciekawe, jakie łapówki wchodziły w grę za przeprowadzenie tej sprawy?
20 lipca 1992 roku załoga Kombinatu Górniczo-Hutniczego Miedzi sprzeciwiła się planom oddania polskiego przemysłu miedziowego w obce ręce. Nie wyraziła zgody na demontaż firmy, na próby uwłaszczenia się na jej majątku garstki wpływowych decydentów.
Zaprotestowała przeciwko praktyce doprowadzania przedsiębiorstw za pomocą manipulacji podatko wych na skraj bankructwa. Tak bowiem postępował ówczesny rząd (prawicowy gabinet premier Hanny Suchockiej), dążący do szybkiego przekazania za symboliczne grosze najlepszych polskich firm zachodniemu kapitałowi.
Żeby tylko sprzedać
KGHM miał być sprzedany za kwotę 400 mln dolarów amerykańskiemu koncernowi Asarco. Była to wartość kwartalnej produkcji kombinatu. Na taki szwindel załoga nie mogła się zgodzić. Ludzie wiedzieli, że jeśli chcą zachować miejsca pracy dla siebie i przyszłych pokoleń, muszą podjąć walkę o polskość Polskiej Miedzi. Czy ta sytuacja sprzed prawie ćwierć wieku czegoś nie przypomina?
Po 32 dniach strajku generalnego pracownicy wymusili wtedy na rządzie zobowiązanie dotrzymania następującego warunku: KGHM miał pozostać firmą kontrolowaną przez Skarb Państwa.
Czy zostało ono w pełni dotrzymane? Kapitał spekulacyjny nigdy nie odpuścił Polskiej Miedzi. To zbyt łakomy kąsek dla światowych rynków. Pokusa więc wielka, a nagroda dla wybranych słodka.
Prób podejmowano wiele. Różne były pomysły i techniki ich realizacji. Cel zawsze jednak pozostawał niezmienny: Polska jako kraj powinna zostać pozbawiona takiego majątku jak KGHM.
Wyglądało to tak, jakby wprowadzano w życie dalekosiężny, obłąkańczy plan zredukowania naszego kraju do wyłącznej roli dostarczyciela taniej siły roboczej.
My chcemy się uwłaszczyć
Już w kilka miesięcy po zwycięskim zakończeniu strajku wysocy urzędnicy Ministerstwa Przekształceń Własnościowych znowu podjęli tajne rozmowy z przedstawicielami Asarco. Pojawiła się oferta przekazania koncernowi zarządzania kombinatem przez trzy lata z opcją na późniejsze wykupienie części aktywów.
Jakie by było to zarządzanie? Nietrudno zgadnąć, skoro w kilka lat później amerykański koncern zbankrutował.
Zagrożenie dla Polskiej Miedzi jednak znów powróciło wraz z rządem który wywodził się ze środowiska Akcji Wyborczej Solidarność. Już od samego początku przejęcia władzy ta kolejna prawicowa ekipa przystąpiła do dzieła niszczenia KGHM. Tym razem jednak znacznie rozwinięto techniki i sposoby dojścia do wyznaczonego celu.
Przygotowano dwa scenariusze skoku na Polską Miedź. Pierwszy przewidywał wymianę akcji z hutą Norddeutsche Affinerie z Hamburga. W efekcie planowanej wymiany akcji udział Skarbu Państwa w KGHM zmniejszyłby się do ok. 20 proc.
Nowi właściciele wysyłaliby surowiec do nowoczesnej huty w Niemczech, a w Polsce na pierwszy ogień do likwidacji poszłaby Huta Miedzi „Legnica”. Jej los podzieliłyby też zakłady Górnicze Lubin eksploatujące złoża rudy uboższe w miedź.
Drugi scenariusz zakładał zmiany w statucie firmy, w wyniku których Zarząd mógłby bez zgody Rady Nadzorczej podnieść kapitał akcyjny Polskiej Miedzi o 100 proc. I znów Skarb Państwa straciłby kontrolę nad KGHM, gdyż miałby około 20 proc. akcji. Zarząd i nowy partner mieliby nad spółką nieograniczoną władzę. Spełniłaby się kolejna próba zawłaszczenia Polskiej Miedzi. Na szczęście te zamierzenia, dzięki wsparciu załogi udało się zablokować.
