23 listopada 2024
trybunna-logo

S*ał to kot, zrobiliśmy już dosyć

Czyli, jak prominenci Prawa i Sprawiedliwości rozumieją swą strategiczną misję w służbie dla Polski.
To, że PiS-owska, firmowana przez Mateusza Morawieckiego tzw. Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju jest propagandową lipą, wiadomo było od samego początku. Teraz ta wiedza zyskuje twarde podstawy, budowane dzięki raportom Najwyższej Izby Kontroli.
Dla porządku warto przypomnieć, że w tekście Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju wymieniono 12 projektów, określonych jako flagowe. NIK podkreśla, że kontrola wykonania projektów flagowych została podjęta na skutek licznych informacji wskazujących na nieprawidłowości w ich realizacji, w tym opóźnienia czy wręcz zaniechania działań. „Analiza wykazała liczne ryzyka w obszarze planowania działań, realizacji, zarządzania poszczególnymi projektami flagowymi, zapewnienia finansowania podjętych projektów” – stwierdza Izba.
NIK zauważa, że główną przyczyną nieskuteczności podjętych dotychczas działań było nierzetelne ich przygotowanie. „Nie określono potrzeb oraz celów i wskaźników realizacji programów flagowych, nie ustalono także harmonogramów i budżetów. Nie dokonano analizy ryzyka i przewidywanych skutków, w tym proponowanego sposobu reakcji na ryzyko” – czytamy w raporcie. Nie było ani zatwierdzonych planów, ani mechanizmów zapobiegania zagrożeniom.
Czyli, podjęte działania (o ile można tu w ogóle użyć słowa: „działania”) miały wyłącznie charakter propagandowy, taki jak słynne już, uroczyste położenie cztery lata temu rzekomej stępki pod prom dalekomorski w Szczecinie, też stanowiący jeden z programów flagowych „strategii”. Śmieszy dziś, gdy cytuje się ówczesne wystąpienia prominentów PiS, wygłoszone z okazji położenia tej niby-stępki pod prom widmo.
Andrzej Duda: „To początek przedsięwzięcia o istotnym znaczeniu gospodarczym”.
Mateusz Morawiecki: „Stworzymy popyt na statki, może też na okręty, które będą tutaj budowane. Jest to dla nas kluczowa część całej wielkiej strategii reindustrializacji Polski. Batory znów wypływa na szerokie wody”.
Beata Szydło: „Wykonujemy kolejny krok na drodze do odbudowy polskiego przemysłu stoczniowego i polskiej pozycji na Bałtyku. To pierwszy statek, który po 8-letniej przerwie opuści dawną Stocznię Szczecińską” (dodajmy, że nie opuścił jej i nie opuści).
Joachim Brudziński: „Na całym europejskim rynku stoczniowym nie ma drugich takich specjalistów i takich mistrzów, jak wy. Politycy już zrobili, to co mieli zrobić. Czas politycznego gadania już za nami. A teraz wszystko zostawiamy w państwa rękach”.
Jeszcze w 2019 r., z okazji drugiej rocznicy położenia rzekomej stępki pod prom, Marek Gróbarczyk, ówczesny minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, żartował: „Prace przy budowie promu idą do przodu”.
Później jednak już nikomu nie było do żartów. Zaczęła się agresja i oskarżenia.
Teraz Joachim Brudziński oświadcza: „Oczekiwanie, że będę przepraszał i tłumaczył się hołocie i popaprańcom, którzy najpierw »zaorali« nasze stocznie a dziś ironizują i martwią się o rynek promowy i stoczniowców jest czymś zdumiewającym. Nie mam zamiaru przepraszać za swe zaangażowanie i wiarę, ze w Szczecinie jest możliwa odbudowa potencjału stoczniowego. Mam się tłumaczyć, ze od 2015 roku robię co tylko w mojej mocy aby stworzyć warunki umożliwiające odbudowę tego co ci popaprańcy zniszczyli?”.
Co do formy tej wypowiedzi Joachima Brudzińskiego, to jest ona dobitnym przykładem tego, jak Prawo i Sprawiedliwość rozumie kulturę polityczną i walkę z mową nienawiści. Natomiast co do treści, wydaje się, że tym razem Joachimowi Brudzińskiemu można uwierzyć. Zapewne rzeczywiście zrobił on wszystko co w jego mocy. I to jest właśnie problem – że jego możliwości okazały się aż tak nikłe.
Słusznie też Joachim Brudziński zapewnia, że nie będzie przepraszać za swe zaangażowanie i wiarę. Oczywiście, że tak! Wystarczy, jeśli przeprosi za swoją nieskuteczność – choć i tego nie zamierza robić.
