16 listopada 2024
trybunna-logo

Arogancja władzy

Ekipy rządzące Polską po roku 1990 zbiły kapitał polityczny i otrzymały władzę na fali krytyki i walce ze zjawiskami arogancji i nieposzanowania obywateli przez poprzedników, którzy przez 45 lat władali Polską Ludową. Ekipy te miały rodowód solidarnościowy, zrodzony w wyniku legendy pierwszego, ponad 10 milionowego związku zawodowego, który od 1980 roku stał się realną siłą polityczną. We wszelkich złożonych deklaracjach i programach składały uroczyste zapewnienia, że nie dopuszczą do arogancji władzy i nieposzanowania człowieka pracy. Zapewnienie to stało się jednym z filarów politycznych przemian i transformacji. Ludzie w to uwierzyli.

Od roku 1989 roku mamy w Polsce nieprzerwanie rządy formacji politycznych nawiązujących do etosu Solidarności. Odpowiedzialne są one za zmianą ustroju politycznego, przebudowę państwa, reorientacją sojuszy międzynarodowych. Także za poziom życia Polaków i perspektywy rozwoju oraz bezpieczeństwo narodowe. Mimo tzw. wojny na górze w 1991 roku i rozejścia się elit posierpniowych i praktyki politycznej rządzących Polską z ideałami Solidarności, cały czas jedna lub druga zmiana tego układu wygrywa wybory i rządzi. Ocenę tego ponad 30-letniego okresu rządów wystawi historia. Trzeba mieć nadzieję, że będzie to ocena obiektywna, nietendencyjna i nie będzie opierać się o propagandowe zaklęcia wykorzystywane w bieżącej walce politycznej. Dziś takiej oceny sformułować nie można, choć obiektywizacja okresu Polski Ludowej dla dobra psychicznego całego polskiego społeczeństwa byłaby potrzebna.
Wielu Polaków, ale również międzynarodowa opinia publiczna z zainteresowaniem obserwują rozwój sytuacji w naszym kraju, szczególnie po ostatnich wyborach parlamentarnych i bardzo emocjonalnie zapowiadającej się kampanii do majowych wyborów prezydenckich. Warto tutaj przywołać wyniki dwóch ostatnich sekwencji wyborów parlamentarnych, stanowią one bowiem klucz do sytuacji w naszym kraju. W obydwu wyborach ze względu na zbiegi okoliczności i ordynację wyborczą opartą o regułę d’Hondta zwyciężyło Prawo i Sprawiedliwość. Opozycja parlamentarna rozsypała się. PiS uzyskało w roku 2015 – 18,8 proc. poparcia ogółu elektoratu, a w roku 2019 – 21,8 proc. Ze względu na układ sił stało się jedynym beneficjentem, który nie mając poparcia faktycznej większości, przyjął założenie, że zwycięzca bierze wszystko, mimo zapisanych w tradycji i Konstytucji reguł demokratycznych.
W latach 2015-2019 mieliśmy do czynienia z łamaniem Konstytucji przez rządzących, lub niedopuszczalnym naginaniem jej do własnych interesów, z klasyczną korupcją polityczną stosowaną przez rządzących wobec społeczeństwa i szeregiem innych dolegliwości w praktyce demokratycznej. Zatrważająca była i jest praktyka łamania zasad współpracy z organami Unii Europejskiej, zapisanych m.in. w Traktacie Lizbońskim.
PiS to ugrupowanie nietrzymające się zasad konstytucyjnych, prowadzące politykę z pozycji siły. Jak wynika z praktyki, każda władza jest arogancka, choć to ukrywa. Mechanizmy rządzenia wtłoczone w paradygmat demokracji liberalnej ograniczają tendencje i możliwości sprawowania władzy wbrew woli obywateli i instytucji demokratycznych. Totalna władza zawsze podkreśla swoją siłę, jest arogancka jawnie i nic nie robi sobie z opinii obywateli. Objawienie się tego zjawiska w pełnej krasie w Polsce, właśnie dziś, na fali przygotowań PiS do wyborów prezydenckich, świadczy o determinacji, ale również pewności własnej siły. Jest też wynikiem słabości opozycji, która nie wykorzystała wcześniej, czy to w ramach ekip o orientacji neoliberalnej, czy też centrolewicowej możliwości polskiej demokracji, realizując realne zapisy Konstytucji z 1997 roku.
Dziś wszyscy przywołują karygodne przykłady posłanki Joanny Lichockiej, sędziego Macieja Nawackiego, czy wcześniej prof. Krystyny Pawłowicz. Wskazują one na absolutną arogancję wobec zasad państwa, ustaw, Konstytucji czy powagi Sejmu i zasiadających tam przedstawicieli narodu. Może problemem nie byłoby zachowanie wspomnianych funkcjonariuszy, gdyby była odpowiednia reakcja ze strony partii rządzącej. Ale jej brak, a osoby łamiące zasady są albo awansowane, albo nie spotyka je napiętnowanie ze strony rządzących. Mamy do czynienia z tolerancją wobec łamiących zasady z własnego obozu, a więc akceptacją tej drogi działania. Posłanka Lichocka, pomimo nagrań ewidentnie wskazujących na jej karygodny gest, wyraziła jedynie możliwość sformułowania przeprosin, nie przeprosiła.

Z ubolewaniem patrzę na ewolucję polskiej demokracji parlamentarnej w kierunku anarchii i dyktatury. Zawodzą mechanizmy oparte na solidarnościowych założeniach zmian z roku 1980. Może nadchodzi czas, aby przywołać historyczne już, ale trwałe, demokratyczne wartości Daszyńskiego i Witosa sprawdzone w latach II RP.

Poprzedni

Jerzy Gruza (1932-2020)

Następny

Nie o takie podatki chodzi

Zostaw komentarz