Odcinać po kawałku
Były jeszcze inne pomysły na uwłaszczenie się na Polskiej Miedzi, czyli mówiąc potocznie: zagarnięcie firmy. Na przykład plan kroczącej utraty większości Skarbu Państwa w kapitale akcyjnym KGHM.
W 1999 r. sprzedano 2 proc. akcji WSK Świdnik. Udział Skarbu Państwa spadł z 51 proc. do 49 proc. Kolejny ruch – też prawicowej ekipy – przekazanie 5 proc. akcji na rzecz PKO BP. Udział Skarbu Państwa po raz kolejny się zmniejszył, tym razem do 44 proc. Przekazanie 1,5 proc akcji do Kompanii Węglowej to następne zmniejszenie tego pakietu do poziomu 42,5 proc.- alarmowali związkowcy KGHM.
W rzeczywistości jednak Skarb Państwa caly czas pozostał dominującym właścicielem, ponieważ wymienione firmy, do których trafiły akcje Polskiej Miedzi są właśnie spółkami Skarbu Państwa. Innym rodzajem amputacji KGHM po kawałku był plan sprzedaży pozostałych akcji poprzez giełdę papierów wartościowych. Jednak w 2010 roku pracownicy znowu zaprotestowali i przystąpili do dwugodzinnego strajku ostrzegawczego. Na rynek rzucono więc tylko 10 proc. akcji.
Skuteczne osłabianie miedzi
Obecnie proces rozmontowywania Polskiej Miedzi odbywa się już nie poprzez sprzedawanie lub rozdawanie akcji, ale za pomocą stałego osłabiania potencjału finansowego spółki.
Pierwszym etapem tego procesu było uwikłanie KGHM w ciąg niekończących się zakupów firm, z których sprzedażą ministerstwo skarbu miało kłopoty. Bało się klapy przy emisji akcji lub nie mogło znaleźć inwestora indywidualnego. W ten sposób Polska Miedź stała się szczęśliwą posiadacz ką niepotrzebnych jej do niczego uzdrowisk, Centrozłomu czy też Biprometu.
Kolejnym etapem stały się inwestycje zagraniczne. Zakupiliśmy wyeksploatowaną w znacznym stopniu kanadyjską kopalnię Afton Ajax oraz nabyliśmy spółkę Quadra.
Na wszystkie te wątpliwe zakupy KGHM wydał już ładne kilkanaście miliardów złotych. Bez żadnej gwarancji zwrotu poniesionych kosztów.
Równolegle, minister finansów rządu Donalda Tuska nie zawahał się obciążyć KGHM podatkiem od kopalin, daniną, której wysokość wynosi około 4 mln złotych dziennie.
Niespełnione obietnice przedwyborcze
Ubiegłoroczna zmiana władzy i przejęcie rządu przez PiS, wbrew przedwyborczym zapowiedziom nie przyniosły poprawy sytuacji.
Jesienią ubiegłego roku Beata Szydło oświadczała: „Mamy projekt ustawy znoszącej podatek miedziowy. Jest to gotowa ustawa, która będzie wprowadzona w życie. Podatek ten dotyczy przede wszystkim KGHM, a jego zniesienie pozwoli na pozostawienie pieniędzy w Lubinie i okolicach”. Dziś o realizacji tej obietnicy nie ma mowy. Spółka za 2014 r. musiała z tytułu podatku od wydobycia niektórych kopalin zapłacić ok. 1,5 mld zł.
Warto pokazać te problemy dzisiaj, w rocznicę strajku z 1992 r., bo jutro już może być za późno. Jeśli tak się stanie, to czy będzie można dopatrywać się winy w długotrwałym kryzysie?
Przez lata walczono o ochronienie Polskiej Miedzi przed licznymi próbami uwłaszczenia się kolejnych prominentów na jej majątku.
Dzisiaj znowu powracają stare zagrożenia. Oby się nie okazało, że nie będzie co przekazać w spuściźnie kolejnym generacjom.
Bogate złoża rud, jakie mamy, są polskim majątkiem narodowym i takimi powinny pozostać. To Polacy mają z nich czerpać korzyści. Nie Niemcy, Amerykanie, Kanadyjczycy czy też ktokolwiek inny.