Wypowiedź Joachima Brudzińskiego nie spotkała się z przychylnością w środowisku PiS. Można było bowiem odnieść wrażenie, że czepia się swoich, kala własne gniazdo i ma pretensje do PiS-owskiej wszak ekipy, która miała wybudować ów prom. Dlatego dobitnie odpowiedziała mu Małgorzata Jacyna -Witt, przewodnicząca rady nadzorczej Stoczni Szczecińskiej, radna i szefowa klubu PiS w sejmiku zachodniopomorskim: „Zrobiliśmy w Polsce bardzo dużo. S*ał kot tę stępkę”. To ważne słowa pani przewodniczącej, niejako emblematyczne dla całej ekipy rządzącej. Pokazują one bowiem jak Prawo i Sprawiedliwość rozumie swą misję w służbie dla kraju. Otóż, misja ta polega na podkreślaniu, jak dużo PiS już zrobiło dla Polski i Polaków. Gdyby zaś ktoś oczekiwał konkretów, to należy mu odpowiedzieć, że s*ał to kot.
Wydaje się, że te trzy słowa pani przewodniczącej Małgorzaty Jacyny-Witt można też odnieść do oceny całej Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, formułowanej w łonie Prawa i Sprawiedliwości: S*ał ją kot, my idziemy do przodu i mnożymy kolejne obietnice. Nie ma co odwracać się za siebie. Zrozumiałe zatem, że prominentom PiS bardzo nie podoba się działalność Najwyższej Izby Kontroli, która właśnie odwraca się za siebie i ma czelność krytykować swoich. NIK nie zostawia zaś suchej nitki na Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju. Stwierdza, że nie było skutecznej współpracy i koordynacji działań pomiędzy wszystkimi podmiotami zaangażowanymi w dany program flagowy. Wady w zarządzaniu programami stanowiły istotną barierę w realizacji celów SOR. Dotychczas nie udało się zrealizować zamierzenia przyjętego w strategii, by wzmocnić zdolności państwa do określania i realizacji celów oraz procesów rozwojowych. Sposób działania administracji nie został uporządkowany i skoncentrowany wokół wspólnych celów. Poszczególni ministrowie skupiali się jedynie na wąsko rozumianych zadaniach własnych, bez angażowania się w tworzenie warunków skutecznej realizacji wspólnych celów administracji rządowej. To nie wszystko. NIK podkreśla też, że w żadnym z programów flagowych nie zapewniono środków niezbędnych do ich realizacji. Nie opracowano budżetu ani nie wskazano i nie zabezpieczono źródeł sfinansowania. Ministrowie, przewodnicząc poszczególnym komitetom sterującym (odrębnym dla każdego programu, o ile je w ogóle powołano) i będąc odpowiedzialnymi za nadzór nad realizacją programów, nie wykonali nałożonych na nich zadań. Nie zapewnili prawidłowej organizacji prac komitetów sterujących, nie ustalili planu działań. Zaniechali też zwoływania komitetów sterujących z częstotliwością wymaganą choćby z potrzeby rozwiązywania krytycznych problemów występujących w realizacji programów flagowych. Na tym ponurym tle jasnym ewenementem jest program flagowy Polskie Meble. W jego przypadku, objęcie przez Polskę pozycji lidera w eksporcie mebli w Europie w 2019 r. oznaczało osiągnięcie celu nawet rok wcześniej niż zakładano. Co do wielu innych programów flagowych, to trudno nawet ocenić, czy w ogóle coś zrobiono. Nie było bowiem możliwe dokonywanie rzetelnych ocen stopnia realizacji projektów flagowych, nie zapewniono właściwych narzędzi weryfikacji, kontroli i oceny informacji przedkładanych przez podmioty odpowiedzialne za realizację projektów – a tym samym, nie było właściwej koordynacji procesów realizacyjnych. Nie opracowano mierników osiągania kolejnych etapów ani końcowych celów poszczególnych projektów. System monitorowania tych projektów, jeśli zaś był, to był nierzetelny. „Nie zapewniał pełnej i wiarygodnej wiedzy o stanie zaawansowania poszczególnych programów. Nie był też skutecznym narzędziem sygnalizowania o występujących ryzykach” – stwierdza NIK. No oczywiście, że nie zapewniał pełnej i wiarygodnej wiedzy! Przecież właśnie o to chodziło, by nikt się nie dowiedział, że Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju to jedynie produkt propagandowy. Co na to wszystko PiS-owska ekipa rządząca? Odpowiedź zapewne będzie jedna: S*ał to kot, my zrobiliśmy już dosyć.

Poprzedni

Ośli upór w sprawie Turowa

Następny

Flaczki tygodnia

Zostaw komentarz