16 listopada 2024
trybunna-logo

Kiereński, człowiek, którego obalił Lenin

Jak zdaje się wynikać z bogatej bibliografii, jaką opatrzona jest biografia Aleksandra Kiereńskiego autorstwa Andrzeja Andrusiewicza, to nie tylko pierwsza polska biografia tej postaci, ale prawdopodobnie w ogóle jedna z dwóch istniejących, obok pracy Strongina „Aleksandr Kierenskij. Diemokrat wo gławie Rossi” (2010).

Aleksander Kiereński (1881-1970), premier rosyjskiego Rządu Tymczasowego w 1917 roku, jak łatwo zauważyć, żył długo, swojego głównego rywala i zwycięzcę Lenina przeżył o 46 lat, a zmarł w roku 100 rocznicy jego urodzin (11 czerwca). Największy walor pracy Andrusiewicza stanowi nie to, co związane jest z powszechnie znanymi wydarzeniami z historii Rosji (te można bez trudu znaleźć w obszernej literaturze przedmiotu), lecz ciekawie zarysowana indywidualna, także psychologiczna sylwetka Kiereńskiego: jako polityka, intelektualisty, człowieka kultury (był pasjonatem sztuk, malarstwa, rzeźby, teatru, muzyki i świetnie czuł się w towarzystwie artystów), wielkiego retora, mężczyzny, męża, ojca, kochanka, jako charakteru.
Andrusiewicz uwypukla takie aspekty jego politycznej biografii jak wielki kult, w okresie sprawowania władzy, jakim otaczany był Kiereński, czarujący, subtelny, a zarazem charyzmatyczny, dynamiczny mówca o „magnetycznym darze oddziaływania na audytorium”, cieszący się wielkim, często niemal frenetycznym podziwem u kobiet (wzajemnie on sam był wybitnie wrażliwym na oddziaływanie kobiet, mężczyzną o cechach donżuana), jego charakterystyczną, „arystokratyczną”, „pańską” wytworność bycia, ale także jego silne skłonności aktorskie, granie pozami, w tym „napoleońskimi”, „bonapartystycznymi” („Po powrocie do Piotrogrodu Kiereński wystąpił z mową w Teatrze Aleksandryjskim.
Jego pojawienie się publiczność powitała owacją na stojąco. Wołano: „Brawo Kiereński!”. Zakochana w nim publiczność wiwatowała kilkanaście minut. Wszedł na scenę wódz ubrany w strój w kolorze khaki, przyjmując „pozę Napoleona”). Jeden z prominentnych świadków przemówień Kiereńskiego tak o nim pisał: „Jego mowy wyróżniały się bogactwem języka, ideami, rytmem fraz, szerokim rozmachem, liryzmem metafor, pięknym doborem słów. I jaka tonacja. Jaka lekkość pozy i wypowiedzi (…) grał na wszystkich strunach, jego wirtuozeria rozporządzała wszystkimi siłami i sposobami”. Wbrew historiografii radzieckiej, która przedstawiała Kiereńskiego jako polityka osamotnionego, burżuazyjnego reakcjonistę, „farbowanego lisa”, miał radykalne poglądy lewicowe, socjalistyczne, a nazywano go „wodzem ludu” i „synem wielkiej rewolucji”. Jego oddziaływanie porównywano do „azjatyckich szamanów”, choć wrogowie określali go jako „psychopatę owładniętego manią wielkości”.
W lutym 1927 roku jego odczyt w Nowym Jorku w 10 rocznicę rewolucji lutowej zgromadził pięciotysięczną publiczność. Szczególnie interesująca jest właśnie ta część pracy Andrusiewicza, która poświęcona została życiu Kiereńskiego na emigracji (53 lata, do końca życia), kilkanaście lat spędzonych w Paryżu, m.in. w roli redaktora pisma polityczno-kulturalnego, a także ostateczne osiedlenie się w USA i drugie małżeństwo, z dużo młodszą Amerykanką. W 1956 roku zatrudniono go jako wykładowcę w Instytucie Wojny, Rewolucji i Pokoju na Uniwersytecie Stanford w Kalifornii. Wśród tych, którzy go wtedy poznali byli tacy, co twierdzili, że jego obsesją była nieustanna analiza błędów, które w październiku 1917 roku doprowadziły go do klęski w starciu z bolszewikami Lenina. Niezmiennie interesował się Rosją i Związkiem Radzieckim, myślał o powrocie.
Podczas pobytu Chruszczowa z oficjalną wizytą w USA w 1959 roku doszło między nimi do spotkania. Według niektórych źródeł rozmawiali m.in. o ewentualnym powrocie Kiereńskiego do ojczyzny, ale nigdy nie doszło to do skutku.
Nieżyjący już pisarz, Aleksander Minkowski (1933-2016), autor kultowej kiedyś powieści „Szaleństwo Majki Skowron”, który pod koniec lat sześćdziesiątych znalazł się na stypendium w USA, w swojej wspomnieniowej książce „W niełasce u Pana Boga” (2006) interesująco i nie bez pikanterii opisał okoliczności osobistego – i to, co ważne, w prywatnych okolicznościach towarzyskich – poznania wiekowego już Kiereńskiego. Gorąco polecam pasjonującą biografię Andrzeja Andrusiewicza. Wspomnienia Minkowskiego jako uzupełnienie również. Nawiasem mówiąc, jako serdecznego kolegę Olka Minkowskiego bawi mnie myśl, że mieliśmy z Aleksandrem Kiereńskim wspólnego znajomego, choć nie w tym samym czasie. Los ludzki płata czasem takie figlarne, iluzyjne paradoksy.
Andrzej Andrusiewicz – „Kiereński. Czerwony liberał”, Bellona, Warszawa 2016, str. 367, ISBN 978-83-11-143-02-9

Poprzedni

Niesamowitość po niemiecku

Następny

Jak to przed wojną było

Zostaw komentarz