28 listopada 2024
trybunna-logo

22 wielkich ludzi

Pracowali w jedynej Polsce, jaką wtedy mieliśmy – i walnie przyczyniali się do jej rozwoju.

Losy dwudziestu dwóch wybitnych naukowców i działaczy gospodarczych są tematem książki pt. „Oni odbudowali i rozwijali Polskę”.
Poznanie dorobku życia wybitnych Polaków, działających w powojenne Polsce aż do końca istnienia Polski Ludowej w 1989 roku pozwala na wyciągnięcie wniosków mających znaczenie nie tylko dla historii, ale również dla wszystkich szukających odpowiedzi na pytania, dotyczące treści i przebiegu życia naszego pokolenia.
Na czoło tych pytań wysuwa się następujące: jakie cechy charakteryzowały to pokolenie, które niosło główny ciężar odbudowy kraju i jego rozwoju – i jakie z nich wyznaczają specyfikę tej generacji, która różni ją od generacji poprzednich i późniejszych?

Jedyni w swoim rodzaju

Specyfikę tego pokolenia określa kilka cech:
l. Zdolność do współdziałania w realizacji wspólnych narodowych celów, mimo zasadniczych różnic światopoglądowych, politycznych i społecznych.
2. Gotowość odsunięcia na dalszy plan osobistych ambicji i indywidualnych interesów, w tym również swych szans na awans materialny na później, na rzecz prymatu dla działań na rzecz dobra wspólnego i w imię interesu społeczeństwa i narodu.
3. Działanie w systemie politycznym niesprzyjającym rozwijaniu inicjatyw indywidualnych, jednostkowych i oddolnych. A mimo to poszczególni członkowie tego pokolenia podejmowali z całą świadomością i determinacją własną batalię o dobro kraju, i to w wielu dziedzinach.
4. Silne poczucie ciągłości i odpowiedzialności za kontynuację dzieła poprzedników, chociaż intensywna propaganda w Polsce Ludowej zmierzała do zdyskredytowania dorobku Polski międzywojennej. Na przykład nie można sobie w ogóle wyobrazić tak szybkiej odbudowy w przemyśle, a następnie jego rozwoju, gdyby nie włączyli się do niej aktywnie ci inżynierowie, którzy budowali Centralny Okręg Przemysłowy przed wojną. Autorzy powojennego uprzemysłowienia Polski w istocie kontynuowali dzieło Eugeniusza Kwiatkowskiego.
5. Niesprawiedliwość jaka ich spotkała w ocenie ich dzieła. Fokolenie to niosło na sobie największy wysiłek i osobiste wyrzeczenia, aż do rezygnacji z pozytywnych stron życia w imię odbudowy i rozwoju kraju, w skali nieznanej innym pokoleniom. Chodziło im zawsze o Polskę, niezależnie od formy jej ustroju. Bo ten był nam dany z zewnątrz, a nie przez nas wybrany.
Wszyscy ludzie z formacji bohaterów tej książki starali się rozszerzać narzucone z zewnątrz ramy działań, powiększać w ten sposób przestrzeń wolności, swobody indywidualnej, a przez to i suwerenności Polski. Taki był w gruncie rzeczy głęboki sens ich postawy, aktywności zawodowej i obywatelskiej. Uznali, jak wcześniej pozytywiści z XIX wieku, że najmniej kosztowne, a zarazem najbardziej społecznie przydatne i trwałe są zwycięstwa i postępy cywilizacyjne.

Łączyła ich Polska

Ludzie, o których tu mowa, pochodzili z różnych przedwojennych środowisk, wyznawali poglądy często dalekie od autorów Manifestu Lipcowego, byli głęboko nieufni wobec nowych władz, które odpłacały im tym samym, wtrącając wielu z nich do więzień, mieli mnóstwo zastrzeżeń do różnych posunięć i zarządzeń – ale wszystkim im chodziło o Polskę, jako dobro wspólne.
Nie podobała im się zależność od ZSRR, niepokoiło okrojenie niepodległości, obce im były różne gromkie hasła – ale jednoczyło przeświadczenie, że trzeba pracować dla takiej Polski jaka jest, bo tymczasem innej nie będzie. Ufali, że miliony Polaków, którzy wyszli z obozów, więzień, gułagów i wracali do kraju z wojennej tułaczki, a potracili wszystko prócz życia, pragną skorzystać z ich wiedzy i doświadczenia, by wspólnie służyć Polsce.
Byłoby to jednak niemożliwe gdyby nie głębokie przekonanie, że mimo różnic światopoglądowych, politycznych i innych trzeba za wszelką cenę i jak najszybciej odbudować kraj mimo narzuconej nam przez układ międzynarodowy formy ustroju. Uznano bowiem za konieczne maksymalne wykorzystanie szans rozwoju Polski, w takiej formie w jakiej wtedy istniały i często na przekór wszystkim trudnościom i przeszkodom. Właśnie taki był ten czas w naszym kraju, w którym przypadło im działać. Był to okres trudny i nie miał bliskich analogii ani w naszej historii, ani w sytuacji państw zachodniej Europy.
Kraj był śmiertelnie zraniony. Polska wymagała niezwykłego wysiłku całego narodu, a w pierwszym rzędzie tych ludzi, którzy nabyli swe umiejętności przed wojną i teraz mogli przekazać swoje doświadczenia i wiedzę innym, na uczelniach, na placach budowy, w administracji, w organizacji instytucji państwowych i ośrodków naukowych – wszędzie w ruinach i niemal od zera.
Wielu z nich odegrać musiało rolę pionierów, zwłaszcza w zagospodarowaniu Ziem Odzyskanych, co było trudne i obarczone największym ryzykiem błędów. Liczył się każdy człowiek, okupant bowiem w pierwszym rzędzie niszczył kadry inteligencji, a z przyczyn politycznych wielu nie mogło lub nie chciało wrócić z wojennej emigracji.
Równocześnie wszyscy, którzy znają tamten czas i tamtych ludzi z własnego doświadczenia, a nie z obecnie dominującej narracji, wiedzą, że był to czas wielkiej próby dla jednostek. W takich okresach rysują się zawsze i wyodrębniają podziały na dwie skrajne grupy ludzi i postawy ludzkie. Jedną tworzą ci, którzy unikają wysiłku, nawet kosztem zakłócenia prawidłowych stosunków międzyludzkich wokół siebie, a w rezultacie zostawiają po sobie mniej niż mogliby. Drudzy, którzy budują i tworzą, nawet za dużą cenę. Ci, których tutaj przypominamy, byli wręcz maniakami budowania, tworzenia dla nas jako całości. Byli obdarzeni niewiarygodnym poczuciem odpowiedzialności, które pozwalało im na ogół wychodzić zwycięsko z różnych zawirowań czasu i pokonywać liczne przeszkody stojące na ich drodze. Pamiętamy, że w latach międzywojennych trzeba było aż 20 lat ogromnej pracy, aby scalić ziemie trzech byłych zaborów. W czasach Polski Ludowej zadanie to było jeszcze trudniejsze. Należało bowiem nie tylko podnieść kraj ze zniszczeń wojny i okupacji, ale także zagospodarować i scalić z resztą kraju Ziemie Odzyskane w 1945 roku. A stanowiły one jedną trzecią obszaru powojennego państwa polskiego.
Udało to się właśnie dzięki takim ludziom, którzy zostali opisani w książce. Oczywiście odbudowa, a następnie rozwój, były dziełem pracy i wysiłku całego narodu.
Do dziś w Warszawie na rogu Alei Jerozolimskich i Nowego Światu, nieopodal palmy, zachował się napis z lat 1950: Cały naród buduje swoją stolicę. Było to wówczas hasło Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy, zachęta do wysiłku, aby wspólnie przywrócić miasto do życia, ale też źródło późniejszych sukcesów. Dotyczyło to też całego kraju.
W tej odbudowie brały udział wszystkie warstwy naszego społeczeństwa. Decydująca była rola robotników budowlanych i chłopów, uczestniczących masowo w wywózce gruzu z ruin Warszawy, a później w budowie nowych zakładów przemysłowych. Ale równocześnie szczególną rolę w organizacji tego wysiłku narodowego odegrała jedna warstwa społeczna: inteligencja, zwłaszcza techniczna.
Jej przypadło w udziale ujęcie go w karby organizacyjne i koncepcyjne oraz kierowanie tym procesem.

Czas prymitywnych mitów

Zatem dlaczego dzisiaj, po ponad pół wieku, musimy przypominać tych ludzi? Otóż dlatego, że większość z nich, mimo niepodważalnych zasług dla odbudowy tkanki narodu i kraju, została obecnie zepchnięta na marginespamięci, albo wręcz z niej wykluczona. Wielkim wysiłkiem wielu różnych instytucji kształtuje się w młodych pokoleniach przekonanie, że lata 1945-1989 były stracone. Jest to sprzeczne z prawdą historyczną i doświadczeniem żyjących tu wtedy ludzi.
Ale nie zmienia to faktu, że za takie tendencyjne kształtowanie obrazu przeszłości płaci się wysoką cenę społeczną. Jest nią zastąpienie realnego świata mitami i prymitywnymi ocenami. Równie gorzkim kosztem odrzucenia przeszłości jest, występująca w skali wyjątkowej w Europie, utrata zaufania między ludźmi, pogorszenie stosunków międzyludzkich, rozpad lub osłabienie więzi społecznych. Zmiana tego stanu jest konieczna, ale bardzo trudna w praktyce.

Poprzedni

Kasa była, ale się zmyła

Następny

Biją naszych!